piątek, 7 sierpnia 2015

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

Tak więc z dziewczyną na plecach pojawiliśmy się przed Manu- podopiecznym Seeley.
-Hejka, See. A to kto?-przywitał się z nią, patrząc na mnie nieco zaskoczony
-To mój osobisty wielbłąd-dodała wesoło, na co od razu została potraktowana należycie.
-Chociaż może osioł..-mruknęła, podnosząc się.
Wkrótce po tym przedstawiła nas sobie. Od razu się uśmiechnąłem, gdy w jego myślach usłyszałem "dziwny koleś"
See nadal podtrzymywała temat osiołka za co została potraktowana chłodnym, ale przyjacielskim spojrzeniem.
-Osiołek wkrótce będzie musiał chyba awansować też na kucharza i kto wie... może i dobermana- zerknąłem na nią.
-Jeszcze czego- prychnęła, ponownie próbując wdrapać się na moje plecy.
Wzruszyłem jedynie ramionami. Była prze urocza przyjmując takie zachowanie.
-Więc ruszaj mój dzielny osiołku- wskazała palcem przed siebie, próbując wyglądać niczym Napoleon.
-Jeszcze raz mnie tak nazwij, a zobaczysz, że ten osiołek nie jest jeszcze do końca posłuszny- zerknąłem przez ramię.
Manu podążał za nami nieco zakłopotany. Cały czas wodził za nami wzrokiem, nie oddzywając się nawet słowem.
-A to co dzisiaj taki nie w humorze? Kolejnego gbura mam dziś na głowie?- rzuciła rozweselona.
-Tak jakoś. Dokąd właściwie idziemy?- machnął ręką od razu zmieniając temat.
-Po Annie. Moją znajomą- wtrąciłem od razu, po czym pobiegłem przed siebie, gdy zniecierpliwiona białowłosa ponownie lekko mnie kopnęła.- Jak tak się chcesz bawić to proszę.
Ruszyłem biegiem przed siebie, co oczywiście spotkało się z radosnymi okrzykami dziewczyny. Oczywiście jak to z dodatkowym balastem nie zebrałem zakrętu i zaliczyliśmy piękny ślizg na trawie. Śmialiśmy się jak opętani, nie mogąc się podnieść. Każdy mięsień odmówił współpracy.
-Marny z Ciebie wierzchowiec- wycedziła, próbując się pobierać.
-A ty kiepskim jeźdźcem.
Dopiero Manu pomógł nam powrócić do pionu.
-Uważacie na siebie. Mogło się wam coś stać- rzucił w moją stronę.
Widziałem, że wolał powiedzieć "Mogłeś ją zranić debilu", ale bał się najwyraźniej reakcji See.
-Nie narzekaj- machnęła ręką.-To gdzie ona mieszka?
-Właściwie, to... wylądowaliśmy na jej trawniku- wyjaśniłem.- Pójdę po nią.
Otrzepałem się z trawy, po czym zastukałem kilka razy w drzwi. Niemal od razu podbiegła do nich brązowo włosa dziewczyna wzrostu mojej towarzyszki.
-Cześć Nez. W końcu jesteś- dodała uśmiechając serdecznie- A Ci to kto?
-To... znajomi. Chodź poznacie się- pociągnąłem ją lekko za nadgarstek.
Annie była nieco nieśmiała w kontaktach z ludźmi, więc oczywiście trzymała się za mną, nic nie mówiąc.
-Seeley i Manu, to jest Annabelle- przedstawiłem moją podopieczną, która tylko pomachała ręką, wydobywając z siebie krótkie "cześć".- Nie chowaj się, bo i tak Cię widzą.
Dziewczyna podeszła bliżej i podała każdemu z nich rękę. Już pamiętam czemu nigdy jej nie zabierałem do baru od czasu wypadku.
-To co? Chodźmy na jakieś piwo- zarządziła apostołka.
-Tak z rana, to chyba lekka przesada, nie sądzisz?- wspomniał Manu.
-Jeden pies... lody też dobre.
-To prowadź, mała- rzuciłem zawadiacko w jej stronę, za co znowu byłem obdarowany językiem.

<Seeley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz