środa, 19 sierpnia 2015

Wyrzucona!

Ami zostaje wyrzucona za niepisanie opowiadań!
Co do Sean'a z tego co widzę właścicielki od kilku dni nie ma na Howrse, więc Sean zostaje tymczasowo zawieszony. Ma jednak możliwość powrotu.
Resztę członków proszę o napisanie opowiadań bądź odpowiedzenie na zaległe.


Pozdrawiam,
Seeley

wtorek, 18 sierpnia 2015

Od Seeley c.d. Domeniki

Pochyliłam się na dziewczyną.
-Seeley-odpowiedziałam na jej pytanie. Pokiwała powoli głową stając na prostych nogach.
-Na pewno wszystko w porządku?-przyjrzałam się jej uważnie.
-Tak.. Jasne-uśmiechnęła się jakoś sztucznie. Rozejrzałam się dookoła. W wodzie odbijał się jasno świecący księżyc na wieczornym niebie.
-Może jednak chodź do mnie, co? Bądź co, bądź przebywanie tu o tej porze nie jest najbezpieczniejsze..-mruknęłam rozglądając się.

Domenika? Wybacz za długość xc

Od Manon c.d. Miyu

Popatrzyłam na dziewczyny. Etsuko otrzepała się i mruknęła pod nosem coś, że musi iść. Patrzyłam lekko zdziwiona za nią kiedy odchodziła. Miyu wzruszyła tylko ramionami i spytała
-To gdzie idziemy?
-Nie wiem-wzruszyłam ramionami-Zdaje się, że  nie lubisz moknąć, więc możemy gdzieś wejść-wskazałam jakiś lokal obok. Dziewczyna skinęła głową, więc szybko weszłyśmy do jakiejś knajpy. No tak. Weszłyśmy już w tereny tych "gorszych" apostołów, więc jedyne co było czuć w powietrzu to zapach piwa. Potrząsnęłam głową próbując pozbyć tego drażniącego zapachu z nosa. Usiadłyśmy gdzieś w kącie. Czekając na kelnerkę postanowiłam zagadać jakoś Miyu.
-Opowiesz jak zostałaś apostołem?

Miyu? Beznadziejne, wiem x.x

Odchodzi!

Odchodzi Etsuko. Decyzja właścicielki.
Na odpowiedzi od pozostałych członków czekam do jutra. Jeśli ich nie otrzymam oni również zostaną usunięci.

Pozdrawiam, Seeley

Od Klary c.d. Manon

Zobaczyłyśmy tylko jedną, wielką czarną dziurę bez dna. Pomyślałam, że nie mam zamiaru tam schodzić. Za żadne skarby... Chociażby mnie ktoś torturował. Od dziecka bałam się ciemności i nie miałam teraz zamiaru znaleźć się w jakiejś jamie, gdzie nie ma ani jednego okna. Co to, to nie... Nie wiedziała tylko jak się z tego wycofać - przecież to była jedyna droga do fragmentu...
- Ja tam nie zejdę - powiedziałam, kręcąc przecząco głową. Manon spojrzała na mnie porozumiewawczo - też chyba nie miała zamiaru schodzić na dół. Nie wiedziałyśmy nawet, co nas czeka na dole.
- Zejdziesz - odparł stwór zwany Nathanem z pewnością w głosie. Chciałam znowu zaprzeczyć, ale w tej chwili on popchnął mnie, a następnie moją towarzyszkę i obie runęłyśmy w przepaść.
- Spotkamy się na górze! - Zawołał jeszcze tylko, gdy my w dwójkę leżałyśmy już na ziemi w jaskini. O dziwo nie było tu wcale ciemno - wszystko oświetlały wielobarwne kryształy i diamenty.
- Ale pięknie - westchnęła Manon rozglądając się po pomieszczeniu. Mnie również spodobała się owa sceneria, wiedziałam jednak, że mimo wszystko nie jesteśmy tutaj bezpieczne.
- Chodź, idziemy szukać zagubionego fragmentu - prychnęłam pogardliwie i ruszyłam w głąb kryształowej jaskini, rozglądając się za jakimś kawałkiem papieru. Nagle go ujrzałam - był zatknięty między dwoma jadeitami.
- O, tam jest! - Zawołała moja koleżanka i w dwójkę podeszłyśmy do ściany. Ja zaczęłam wyciągać kartkę, a Manon stała za mną, pilnując czy coś się do nas czasem nie zbliża. Nagle usłyszałam jakiś dziwny pomruk.
- Klara... - powiedziała niepewnie dziewczyna, cofając się. Nie wiedziałam o co jej chodzi i w sumie w tej chwili mnie to nie obchodziło, bo trudno było wyciągnąć papier spośród kryształów. - Klara, żylaki.
- Co? Co mnie obchodzą teraz twoje żylaki! - Zawołałam zdenerwowana. Odwróciłam się szybko i ujrzałam to o czym mówiła Manon. To nie były żylaki. To były Żywiolaki...

Manon? Kompletny brak pomysłu:p

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Manon c.d. Klary

Stwór odwrócił wzrok w bok. Przyglądałam mu się w zastanowieniu.
-Nazywam się..-urwał jakby szukając jakiegoś fałszywego imienia na szybko. Po chwili jednak westchnął i zrezygnowany powiedział nam prawdę-Nathan Cullet..
-Hem?-skądś kojarzyłam to imię i nazwisko. A przynajmniej zdawało mi się, że powinnam.. Chyba ktoś mi o tym mówił.. Tylko kto, kiedy i dlaczego? Zamyślona wpatrywałam się w potwora, kiedy w mojej głowie pojawiło się inne pytanie.
-Czym.. Kim ty właściwie jesteś?
Stwór spojrzał na mnie tymi czerwonymi ślepiami i uśmiechnął się lekko.
-Czym.. To lepsze określenie, moja droga-wzruszył ramionami-Sam chciałbym to wiedzieć.. Jestem po prostu potworem.
-Nie mów tak-pokręciłam głową-To złe określenie. Potwory są złe, a ty chcesz nam pomóc. Możesz być stworem, ale nie potworem. Więc gdzie mamy szukać tych fragmentów?
-Cóż..-sięgnął na półkę nad kominkiem skąd zabrał wielką księgę.-Starożytna Księga mówi, że fragmentów pilnują trzy żywioły.. Żywioł Ziemi, Śniegu i Powietrza. Fragmentów więc, należy szukać na ziemi, w górach i w powietrzu. Najefektywniej byłoby zacząć od poszukiwania fragmentu Ziemi i skończyć na fragmencie Powietrza. Jednak musicie uważać na Żywiolaki. Nie są to zbyt przyjazne stworzenia-zamknął księgę i odłożył ją na miejsce-Niestety ja nie mogę wybrać się z wami. Mogę wam jedynie wskazać kierunek wędrówki i dać kilka rad odnośnie obrony, choć myślę, że dacie sobie radę-mówiąc to wstał.
Stałyśmy przed kolejną przepaścią, do której musiałyśmy wejść. Nagle coś mnie oświeciło. Odwróciłam dziewczynę przodem do siebie i, łapiąc za ramiona, zawołałam.
-Klara, już wiem skąd kojarzę to imię i nazwisko!
-O czym ty mówisz?-patrzyła na mnie jak na idiotkę.
-Wiem skąd kojarzę jego imię i nazwisko. Mówiła o nim zastępczyni Taking'a na jakimś spotkaniu o wyprawie ratunkowej dla tego gościa. Główną przywódczynią eskapady miała być jakaś kobieta o tym samym nazwisku! Zdaje się, że jego żona..-mruknęłam pod nosem.
-To by tłumaczyło to zdjęcie-powiedziała w namyśle. Popatrzyłam na Klarę zdziwiona.
-Jakie zdjęcie?
-Później ci wytłumaczę, trzeba tam zejść..
Wychyliłyśmy się lekko i spojrzałyśmy w dół. Dna nie było widać..


Klara? To też bez sensu i na szybko xd

Od Klary c.d. Manon

Stwór wydawał się być miły i pomocny, wiedziałam jednak, że on coś ukrywa. Nie wiedziałam tylko co. Wyczuwałam to, kiedy czytałam w jego myślach - nie chciałam jednak robić tego znów, nie przepadałam za tym, gdyż czułam się wtedy, jakbym kogoś oszukiwała. Każdy przecież ma swoją prywatność, a czytanie w myślach ewidentnie ją naruszała, dlatego korzystałam z tego tylko wtedy, kiedy musiałam.
- Jak mamy odnaleźć te fragmenty? - Zapytałam, rozglądając się po pokoju. Zauważyłam nagle, że nad kominkiem stoi zdjęcie jakiejś dziewczyny - prawdopodobnie też Apostoła, gdyż miała ona skrzydła. Zadrżałam. A jeśli on nas tutaj zaciągnął, żeby zabić? Jeśli ta dziewczyna była jego poprzednią ofiarą? Powinnyśmy się wydostać stąd jak najszybciej... Tylko jak to zrobić?
- Mógłbym wam pomóc - odparł stwór, a ja miałam ochotę zawołać "Nie!". Czy jednak jeśli ma zamiar nas zabić, nie zrobiłby tego od razu? Po co by nas tutaj zapraszał, sadzał na fotelach, rozmawiał z nami? Może powinnam jednak znowu poczytać w jego myślach... Nie chciałam tego robić, naprawdę, ale w tej chwili było to konieczne, bo musiałyśmy zdecydować, czy przyjąć jego pomoc...
"One mi nie ufają... Kompletnie mi nie ufają", usłyszałam jego głos w mojej głowie. Brzmiał zupełnie inaczej niż w rzeczywistości, tak jakby znajdowały się w nim dwie osoby... albo jakby on był osobą uwięzioną w ciele stwora. Nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. "Naprawdę, chciałbym im tylko pomóc, a przy tym pomóc też samemu sobie..."
- Eee, może damy sobie radę same... - powiedziała nagle Manon, a ja dałam jej mocnego kuksańca pod żebra. Dziewczyna pisnęła i spojrzała na mnie zdziwiona. Wiedziałam, że boi się owego stwora, ja sama nie byłam do końca przekonana, ale jego pomoc byłam nam niezbędna. Nie znałyśmy kompletnie tej lodowej krainy, a do tego w każdym zakamarku czyha na nas śmierć.
- Nie! Z chęcią przyjmiemy twoją pomoc... - zaczęłam, ale uświadomiłam sobie, że nie znamy jego imienia. Byłam pewna, że je ma - nie był tak naprawdę żadnym yeti, ale kimś zupełnie innym - tylko nie wiem kim. Podejrzewałam również, że odkryjemy to podczas tej wyprawy. Tak samo jak resztę zagadek, które czekały na nas w kanionie. - A jak masz na imię?

Manon? Wiem, że bez sensu -_-

Od Manon c.d. Klary

Klara przez dłuższy czas milczała. Jak tak samo. Zastanawiałam się co takiego dziewczyna wyczytała w myślach tego stwora. Nagle poczułam jak coś obślizgłego ociera mi się o plecy. Na ułamek sekundy skamieniałam, a następnie z piskiem wypchnęłam niebieskowłosą dziewczynę ze szpary w kamieniu. Wypadłyśmy na twardy lód. Ja miałam to szczęście, że w połowie wylądowałam na dziewczynie. Jęknęłam zsuwając się z pleców Klary. Spojrzałam w górę. Tuż przed moim nosem stały dwie wielkie stopy. Wyżej wielkie masywne ciało pokryte gęstym białym futrem. Spojrzałam jeszcze wyżej. Wielkie czerwone oczy wpatrywały się we mnie. Powoli obie podniosłyśmy się z ziemi i starając się utrzymać równowagę przyglądałyśmy się stworowi. W pewnym momencie ukazał nam swoje długie kły. Wiedziałam, że Klara nieco się wystraszyła, ale ja widziałam uśmiech na pysku tego potwora. Uśmiechnęłam się uprzejmie.
-Dzień dobry-powiedziałam miło. Stwór nieco się zdziwił i skłonił się nam nisko. 
-Witam, drogie panie. Miałem nadzieje, że was złapię zanim wejdziecie w głąb tej jaskini-powiedział patrząc w ciemność za nami. Zerknęłam na niebieskowłosą. 
-Dlaczego?-spytała.
-Może wytłumaczę wam to w moim domu-raczej stwierdził niż pytał. Złapał nas w swoje duże łapy i posadził sobie na ramionach wychodząc z jaskini. Spojrzałyśmy na siebie nie bardzo wiedząc co myśleć. 
Stanęliśmy przed wielkimi drzwiami w kamieniu. "Kolejna jaskinia?" jęknęłam w duchu, Jednak kiedy tylko otworzył drzwi oniemiałam. Duże pomieszczenie wyłożone piękną czerwoną tapetą, na drewnianych panelach rozłożony wielki krwistoczerwony dywan. Na jednej ze ścian był kominek, w którym płonął przyjemny płomień i słabym światłem oświetlał rubinowe meble. Stwór postawił nas na podłodze i usiadł w fotelu. Wskazał drugi byśmy i my usiadły. Zapadłyśmy się w miękkim fotelu, który wystarczyłby na jeszcze trzy takie dziewczyny jak my. Rozejrzałam się po wnętrzu. Wydawało się bardzo przytulne, a otaczająca nas czerwień ocieplała całe pomieszczenie. 
-Nie jesteście pierwszymi ludźmi, którzy wpadli do tej opowieści. Przed wami było tu duuuużo istot podobnych do was i zupełnie innych-rozsiadł się w fotelu wygodniej.-Jednak tylko dwoje z nich poszło w wasze ślady i postąpiło inaczej niż kazała ta durna pułapkowa karteczka. Wszyscy pozostali poszli w głąb jaskini na pewną śmierć. 
-Dwoje z nich? Kto to był?-spytałam zaciekawiona. Stwór na moment się zamyślił, a potem powiedział powoli
-Byli podobni do was. Jednak była to dwójka mężczyzn. Tak jak wy mieli skrzydła. Jeden miał wielkie szare skrzydła, a drugi czarne. Nie pamiętam w sumie nic poza  tymi skrzydłami.. Ale mogę wam pomóc się stąd wydostać. Jednak to czy się wydostaniecie zależy tylko i wyłącznie od was. By wydostać się z opowieści musicie odnaleźć trzy fragmenty zaklęcia, które ukryte jest w słowach bajki. Fragmenty rozrzucone są po całej tej krainie, a zdobycie ich wymaga od was współpracy, zrozumienia i pełnego zaufania. 



Klara? Nie mam pomysłu xC 

Od Klary c.d. Manon

Zaczęłam zastanawiać się, co mamy robić, gdy nagle usłyszałyśmy okropny ryk w jaskini, a zaraz po nim rozległo się echo kroków. Nie było czasu - trzeba było się ukryć. Zauważyłam w ścianie szczelinę.
- Chodź - złapałam Manon za rękę i pociągnęłam ją w tamto miejsce. Było trochę ciasno i wąsko, ale nie miałyśmy wyjścia - musiałyśmy się tam ukryć. W ciszy czekałyśmy na to, co się wydarzy.
- Co to jest? - Szepnęła mi dziewczyna do ucha, a ja wzruszyłam ramionami. Wiedziałam przecież tyle co ona i nie miałam możliwości, by sprawdzić... zaraz, zaraz. Może jednak miałam?
- Nic teraz nie mów, zacznę czytać mu w myślach - odpowiedziałam, po czym zamknęłam oczy i zaczęłam wchodzić do głowy owego "stwora". Trwało to chwilę, ale w końcu mi się udało.
"Nie wiem, gdzie one są" - myślał. Zdziwiło mnie to, że jego głos brzmi tak... normalnie. Po ryku, który słyszałyśmy przed chwilą spodziewałam się, że będzie to raczej jakiś dziki wrzask...
- I co? I co? - Zaczęła dopytywać się moja towarzyszka, ale uciszyłam ją ruchem ręki. Bałam się, że zaraz stracę kontakt z "mózgiem" owego stwora, a wtedy niewiele bym się dowiedziała.
"Nie chcę przecież zrobić im krzywdy" kontynuował. "Chcę ich tylko ostrzec przed tym, co czai się w głębi jaskini... "

Manon? Przepraszam :(

niedziela, 16 sierpnia 2015

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Kątem oka widziałam jak Manu się krzywi. Popatrzyłam na niego ze słodkim uśmieszkiem.
-Em, ze mną nie pójdziesz?-spytałam patrząc na niego z dołu. Chłopak przewrócił oczami i westchnął. To zawsze na niego działało.
-Dobra, ale ja cie potem nie niosę-uniósł ręce w górę. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Wiem. Od tego mam mojego wiernego osiołka-wskazałam na Nez'a, który posłał mi ponure spojrzenie. Ze śmiechem przewróciłam oczami.
-Chodźmy usiąść-łapiąc dłoń niebieskowłosego pociągnęłam wszystkich wgłąb lokalu aż pod ścianę, gdzie krył się mały stolik okryty obrusem w kwiatuszki. Usiadłam na krześle po jednej stronie, obok mnie usiadł Manu, a na przeciwko Nezumi. Po skosie na widoku miałam Annabelle.
-Więc..-popatrzyłam po wszystkich-Na co macie ochotę? Polecam płonące lody, moim zdaniem niebo w gębie-uśmiechnęłam się na myśl o tym pysznym daniu. Manu zaśmiał się trochę bez humoru.
-Ty mówisz tak o 50% wszystkich dań na świecie.
-Bo na świecie jest dużo dobrych rzeczy-przewróciłam oczami-Nie marudź
Podopieczny posłał mi ponure spojrzenie, które rozpogodziło się, gdy tylko posłałam mu szeroki uśmiech. Cała trójka zgłębiała tajemnice menu kawiarenki, a ja wsłuchiwałam się w skoczne nuty płynące z głośników zawieszonych u sufitu. Zamknęłam oczy i zaczęłam nucić pod nosem jednocześnie coraz bardziej dając ponieść się muzyce. Kiedy zaczęłam uderzać palcami w stolik mój podopieczny zwrócił mi uwagę.
-See, to nie szpital psychiatryczny-pokręcił głową ze śmiechem. Posłałam mu naburmuszone spojrzenie. Zawsze się ze mną przekomarzał i dość często wkręcał w docinki temat szpitala psychiatrycznego.
-Jej to faktycznie przydałaby się tam wizyta-mruknął niebieskowłosy. Spojrzałam na niego z oburzeniem.
-Razem z tobą!-zawołałam wstając-Za kare idziesz ze mną zamówić.. Co wy właściwie zamówiliście?
Jako, że ja nadal byłam bardziej skupiona na muzyce to Nez musiał zapamiętać aż cztery zamówienia. No.. W sumie to trzy. Kiedy stanęliśmy przy ladzie kelnerka dała nam znak byśmy chwile poczekali. Ponownie zaczęłam nucić pod nosem melodie płynącą z głośników. Po chwili zaczęłam również lekko kołysać biodrami. Zauważyłam to dopiero gdy Nez szepnął
-Ocierasz się o mnie biodrami
(wybacz, nie mogłam się powstrzymać xD)
Taaak?-zerknęłam na niego-Nikt nie kazał ci stawać tak blisko mnie. Po co tak blisko? Może od razu we mnie, co?-postanowiłam się trochę podrażnić z chłopakiem.


Nez? xD wybacz, kiepska godzina na odpisywanie :/

KAHIR ODCHODZI

Tak, moi drodzy. Nasz kochany Kahir odchodzi. Powód? Lenistwo. Nie, nie jestem wredna. Jestem szczera i mówię coś o czym on dobrze wie, a jednak sam by tego nie powiedział. Wszystkie historie związane z nim nigdy nie istniały i zdarzenia te nie miały miejsca. Jego postać zostaje usunięta, bez możliwości powrotu. To samo za kilka dni stanie się z resztą członków.
Jeśli chodzi o mnie nie obiecuje nikomu, że blog nadal będzie aktywny. Blog stworzył Kahir i ja. Stworzyliśmy go dla przyjemności, dla chęci pisania między sobą i innymi ludźmi, jak i po to by rozwijać swoje talenty pisarskie i ćwiczyć silną wolę i wyobraźnię. On odchodzi, a razem z nim pewna część tego bloga. Oraz część mnie. 
Prawdopodobne jest, że w ciągu najbliższego miesiąca blog zostanie po prostu zamknięty.

Żegnam Kahir'a, do pozostałych członków wysyłam upomnienia i życzę dobrej nocy,
Seeley

Od Manon c.d. Klara

Popatrzyłam na nią szeroko otwartymi oczyma.
-Okeeyy..-powiedziałam wolno-Skoro to my.. To przed czym uciekamy?
Odpowiedziało mi echo ryku dochodzącego z góry.
-Mniejsza o to, nie chce wiedzieć-powiedziałam szybko.
-Ja też, wiej!
Obie szybko pobiegłyśmy w głąb jaskini. Trochę się ślizgałyśmy na kamieniu pokrytym cienką warstwą lodu. Coś czułam, że zagłębiając się w jaskinie robimy źle. Zahamowałam ostro ślizgając się na lodzie. Z ledwością utrzymywałam równowagę. Niebieskowłosa szybko zorientowała się, że się zatrzymałam.
-Co jest?-spytała nerwowo zerkając za mnie.
-Czy to nie za proste? Postępujemy zgodnie z tym co było na kartce. Czy to nie za oczywiste?
-O czym ty mówisz?
-Postępowanie według szablonu jest proste, ale rzadko kiedy prowadzi do celu-wzruszyłam ramionami-Nie wiemy co było dalej. "Historyjka" skończyła się na naszej ucieczce. A co jeśli biegnąc tam wpadniemy znowu w jakąś dziurę?
-Poczekaj, bo chyba nie do końca rozumiem o czym ty mówisz-gestem ręki dała mi znać bym zwolniła.
-Ja w sumie też..-pokręciłam głową, a na moje usta wpełzł lekki uśmiech-Po prostu nie podoba mi się to, że postępujemy według tej karteczki-wzruszyłam ramionami. Dziewczyna westchnęła.
-Więc co sugerujesz?
-Nie wiem.. Może zostańmy tu i schowajmy się za jakimś kamieniem? Albo coś..


Klara? Wybacz :/

piątek, 14 sierpnia 2015

Małe zawiadomienie

Wyjeżdżam na tygodniowe wakacje! Pewnie myślicie, że mnie nie będzie ;) Nie. Będę, a przynajmniej będę się starała odpisywać na opowiadania. 

Do Kahir'a!
Czy byłbyś tak łaskaw napisać do swych znajomych by napisali jakieś opowiadanie czy mam cie kopnąć w dupę, żebyś to zrobił? Już któryś raz cię o to proszę! >.<

Pozdrawiam, życze weny, ble, ble, ble, jadę nad jezioro *-*
Seeley

Od Klary c.d. Manon

Zastanawiałam się chwilę, ale dobrze wiedziałam, że nie mam wyjścia. Musiałam przystać na propozycję Manon.
- Niech ci będzie - machnęłam lekceważąco ręką. Nie powiem, żeby dziewczyna jakoś specjalnie mnie przekonała, ale nie była to dobra chwila na kłótnie, tym bardziej, że to miejsce nie sprawiało wrażenie bezpiecznego. - Obiecuję.
- To co? Patrzymy co jest na tym papierze? - Spytała zachęcająco moja towarzyszka, a ja pokiwałam głową. Patrzyłam jak dziewczyna delikatnie wysuwa kawałek kartki ze ściany z obawą, żeby się nie potargał.
- I co? Co to jest? - Spytałam patrząc jej przez ramię. Ujrzałam coś w rodzaju komiksu - jednak o wiele bardziej barwnego i piękniejszego niż takie zwykłe, które kupuje się w kioskach.
- Jakaś historyjka obrazkowa - odpowiedziała Manon, wzruszając ramionami. Przejęłam od niej kartkę i zaczęłam się jej przyglądać. Coś mi w niej nie pasowało, tylko nie wiem co... Znowu znajdowało się tutaj to dziwne pismo.
- Hmm... coś tu jest nie tak - mruknęłam, a koleżanka spojrzała na mnie zdziwiona. Rysunki przedstawiały dwie dziewczyny, najpierw przed lustrem, potem w Lodowym Kanionie, następnie uciekające...
- Niby co? - Prychnęła pogardliwie dziewczyna spoglądając z lekkim lekceważeniem na kartkę. Ja natomiast nadal przyglądałam jej się z zainteresowaniem. Jedna z dziewczyn na rysunku miała niebieskie włosy, druga wyglądała całkiem jak Manon...
- Klara, patrz, one całkiem przypominają nas, no nie? - Nagle zawołała moja towarzyszka, ale ja już domyśliłam się prawdy. Szczególnie po tym, iż niebieskowłosa na kolejnym rysunku trzymała w rękach kartkę...
- Nie Manon, ona nas nie przypominają - odparłam, kręcąc przecząco głową. - To jesteśmy MY.

Manon? Ta chwila napięcia  :p

czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Manon c.d. Klary

Powoli podniosłam się na drżących rękach. Wszystko przed oczami mi wirowało, ponad połowę widoku zasłaniały mi czarne ruszające się plamy. Potrząsnęłam lekko głową i syknęłam z bólu. 
-Manon?-powtórzyła po raz któryś Klara. Siedziała obok mnie i zmartwiona przyglądała mi się. Zerknęłam na nią i uśmiechnęłam się delikatnie. Szybko doszłam do siebie i cieszyłam się, że nic jej nie było. Pomogła mi powoli wstać. Otrzepałam się ze śniegu i zadrżałam. Im dłużej tu byłyśmy tym bardziej marzłam. Klara też. 
-To przypomina mi historię z księgi..-mruknęłam rozglądając się. 
-Masz na myśli okoliczności naszej "teleportacji"?
-Tak-zerknęłam na nią.-Może..-urwałam nagle widząc jakiś błysk w ścianie jaskini. Podeszłam do tego miejsca i przetarłam dłonią kamień. Ten obsypał się na ziemię ukazując błyszczący kawałek papieru. Dziewczyna również podeszła do ściany. Wyciągnęłam rękę by wyciągnąć papier ze ściany, lecz Klara wstrzymała mnie słowami.
-Może nie powinnyśmy?
-Dlaczego?-zerknęłam na nią zdziwiona.
-Zobacz ile już rzeczy zrobiłyśmy, których nie powinnyśmy. I jeszcze żadna z nich nie skończyła się dobrze.
-Jeśli nie będziesz próbować to nigdy nie dowiesz się czy było warto-popatrzyłam na nią poważnie. Dziewczyna pokręciła głową.
-Lepiej nie próbować. Znajdźmy po prostu sposób by się stąd wydostać-odwróciła się. Przewróciłam oczami i złapałam za ramię z powrotem odwracając przodem do siebie. 
-Może właśnie to nas stąd wyciągnie? 
-A jeśli nie?-w jej oczach czaiła się niepewność.
-A jeśli tak? Chcesz przegapić tą okazje?-Klara tylko spuściła wzrok-Jeśli tylko mi obiecasz, że uwierzysz w siebie i to, że nam się uda to ja obiecam ci, że cię stąd wydostanę, jasne?


Klara? Jakżesz to brzmi xD

Od Nezumi'ego c.d. Seeley


-A skąd ta pewność?- zerknąłem na nią, nie ukrywając złowieszczego uśmieszku.
-Bo... Cię już trochę znam-zerknęła nieco przejęta.
-Żartuje przecież- poręciłem głową, ciesząc się z tego, że ponownie udało mi się ją wkręcić.
-Ha ha... ale ty zabawny- mruknęła ściskając mnie nieco mocniej.
-Udusisz mnie jak tak dalej pójdzie
-Wiem- dodała triumfalnie.
-Jak się poznaliście?- wtrąciła Annie-Nigdy nie opowiadałęś mi o swojej znajomej.
-Nez... no wiesz co? Jak mogłeś- powiedziałą See, udając obrażoną.
-Nie widziałęm powodów, by chwalić się takim kłopotem jak ty- zaśmiałęm się, po czym ponownie rozpocząłem rozmowę z podopieczną- No cóż... poznaliśmy się niedawno. Wpadliśmy na siebie przypadkiem i od słowa do słowa jakoś umówiliśmy się na drinka i tyle. 
-Serio?- uniosła brew
-A liczyłaś na nieco romantyczniejszą opowieść- zażartował Manu.
Zerknąłem na See kryjąc uśmiech. Doskonale wiedziałęm, że w tej chwili oboje pomyśleliśmy o dzisiejszym poranku. Mimo to zostało to naszą tajemnicą... jak na razie.
-Daleko jeszcze?- zaczęli nudzić
-Jeszcze trochę- odparła See
-Strasznie długo już idziemy.
-Co ty nie powiesz- rzuciłem, wskazując na swój żywy bagaż.- Przypomnisz mi czemu Cię jeszcze nie zrzuciłem?
-Ale ty marudzisz... pomyśl czasem o innych- zaśmiała się.
Chcąc, nie chcąc, niosłem dziewczynę całą drogę. Miałem niewiele czasu, by pomyśleć jakim cudem nie wypadł mi jeszcze dysk, bo niedługo po tej rozmowie See krzyknęła triumfalnie, że dotarliśmyna miejsce. Wtedy zadowolona zeskoczyła z moich pleców, po czym chwyciła Manu za dłoń i pobiegła do wejścia. Ja tym czasem podążałem mozolnie z Annabelle przy boku.
- I jak Ci się podoba?
- Pogadałam trochę z Manu i okazuje się, że jest całkiem miły. See... jakimś cudem udało jej się Cię rozbawić, więc złego słowa o niej nie mogę powiedzieć.
- Cała ty- uśmiechnąłem się, obejmując ją ramieniem.- Jak chcesz to mogę zorganizować kolejne takie spotkanie. Choćby dziś wieczorem. Możemy iść na piwo we czwórkę, czy coś.
-Chętnie- uśmiechnęła się.
Widać było, że odpowiada jej towarzystwo... o dziwo. Rzadko kiedy wdawała się z kimś w dłuższe relacje poza mną. 
-A co to za tempo?! Ruchy staruszki- ryknęła znicierpliwiona See.
Pokręciłęm głową. Do teraz zastanawiam się, skąd u niej dziś tyle życia. Przyspieszyliśmy nieco kroku. Gdy weszliśmy do lokalu, See stała już prawie, że oburzona, tym, że musiała na nas tyle czekać.
-Oj no nie złość się już mała- zaśmiałem się, przytulając dziewczynę- W ramach przeprosin zapraszam dziś wszystkich na piwo, co wy na to?
-No nie wiem- Manu pokręcił głową.
-Zgoda... może się zrekompensujesz- dodała z blyskiem w oczach biało włosa.

<See? pomysły mi się kończą XD>

Od Miyu cd Manoon, Etsuko

Szłyśmy ulicami, deszcz nadal padał. Manoon dziwnie się zachowywała, cały czas gapiła się na ziemie, od spotkania z Etsuko ani razu na nią nie spojrzała. Szturchnęłam ją lekko w ramię.
- wszystko w porządku? - szepnęłam. Pokiwała tylko głową. Westchnęłam, ta ciągła cisza strasznie mnie irytowała. Spojrzałam na Etsuko. Ona zaś wyglądała na zamyśloną, co jakiś czas patrzyła tylko na Manoon. Z zamyślenia wyrwał ją słup. Akurat patrzyła na Manoon, i go nie zauważyła. Uderzyła w niego i upadła, masując czoło.
- nic ci nie jest? - spytałam dławiąc chihot i podając jej rękę. Nawet Manoon na nas spojrzała.
 
( Manoon, Etsuko? Wybacz za tą dłuższą nieobecność >_< chociaż Etsuko też mogła odpisać.-. )

wtorek, 11 sierpnia 2015

Od Klary c.d. Manon

Usłyszałam trzask, a chwilę później lód się pod nami załamał. Byłam niemalże pewna, iż zaraz wpadniemy w lodowatą wodę, które wleje nam się do nosa, stłumi krzyk i odbierze dostęp powietrza, po czym utoniemy w dwójkę, a nasze ciała zamienią się w dwie bryły lodu, które kiedyś odnajdą naukowcy i będą zastanawiać się: Kim one były i dlaczego zginęły?
Pomyślałam o rodzicach i o tym jak zareagują na wiadomość o tym, że zaginęłam i prawdopodobnie nie żyję. Ale mniejsza o nich - co zrobi beze mnie Charlie? Przecież ja jestem jego opiekunką, powinnam być teraz przy nim, pilnować go, a nie szwendać się po jakiś lodowych kanionach... On beze mnie sobie nie poradzi...
Uświadomiłam sobie, że nie utonęłam w momencie, gdy moje plecy zetknęły się z jakimś twardym podłożem. Siła uderzenia sprawiła, że nie mogłam złapać oddechu, a przed oczami latały mi wielobarwne plamy. Gdy wreszcie doszłam do siebie, zorientowałam się, iż jesteśmy w jakiejś ogromnej, skalnej jaskini.
- Manon? - Zawołałam do koleżanki, która nieprzytomna leżała kilka metrów dalej.

Manon? Przepraszam, ale nie miałam pomysłu :(

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Ogłoszenia parafialne

*Dzyń, dzyń, dzyń* Wstać sąd idzie!
Hmmm.. Chyba mi się kościół z sądem pomylił, ale co tam xD
Chodzi o opowiadania. Była krótka przerwa przez trzy dni, za co mocno Was przepraszam. Nie miałam weny i czasu :/ A moja wena w pewnym stopniu uzależniona jest od Kahir'a, który ciągle znika .-.
A co do Ciebie, Kahir'ze nasz kochany. Są wakacje, a jak ogólnie wiadomo wakacje są po to by wypocząć, a nie wykończyć się do reszty -.- Tak będę Cię o to męczyć, bo się martwię. I tak tutaj też będę się upominać, żebyś się nie wykańczał! >.<
Co do przyszłych dni. Będę starała się wstawiać opowiadania i odpisywać na nie, ale z góry przepraszam, jeśli pojawią się błędy ortograficzne czy literówki, bo najpewniej będzie ich sporo w moich opowiadaniach. A to dlatego, że przez najbliższy czas będę wstawiać i odpisywać z telefonu. Więc z góry przepraszam za błędy.
I jeszcze jedna sprawa.
PIĘKNY OCHRZAN DLA NIEPISZĄCYCH CZŁONKÓW
Przypominam, że czas na napisanie choć JEDNEGO opowiadania macie do środy. Większość z was ma opowiadanie do dokończenia.


Pozdrawiam i życzę weny, udanych wakacji itp, 
Seeley :3

Od Manon c.d. Klary

Pogrążona w myślach nie usłyszałam pytania. Lodowy kanion, śnieg, zimno, wiatr.. Coś mi to przypominało.. I te słowa z księgi.. Śnieg, kanion, ryk.. Chwila. Spojrzałam na Klarę, która wpatrywała się w "horyzont". Popatrzyłam w tą samą stronę i zamarłam.
-Co to jest..?-szepnęłam.
-O to samo pytałam ciebie-odparła dziewczyna nieco poirytowana. Nagle coś mi zaświtało.
-Legenda śnieżnego stwora..-mruknęłam pod nosem.
-Co ty tam mruczysz?
-Nie ważne, wiej!-pociągnęłam ją za nadgarstek w przeciwną stronę niż szło to "coś", co najprawdopodobniej było tytułowym bohaterem książki. Nie chciałam się upewniać, bo im bliżej było to coś tym większe się stawało. Przedzierałyśmy się przez śnieg do kolan najszybciej jak tylko mogłyśmy. Po kilkunastu metrach poziom śniegu zmalał aż do kostek.
-Uważajmy lepiej..-powiedziała Klara i zaraz po jej słowach coś zatrzeszczało i lód pod nami pękł, a my z krzykiem runęłyśmy w ciemność.

Klara? Wybacz, brak.. Wszystkiego ;-;

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Popatrzyłam na chłopaka spod byka i zaśmiałam się.
-Radziłabym uważać, bo wylądujesz przez przypadek na ulicy-mrugnęłam do niego prowadząc wszystkich na rynek w centrum miasta.
-Przez przypadek?-powtórzył. Odwróciłam się do nich i skinęłam głową z uśmiechem zerkając na Manu. Zastanawiało mnie czemu był taki cichy.. Nieśmiałość to ostatnia cecha, którą bym mu przypisała. Pokręciłam głową i spojrzałam z uśmiechem na Nez'a.
-Uważaj-mruknął. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, a zaraz potem wylądowałam z piskiem w krzakach. Cała trójka zaczęła się ze mnie śmiać, a ja parskając śmiechem próbowałam wygramolić się z krzaków. Po chwili podopieczny podał mi rękę i wydostał spomiędzy gałęzi. Otrzepałam się z liści i spytałam niebieskowłosego.
-Nie mogłeś wcześniej?
-Mogłem-wzruszył ramionami-Ale wtedy nie byłoby zabawy..
Uśmiechnął się zawadiacko. Przewróciłam oczami ze śmiechem.
-Jesteś wredny-powiedziałam i ruszyłam dalej.
-Kolejna trafna uwaga na mój temat-odparł uśmiechając się. Odwróciłam się do niego i położyłam dłonie na biodrach.
-Czyżby?-zapytałam mrużąc oczy. Kręcąc głową minęłam chłopaka i ponownie wskoczyłam mu na plecy.-Moim zdaniem najtrafniej opisuje cię osiołek-powiedziałam mu prosto do ucha.
-Ostrzegałem cie, że jeśli jeszcze raz mnie tak nazwiesz to pożałujesz.
-Krzywdy mi nie zrobisz-wzruszyłam ramionami i mocniej się do niego przytuliłam.


Nez? xD ja nwm co dalej ;-;

piątek, 7 sierpnia 2015

Od Klary c.d. Manon

Po tym, jak wciągnęło nad lustro, bałam się otworzyć oczy. Czułam tylko dojmujący chłód, jakby ktoś nagle zamknął mnie w zamrażarce. Leżałam również na czymś miękkim, aczkolwiek zimnym - jasne, to pewnie śnieg. Słyszałam świst wiatru. W końcu uchyliłam powieki i ujrzałam... lodowy kanion. Dookoła biało. Małe, białe śnieżynki opadały na ziemię bezustannie. Rozejrzałam się. Obok mnie siedziała Manon, nie mniej zdziwiona niż ja.
- Gdzie my jesteśmy? - Spytałam szeptem, gdyż panowała tu taka cisza, iż każde słowo niosło się echem po całej okolicy. Nie było tu nikogo oprócz nas - przynajmniej tak mi się wydawało.
- W lodowym kanionie - odparła dziewczyna. Na chwilę zajrzałam w jej myśli i wyczytałam, że boi się tak samo jak ja. No super. I po co ja się zgodziłam na tę wyprawę? Teraz już na pewno nie obejdzie się bez kłopotów.
- No co ty nie powiesz, Scherlocku? - Prychnęłam z sarkazmem. Postanowiłam trochę posterować emocjami mojej towarzyszki, żeby przynajmniej ona przestała być taka przerażona.
- Dobra, trzeba wziąć się do działania - stwierdziła po chwili, już bardziej pewna siebie. Odetchnęłam z ulgą. Nie liczyłam jednak na to, że Manon coś wymyśli - znajdowałyśmy się naprawdę w beznadziejnej sytuacji.
- Co to? - Zaciekawiłam się nagle, gdy ujrzałam na horyzoncie jakiś cień, który zmierzał w naszą stronę.

Manon?

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

Tak więc z dziewczyną na plecach pojawiliśmy się przed Manu- podopiecznym Seeley.
-Hejka, See. A to kto?-przywitał się z nią, patrząc na mnie nieco zaskoczony
-To mój osobisty wielbłąd-dodała wesoło, na co od razu została potraktowana należycie.
-Chociaż może osioł..-mruknęła, podnosząc się.
Wkrótce po tym przedstawiła nas sobie. Od razu się uśmiechnąłem, gdy w jego myślach usłyszałem "dziwny koleś"
See nadal podtrzymywała temat osiołka za co została potraktowana chłodnym, ale przyjacielskim spojrzeniem.
-Osiołek wkrótce będzie musiał chyba awansować też na kucharza i kto wie... może i dobermana- zerknąłem na nią.
-Jeszcze czego- prychnęła, ponownie próbując wdrapać się na moje plecy.
Wzruszyłem jedynie ramionami. Była prze urocza przyjmując takie zachowanie.
-Więc ruszaj mój dzielny osiołku- wskazała palcem przed siebie, próbując wyglądać niczym Napoleon.
-Jeszcze raz mnie tak nazwij, a zobaczysz, że ten osiołek nie jest jeszcze do końca posłuszny- zerknąłem przez ramię.
Manu podążał za nami nieco zakłopotany. Cały czas wodził za nami wzrokiem, nie oddzywając się nawet słowem.
-A to co dzisiaj taki nie w humorze? Kolejnego gbura mam dziś na głowie?- rzuciła rozweselona.
-Tak jakoś. Dokąd właściwie idziemy?- machnął ręką od razu zmieniając temat.
-Po Annie. Moją znajomą- wtrąciłem od razu, po czym pobiegłem przed siebie, gdy zniecierpliwiona białowłosa ponownie lekko mnie kopnęła.- Jak tak się chcesz bawić to proszę.
Ruszyłem biegiem przed siebie, co oczywiście spotkało się z radosnymi okrzykami dziewczyny. Oczywiście jak to z dodatkowym balastem nie zebrałem zakrętu i zaliczyliśmy piękny ślizg na trawie. Śmialiśmy się jak opętani, nie mogąc się podnieść. Każdy mięsień odmówił współpracy.
-Marny z Ciebie wierzchowiec- wycedziła, próbując się pobierać.
-A ty kiepskim jeźdźcem.
Dopiero Manu pomógł nam powrócić do pionu.
-Uważacie na siebie. Mogło się wam coś stać- rzucił w moją stronę.
Widziałem, że wolał powiedzieć "Mogłeś ją zranić debilu", ale bał się najwyraźniej reakcji See.
-Nie narzekaj- machnęła ręką.-To gdzie ona mieszka?
-Właściwie, to... wylądowaliśmy na jej trawniku- wyjaśniłem.- Pójdę po nią.
Otrzepałem się z trawy, po czym zastukałem kilka razy w drzwi. Niemal od razu podbiegła do nich brązowo włosa dziewczyna wzrostu mojej towarzyszki.
-Cześć Nez. W końcu jesteś- dodała uśmiechając serdecznie- A Ci to kto?
-To... znajomi. Chodź poznacie się- pociągnąłem ją lekko za nadgarstek.
Annie była nieco nieśmiała w kontaktach z ludźmi, więc oczywiście trzymała się za mną, nic nie mówiąc.
-Seeley i Manu, to jest Annabelle- przedstawiłem moją podopieczną, która tylko pomachała ręką, wydobywając z siebie krótkie "cześć".- Nie chowaj się, bo i tak Cię widzą.
Dziewczyna podeszła bliżej i podała każdemu z nich rękę. Już pamiętam czemu nigdy jej nie zabierałem do baru od czasu wypadku.
-To co? Chodźmy na jakieś piwo- zarządziła apostołka.
-Tak z rana, to chyba lekka przesada, nie sądzisz?- wspomniał Manu.
-Jeden pies... lody też dobre.
-To prowadź, mała- rzuciłem zawadiacko w jej stronę, za co znowu byłem obdarowany językiem.

<Seeley?>

czwartek, 6 sierpnia 2015

Od Klary c.d. Kahir'a

Gdy wróciłam do domu natychmiast pobiegłam do pokoju Charlie'ego, by zapytać go czy pójdzie ze mną na spotkanie z Kahir'em. Chłopak siedział na łóżku i czytał jakąś powieść.
- Hej, mam do ciebie sprawę - powiedziałam stając w drzwiach i opierając się o futrynę. Nie pamiętałam w ogóle jak wygląda to pomieszczenie i oglądałam je niczym po raz pierwszy w życiu.
- Tak? - Spytał mój podopieczny, patrząc na mnie znad książki. Nadal nie mogłam powstrzymać się przed czytaniem w myślach i wiedziałam, że Charlie trochę się boi tej "nowej" Klary, która nie pamięta jego, ani nic ze swojej przeszłości.
- Wybieramy się z Kahir'em wieczorem na miasto, być może do kina - zaczęłam tłumaczyć i zauważyłam, że chłopak nie zareagował z entuzjazmem na imię mojego znajomego - zwyczajnie nie przepadał za nim. - Chciałabym żebyś poszedł ze mną. Kahir też może przyjdzie ze znajomymi.
- No... nie wiem czy mam czas... - odpowiedział, ale wiedziałam, że i tak się zgodzi - nie puściłby mnie samej, szczególnie jeśli go poprosiłam o towarzyszenie. Gdy mieszkaliśmy jeszcze w domu dziecka zawsze był zły, gdy wracałam późno.
- Nie bądź zazdrosny - roześmiałam się głośno. Mógł sobie zaprzeczać - ja wiedziałam swoje. A tak naprawdę to wiedziałam dlatego, gdyż przeczytałam to w jego myślach... No cóż, mogłam mieć tylko nadzieję, że kiedyś zacznę to kontrolować.
- Nie jestem! - Zawołał chłopak, również uśmiechając się. Oczywiście, w końcu mi uległ i zgodził się pójść razem ze mną. Odradził zapraszać resztę rodzeństwa, gdyż stwierdził, że są "dziwni".
Po kilku godzinach wreszcie usłyszałam dzwonek do drzwi.

Kahir?

Od Manon c.d. Klara

Zerknęłam na dziewczynę przewracając oczami. Była zbyt strachliwa. I niby czemu była zła?! Sama się w to wpakowała. Pytałam ją czy na pewno tego chce. Zgodziła się. Więc niech nie strzela teraz fochów. Patrzyłam na książki przekręcając głowę w bok. Nie chciałam niczego na razie ruszać zwłaszcza, że ten tekst był jakiś dziwny. Litery, o ile można było tak nazwać te dziwne znaki, nie przypominały mi niczego co widziałam kiedykolwiek w swoim życiu. Westchnęłam rozglądając się po pomieszczeniu. Żadnych okien, drzwi czy czegokolwiek innego czym można by wyjść. Chociaż.. Skąd tu lustro? W miejscu przepełnionym książkami w jakimś dziwnym języku? Podeszłam powoli do lustra i uważnie przyjrzałam się mojemu odbiciu. Niby wszystko było w porządku, a jednak coś mi nie pasowało.. W zastanowieniu odwróciłam się i spojrzałam przed siebie. Półka z książkami, fotel, lampa, znowu książki.. Ponownie spojrzałam w odbicie. Książki, lampa, fotel, książki.. Chwila. Zerknęłam w tył, a potem ponownie w lustro. Cofnęłam się o krok. Lustro.. Wzięłam pierwszą lepszą księgę z brzegu i otworzyłam na losowej stronie odwracając do lustra. Zaciekawiona Klara podeszła do mnie zaglądając mi przez ramię.
-"Wtem spadliśmy w lodową przepaść. Ponad nami szalała śnieżyca mrożąca na kość wszystko co żywe. Byliśmy cali. Ocaleliśmy cudem. Jednak tylko tak nam się zdawało. Przez lodowy kanion przebiegło echo potwornego ryku."
Przeczytałam na głos z odbicia. Powierzchnia lustra zafalowała. Zerknęłam na dziewczynę i otworzyłam usta by coś powiedzieć, jednak nie zdążyłam. Lustro nas wciągnęło.
Spadłyśmy na coś miękkiego i zimnego.. Białe, mokre.. ŚNIEG?! Momentalnie owiał nas lodowaty wiatr. Rozejrzałam się do okoła. Byłyśmy w lodowym kanionie...


Klara?

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Skinęłam głową z lekkim uśmiechem, a po chwili Nez podał mi jakąś koszulkę i wepchnął do łazienki zamykając drzwi. Spojrzałam w lustro i parsknęłam śmiechem. Wyglądałam gorzej niż fatalnie. Szybko przeczesałam włosy palcami i doprowadziłam je do ładu, na tyle na ile byłam to w stanie zrobić w domu Nez'a. Przejrzałam się w lustrze ponownie i ledwo powstrzymałam się by nie wybuchnąć śmiechem. Wcale nie było lepiej niż wcześniej. Wcale a wcale.

Szliśmy chodnikiem przez park w Nyasume. W koszulce, którą dał mi Nezumi wyglądałam co najmniej komicznie, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo. Związałam ją jakoś tak.. Że nie mam pojęcia jak i wyglądałam.. Powiedzmy, że jak na noc spędzoną poza domem to całkiem normalnie. Mijaliśmy jakąś staruszkę z pieskiem, kiedy jej malutki piesek zaszczekał i zwrócił moją uwagę. Zatrzymałam się i kucnęłam drapiąc psiaka za uchem. Ten w podzięce polizał mnie po ręce i z werwą machał ogonem.
-Seeley!-zawołał Nez cały czas idąc przed siebie tym samym tempem. Spojrzałam na niego z szerokim uśmiechem i odkrzyknęłam
-Idę, idę!-zerknęłam jeszcze raz na staruszkę z uśmiechem i pobiegłam za chłopakiem. Będąc już blisko niego przyspieszam i w ostatniej chwili wskakuje mu na barana. Nezumi oczywiście musiał wyczytać to z moich myśli, bo tylko złapał mnie za uda tak, żebym nie spadła.
-Znowu mnie niesiesz-powiedziałam mu prosto do ucha ucieszona.
-Znowu jesteś ciężka-sapnął. Zerknęłam na niego zdziwiona, ale szybko zorientowałam się, że po prostu się ze mną droczy. Przewróciłam oczami ze śmiechem.
-Znowu jesteś ponury, ponuraku-cmoknęłam mu koło ucha. Nez się zaśmiał.
-Owszem, jestem-pokiwał głową. Ze śmiechem oparłam mu głowę na ramieniu. Przez moment panowała cisza, a potem jakby spod ziemi pojawił sie przed nami Manu.
-Manu!-zawołałam trochę za głośno. Nezumi skrzywił się zerkając na mnie trochę zły.
-Hejka, See. A to kto?-skinieniem głowy wskazał na niebieskowłosego.
-To mój osobisty wielbłąd-odparłam z szerokim uśmiechem. Nez prychnął i puścił mnie. Z piskiem zsunęłam się z chłopaka i stanęłam obok niego,
-Chociaż może osioł..-mruknęłam drażniąc Nez'a.
-Manu to Nezumi. Nezumi to Manu-przedstawiłam ich sobie szybko i dodałam-Idziesz z nami.
-Ale..-jęknął mój podopieczny,
-To nie było pytanie-powiedziałam z uśmiechem-Prawda, mój osiołku?-zapytałam słodziutkim głosikiem Nezumi'ego.


Nez? xD

Od Seeley c.d. Kahir'a

Powoli otworzyłam oczy. Nadal było ciemno. Więc czemu się obudziłam? Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że Kahir bez mrugnięcia okiem wpatruje się w sufit. Przez moment na niego patrzyłam, a potem szeptem spytałam
-Kahir..?
Blondyn drgnął jakby wyrwany z myśli. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się lekko jakby z ulgą. Przyjrzałam mu się uważniej siadając po turecku.
-Dlaczego nie śpisz?-spytał cicho. Wzruszyłam ramionami i przeczesałam chłopakowi włosy przyglądając mu się bardzo uważnie.
-Co się stało..?-spytałam po dłuższej chwili milczenia. W mroku nie widziałam dokładnie twarzy Kahir'a, ale wiedziałam, że się waha czy mi powiedzieć.
-Śnił mi się.. Dziwny sen..-chłopak po krótce streścił mi swój sen. Wsłuchana w jego treść patrzyłam w okno, za którym panowała ciemność. Kiedy blondyn zamilkł cisza panowała przez dłuższy czas. Pokręciłam głową i pochyliłam się nad chłopakiem.
-Powinieneś teraz spać. Zastanowimy się nad tym rano, a teraz już śpij..-szepnęłam i pocałowałam go w usta. Zeskoczyłam z łóżka i na palcach skierowałam się do kuchni.
-Gdzie idziesz?-pytanie Kahir'a zatrzymało mnie tuz przed drzwiami. Zerknęłam na niego z lekkim uśmiechem.
-Do kuchni, zaschło mi w gardle. Śpij..
Oparłam się plecami o lodówkę i przymknęłam oczy. Śmierć Rosaline, atak na Manu, pająk, tajemniczy mężczyzna, sen.. Za dużo tego wszystkiego. I jeszcze Kahir.. Dobre tyle, że nic mu nie jest. Na razie.. Ten sen.. Obawiałam się go. Jego znaczenia. Takie sny nigdy nie wróżą niczego dobrego. Pokręciłam głową by odgonić nie wesołe myśli. Otworzyłam szafkę wiszącą koło lodówki i wyciągnęłam kubek. Nalałam do niego zimnej wody z kranu i odwróciłam się. Nagle tuż przed nosem śmignęło mi srebrzyste ostrze noża. Pisnęłam zaskoczona i zrobiłam krok w tył. Potykając się o jakiś przedmiot na podłodze poleciałam do tyłu na posadzkę. Kubek z wodą z impetem uderzył w ziemię i rozpadł się na kilkanaście kawałków. Przez przypadek oparłam się ręką o jeden z nich kalecząc ją sobie. Nóż wbił się czubkiem ostrza w kafelki między moimi nogami.
-Co się stało?-aż podskoczyłam słysząc głos Kahir'a w ciemności. Skąd on się tu wziął?
-N..Nie wiem..-powiedziałam powoli wstając-Ktoś tu był.. Machał nożem..
Spojrzałam na swoją dłoń całą we krwi. Następnie w ciemność w dalszej części kuchni. Nadal miałam wrażenie, że ktoś tam stoi.


Kahir? Ja nie wiem co to jest >.<

Od Kahira CD Seeley

-Zostanę, tylko wezmę kąpiel...jeśli pozwolisz. I może chcesz coś do jedzenia? - Zapytałem przed odejściem do łazienki.
-Nie jestem głodna. - Uśmiechnęła się lekko. - Idź się lepiej kąpać.
-Już niemiła jesteś? - Pokiwałem głową.  - Idę, idę. - Dodałem całując Seeley w czoło. Zamknąłem za sobą drzwi. Dziewczyna udała się z powrotem do swojego pokoju i położyła się. Widząc jej zmartwienie w oczach poszedłem do łazienki. Umyłem się i wyszedłem w samych bokserkach. Po drodze do Sorrow udałem się do kuchni i wziąłem jabłko. Zerknąłem na jej twarz. Zasnęła skulona. Westchnąłem przytuliłem ją od tyłu. Przykryłem nas kołdrą a następnie zasnąłem.

Zobaczyłem przed sobą kilka różowiutkich jaj, a obok pająka z mężczyznom który zabił Rosaline O'Nail.
-Teraz już nam nie uciekniesz! - Wykrzyczał tajemniczy facet, a wokół mnie pojawiły się czerwone demony. Stały z bronią i tarczą. Byli cali z pancerza, prócz miejsca pod szyją. Trzymałem w ręku jakiś nóż, włócznie... nie widziałem... obraz mi się rozmazywał. Wtem spostrzegłem, że jeden z nich przebił moje żebra swoim mieczem. Osłabiony wziąłem swój nóż i wbiłem go w szyję rywala. Trafiłem, a jego "pancerz" opadł i ukazał się Ryan - stary kolega sprzed lat. Z miną nienawiści upadł, a zmarł z uśmiechem... jakby jego dusza została wyzwolona. Próbowałem podejść do śmiejącego się mężczyzny przede mną ale na darmo, jakbym szedł w miejscu... Nagle z ciemności przeniósł nas na łąkę. Wszyscy zniknęli... podszedłem do samotnego drzewa i dotknąłem jego kory. Odwróciłem się a za mną była Seeley z swoimi broniami. Jednak wyróżniało coś ją od tej Seeley którą znałem... Wpatrując się w jej ciało,  wbiła we mnie sztylet. Spojrzałem w dół, moje serce... Nagle czas zaczął się cofać... coooofaaaaać! Zamieniłem się z Sorrow miejscami... to ja ją zabiłem, kilkoma uderzeniami nożem w klatkę piersiową.

Obudziłem się lekko spocony. Zauważyłem na swojej ręce bliznę w jakimś kształcie, nie umiałem jej odczytać... ale nigdy wcześniej jej nie było. Nie myśląc jeszcze racjonalnie, cały zaspany położyłem się ponownie. Tym razem nie zasypiając. Leżałem tak długo, gapiąc się w sufit aż dziewczyna obok obudziła się.

Seeley?

Od Kahir'a CD Klary

Spałem na plecach z ręką poza łóżkiem. Nagle usłyszałem stukanie do drzwi mojego domu. Uniosłem na chwilę głowę. Gwałtownie znów ją położyłem na łóżko i otarłem oczy. Spostrzegłem właśnie, że zasnąłem w ciuchach zatem poprawiłem tylko włosy i podszedłem do drzwi.
-Mogę wejść? - Zobaczyłem Klarę, jednak nie czekała na odpowiedź i wtargnęła na mój teren. Przyznam... był tam bałagan, brakowało mi kobiecej ręki...
-Taaa... jasne. - Odparłem z opóźnieniem. - Właśnie wstałem... chcesz coś do picia? Herbaty?
-Pewnie.. - Przytaknęła i odsuwając brudne ubrania z kanapy usiadła. Zniknąłem za ścianą. Podczas gdy woda się gotowała miałem czas by coś zjeść.
-I przyszłaś tu by...? - Sapnąłem ziewając. Dziewczyna zabrała ode mnie szklankę i wzięła łyk gorącej herbaty. Wtem zaczęła opowiadać co wydarzyło się poprzedniego dnia po jej powrocie do domu. Daria i Neil byli apostołami. Opowiadała to z "podnieceniem", gestykulowała  i oddawała na twarzy różne uśmieszki. Gdy tylko Klara kończyła pewne zdania przytakiwałem. W końcu o wszystkim wiedziałem. Ufff... na szczęście skończyła opowiadać swoje przeżycia. Nie wiedziałem, że potrafi być taka rozgadana. No cóż...
Po skromnej wizycie Klary zaproponowałem jej spotkanie pod wieczór. Między innymi do kina, może w końcu wybiorę film który będzie jej pasować... Jednak ostrzegłem, że może się zjawić Alexander z kolegą i niby "przyjaciółką". Dodałem także, że może zaprosić Charliego oraz podopiecznych swoich rodziców.
Zgodziła się, jednak nie była pewna czy aby na pewno z kimś przyjdzie. I dobrze byłoby abym po nią przyszedł pod dom.
- Mam nadzieję, że nie będzie wygadywać innym jaki to mam brudel w domu o.O - Powiedziałem  sam do siebie.

Klara? Wybaczta nieobecność:c

środa, 5 sierpnia 2015

PRZYPOMNIENIE

Przypominam wszystkim członkom bloga o pisaniu opowiadań! W regulaminie wyraźnie napisane jest, że trzeba pisać DWA RAZY NA TYDZIEŃ. W związku z tym KAŻDY członek ma czas do niedzieli na napisanie opowiadania! Wyjątkiem są:
Klara
Nezumi
Seeley
Manon

RESZTA MA NAPISAĆ OPOWIADANIE INACZEJ DOSTANIECIE UPOMNIENIE, A POTEM ZOSTANIECIE WYRZUCENI.

Tak, Kahir. Ciebie też się to tyczy. Pomimo, że blog jest TWÓJ.

PRZYPOMNIENIE TYCZY SIĘ TEŻ PODPISANIEM REGULAMINU! KAŻDY KTO JESZCZE TEGO NIE ZROBIŁ MA OBOWIĄZEK TO ZROBIĆ.

Seeley

wtorek, 4 sierpnia 2015

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

See runęła na moje kolana, a potem niczym kot zsunęła się gładko na podłogę. Nie wiem po co to zrobiła, ale może mój śmiech nieco ją zapeszył.
Krótka speczka jak zawsze przeplatana była na zmienę moim i jej śmiechem.
-A o czym jeszcze myślę?- przymrużyła oczy.
Bez słowa patrzyłem na nią przez moment, krążąc po jej umyśle.
-Cóż... myślisz o Manu.. musisz wkrótce do niego zajrzeć, nie będę wnikać czemu... Zastanawiasz się nad tym co działo się ostatniej nocy i...
-No?
-Wiesz... ta myśl nie jest wyraźna, ciężko mi ją wyłapać, bo sama nie jesteś jej jeszcze świadoma w pełni- wyjaśniłem, nieco poważniejszym tonem.
-Co to jest?- zdziwiła się.
Moje usta pojawiły się kilka milimetrów od jej ucha.
-Szalejesz za mną- rzuciłem cicho, ale od razu ryknąłem śmiechem, widząc zdziwienie i zażenowanie Seeley.-Żartuje przecież!
Śmiałem się jak szalony, nawet wtedy, gdy jej prawy sierpowy zatrzymał się na moim ramieniu.
-Ale z Ciebie idiota- dodałą zakrywając twarz dłonią.
-Przynajmniej jedna szczera opinia na mój temat- dodałem, podnosząc się z ziemi.
Chwyciłem dziewczynę za dłoń i szarpnąłem mocno, przez co ta powróciła do pionu.
-Wiesz, że mnie wkurwiłeś?
-Nie prawda. Nie jesteś na mnie zła, tylko tak mówisz, żebym poczuł się głupio, ale jest to nierealne. Poza ty dobrze wiesz, że wyłapię każde niewinne kłamstewko... nawet Twoje.
-Jaki ty jesteś irytujący- jęknęła.-Nie ważne... jakieś plany?
-Ta... muszę iść do Annie. Ostatnio ją nieco zaniedbałem- westchnąłem ciężko.
-Ja w sumie też będę się zbierać. Manu też na mnie czeka, a musze się jeszcze nieco ogarnąć, przed wyjściem.
-Jak chcesz to skorzystaj z mojej łazienki. Dam Ci ręcznik, jakąś koszulkę, a potem pójdziemy razem... nie wiem gdzie mieszka Twój podopieczny, ale podejrzewam, że nie jest to zbyt daleko od Annabelle- skrzyżowałem ręce na piersi, czekając na jej decyzję.

<Seeley?>

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Od Klary c.d. Manon

Zobaczyłam Manon i zaczęłam do niej machać, gdyż zauważyłam, że w jednej ze ścian znajduje się tajne przejście. Nie miałam pojęcia dokąd ono prowadzi, widziałam jednak, że dziewczyna ucieka i musimy szybko się gdzieś schronić.
- Chodź tu szybko - złapałam ją za rękę, gdy podbiegła do mnie, pchnęłam jedną z książek w regale, a wtedy w ścianie otworzyły się małe, ukryte drzwi. Wciągnęłam za sobą dziewczynę, a w tym momencie drzwi na powrót zamknęły się.
- Już myślałam, że nie zdążę - wydyszała Manon, a ja spiorunowałam ją wzrokiem. Cała ta wyprawa zaczęła coraz mniej mi się podobać. Pomyśleć, że mogłam w tej chwili spokojnie siedzieć w domu.
- To nie jest mądre - westchnęłam i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Wyglądało tak jak reszta biblioteki - wszędzie znajdowały się książki, tylko że te różniły się od innych. Były większe i grubsze...
- Gdzie my jesteśmy? - Spytała Manon, a ja wzruszyłam ramionami. Nie miałam pojęcia co to za miejsce, chciałam już tylko stąd wyjść i znaleźć się znowu w Lighttown, albo gdziekolwiek byle nie tu.
- Nie mam pojęcia - mruknęłam. Coś mi tutaj nie pasowało. Światło było jakieś inne i cała ta atmosfera, jakbyśmy nagle znalazły się w jakimś innym wymiarze. Byłam pewna, że poniesiemy konsekwencje tego, iż tutaj weszłyśmy.
- Co to za książki? - Zaczęła zastanawiać się dziewczyna i podeszła bliżej by odczytać coś na ich grzbietach. Niestety, jednak pismo nie wyglądało na normalne. Było jakby zaszyfrowane.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to - warknęłam. Zaczęłam rozglądać się za wyjściem z tego okropnego miejsca, ale nagle uświadomiłam sobie coś przerażającego. Wyjścia nie było.

Manon?

Od Manon c.d. Klary

-Jesteś pesymistką i mnie nie doceniasz-szepnęłam do dziewczyny ze śmiechem. Poprawiłam włosy i "rozkołysanym" krokiem podeszłam do strażników. Znałam ich bardzo dobrze. Zresztą jak zdecydowaną większość apostołów w Lighttown. Mężczyźni spojrzeli na mnie lekko uśmiechnięci. Zmrużyłam lekko oczy i zanuciłam kołysankę. Strażnicy po kilku minutach osunęli się na ziemię zasypiając. Zaśmiałam się pod nosem i gestem ręki przywołałam do siebie Klarę. Po cichu weszłyśmy do świątyni. Przemknęłyśmy się bocznymi korytarzami do wielkich drzwi prowadzących do biblioteki świątyni. Pchnęłam ogromne drewniane drzwi, które otworzyły się ze skrzypieniem. Naszym oczom ukazały się rzędy półek sięgających sufitu. Każdy kawałek półki zajęty był przez książkę. Grubszą, cieńszą.. Jedne były czarne, inne niebieskie, jeszcze inne były w karmazynowych oprawach. Jednak wszystko łączyło się w jedność pod grubą warstwą kurzu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Otaczały nas tylko półki i książki, książki i półki. Przewróciłam oczami i skręciłam w prawo w najbliższy "korytarz". Słyszałam, że Klara ostrożnie stawia kroki tuż za mną.
-Teraz cicho..-szepnęłam zatrzymując się przy kolejnym skrzyżowaniu.-Gdzieś tu kręci się Strażnik biblioteki.. Nie chcesz go spotkać wierz mi.
Rozejrzałam się i, ciągnąc za sobą dziewczynę, przeskoczyłam do kolejnego rzędu. Kiedy usłyszałam ten charakterystyczny pomruk, przypominający ciągnięcie paznokci po metalowej tablicy, szybko wepchnęłam Klarę w szparę między szafkami.
-Znajdź przejście do innego pomieszczenia-szepnęłam i odbiegłam szybko czując jak czarna aura strażnika zaczyna mnie otulać. Musiałam odciągnąć go od koleżanki i zgubić go między półkami. Był jednak pewien haczyk. Strażnik znał na wylot bibliotekę, w dodatku był w stanie "podzielić się" na ciało i aurę, które mogły oddzielnie istnieć. Nagle przed sobą na entym z kolei skrzyżowaniu pojawił się czarny dym. Aura Strażnika. Prześlizgnęłam się pod nią sunąc kolanami po posadzce świątyni. Z ledwością podniosłam się w biegu i ostro zakręciłam w lewo przy ścianie. "Czyli biblioteka ma jednak koniec" przeleciało mi przez myśl. Nie miałam jednak czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo z daleka zobaczyłam machającą do mnie Klarę. W duchu zaczęłam się modlić, by dziewczyna znalazła inne wyjście lub cokolwiek podobnego.

Klara?

Od Klary c.d.Manon

Nie powiem, żeby do końca podobał mi się ten pomysł - przecież ja nigdy nie łamałam prawa, ani nie robiłam rzeczy nielegalnych, ale trochę głupio było mi odmówić Manon. Zresztą sama wyprawa zapowiadała się ciekawie...
- A jeśli nam się coś stanie? - Zapytałam trochę sceptycznie. Wiedziałam, że rodzice nie byliby zadowoleni, gdyby dowiedzieli się, że przy pierwszej lepszej okazji zapominam to, co wpajali mi przez tyle lat.
- Och, nie bądź taką pesymistką - odparła Manon, jakby chciała mnie nadal przekonywać. Zdawałam sobie sprawę, że muszę irytować wszystkich z tym swoim perfekcjonizmem, ale taka się urodziłam. - No cóż, jeśli nie chcesz...
- Dobra - w końcu zgodziłam się. Nie mogłam jej odmówić - po prostu nie mogłam. Zresztą - to tylko jeden raz. Gdyby ktoś mi to znowu proponował to już się nie zgodzę, ale tylko ten jeden raz... - Lecimy.
- Wiedziałam, że się zgodzisz - zaśmiała się dziewczyna i takim sposobem znalazłyśmy się przed Świątynią Bogów. Dopiero teraz zrozumiałam powagę sytuacji i pożałowałam, że przystałam na propozycję Manon. Zobaczyłam Strażników i nie miałam pojęcia jak niby mamy się dostać do środka niezauważone.
- Jak niby chcesz ich ominąć? - Syknęłam, patrząc zła na dziewczynę, że nas w to wpakowała. Ona jednak machnęła tylko lekceważąco ręką z zawadiackim uśmiechem.

Manon?

Od Manon c.d. Klary

Pomyślałam przez chwilę. Lighttow nie było miejscem, w którym było można znaleźć jakąkolwiek rozrywkę. Nagle coś przyszło mi do głowy.
-Byłaś kiedyś w Świątyni Bogów?-spytałam spoglądając w niebo.
-Nie-odparła po krótkim namyśle.
-W takim razie się tam wybierzemy-uśmiechnęłam się lekko. Złapałam Klarę za nadgarstek i pociągnęłam ją poza tłum.
-Ale czy to nie święte miejsce..?-dziewczyna próbowała nas zatrzymać.
-I co z tego? Nie ma zakazu wchodzenia.. W pewnym sensie-dodałam po chwili z błyskiem w oku.
-W pewnym sensie?!-zawołała. Kiedy w końcu wydostałyśmy się z tłumu puściłam Klarę. Odwróciłam się do niej i z uśmiechem powiedziałam.
-Owszem. Tylko Apostołom w "wyższych stref" wolno tam wchodzić. Ale strażników da się ominąć-wzruszyłam ramionami-W świątyni jest całkiem spora biblioteka z, nie powiem, ciekawymi książkami. Najfajniejsze są te z Czarnego Oddziału-zaśmiałam się pod nosem-Nadal bawi mnie ta nazwa. Krążą pogłoski, że gdzieś w bibliotece jest ukryte przejście do czegoś w rodzaju innego wymiaru czy coś takiego.. Słyszałam jak mówiły o tym dzieciaki Archaniołów-skrzywiłam się na tą nazwę. Nagle popatrzyłam na dziewczynę całkiem poważnie-Ale zanim tam polecimy, jedno ważne pytanie. Jesteś pewna, że chcesz tam iść? To może być trochę niebezpieczne i nie do końca "legalne"-wyciągnęłam w jej stronę otwartą dłoń-Więc jak będzie? Lecisz czy nie?


Klara?

niedziela, 2 sierpnia 2015

Od Klary c.d. Manon

- Ja też bym się chciała już stąd wyindywidualizować - poparłam Manon i ruszyłam w stronę miejsca, gdzie było mniej ludzi. Jakoś ten gwar mnie przerażał - nie przepadałam za nim mimo wszystko. - Za głośno tutaj.
- To gdzie idziemy? - Spytała dziewczyna, a ja w sumie nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć, gdyż nie miałam żadnego, konkretnego planu na ten dzień. Zazwyczaj tak wyglądało moje życie - siedzenie w domu.
- Nie mam pojęcia - wzruszyłam ramionami. Miałam jedynie nadzieję, że Manon coś zaproponuje, gdyż krótko mówiąc - nie byłam obyta i żadne miejsce nie przychodziło mi do głowy. - Masz może jakiś pomysł?

Manon? Wybacz tą powalającą długość mojego opowiadania :/

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Potarłam nos i naburmuszona patrzyłam na chłopaka. Po chwili wzruszyłam ramionami.
-Emmanuel Smith..-powiedziałam, a przed oczami pojawiła mi się postać podopiecznego-Najdziwniejszy chłopak jakiego znam. Czasem mam wrażenie, że to on jest moim opiekunem, a nie ja jego-zaśmiałam się krótko-Za życia.. Jak to brzmi. Kiedy byłam człowiekiem znałam go tylko z widzenia. On nigdy nie miał okazji nawet zwrócić na mnie uwagi.. Obracaliśmy się w innych warstwach. Szczyt i dolina. Tacy ludzie jak on nie zauważają takich jak ja-uśmiechnęłam się szeroko-A teraz to się zmieniło, bo zmieniłam się ja. Cóż innego mam ci powiedzieć? Mieszka tylko z matką, bo ojciec ich zostawił. Jego matka za mną nie przepada, zawsze jak mnie widzi to staje się zimna. I nie mam bladego pojęcia czemu, ale mnie wtedy przeraża-zaśmiałam się. Postukałam palcem w stół patrząc na kubek z dłoniach Nezumi'ego. Pokręciłam głową i spytałam
-Nie miałeś rano iść do Annie?
-Miałem-odpowiedział od niechcenia. Zmrużyłam oczy.
-A czy nie teraz jest rano?
-Jest.
-To czemu nie idziesz?-przekręciłam głowę w prawo.
-Bo mam ciebie.
-Że co..?
-W domu-przewrócił oczami i ponownie pstryknął mnie w nos. Z piskiem odchyliłam się do tyłu spadając prawie z krzesła.
-Przestań to robić! To boli..-potarłam ponownie nos.
-Bo ma-Nez lekko się uśmiechnął. Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona i uśmiechnęłam się. Chciałam zepchnąć go z krzesła, ale niebieskowłosy odchylił się przez co wylądowałam na jego nogach w połowie zwisając nad posadzką.
-No i co robisz?-spytał ze śmiechem. Warknęłam tylko pod nosem i ześlizgnęłam się na ziemię.
-To twoja wina-mruknęłam opierając się plecami o nogę stołu.
-Trzeba było o tym nie myśleć-zaśmiał się,
-Ciągle o tym zapominam-mruknęłam.-A o czym jeszcze myślę?


Nez? xD

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

Oparłem brodę o dłoń, nadal patrząc na dziewczynę z przymróżeniem oka.
-Zauważyłem- dodałem chwilę później, pociągając łyk herbaty.- Mniejsza, ma to swój urok.
Seeley zerknęła na mnie jak na debila... brzmiało to osobliwie, więc nie miałem jej tego za złe.
-Dużo facetów lubi mieć przy sobie roztargnioną duszyczkę, o którą mogą dbać niczym o psa. Bojowo nastawione znaczną część peszy- mówiłem obojętnie, nadal badając zawartość kubka.
-Doprawdy? A jakie ty dziewczyny lubisz?- rzuciła, przełykając kanapkę.
-Ja? Nie wiem... nie mam upatrzonego typu. Najważniejsze, żebym dorze czuł się przy tej osobie.
-A miałeś kiedyś dziewczynę?- wtrąciła, wbijając badawczy wzrok w moją twarz.
Zaśmiałem się pod nosem, kręcąc przecząco głową.
-A czy byłeś..
-Też nie- zaśmiałem się, czując zmieszanie dziewczyny.- Chociaż, tej opcji też nie wykluczam. Dziewczyna, chłopak. Bez różnicy. Większość myśli, że jestem chamem i woli trzymać się z daleka. Po części się z nimi zgadzam..
-Grunt to trzeźwo spojrzeć na siebie, nie?- wystawiła mi język, za co otrzymała lekki pstryczek w nos.
-Tak właściwie... to nic nie opowiedziałaś mi o tym Twoim podopiecznym. Chętnie teraz ja posłucham- skrzyżowałem dłonie, opierając się o oparcie krzesła.

<See? Jakąś akcje do fabuły musimy wcisnąć ^^>

sobota, 1 sierpnia 2015

Od Manon c.d. Klara

Popatrzyłam na nią trochę zdziwiona i wybuchnęłam śmiechem.
-A ja jestem Manon-uścisnęłam jej dłoń-I nie przesadzaj w tą ofermą. Każdemu się zdarza-uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. Nie znałam jej. Nawet jej wcześniej tu nie widziałam. Byłam tego pewna. Inaczej na pewno bym ją zapamiętała.
-Ale mi wyjątkowo często-zaśmiała się. Wzruszyłam ramionami z uśmiechem.
-Znam gorszych-pokręciłam głową ze śmiechem.
-Nie wierzę-odparła z uśmiechem na ustach.
-Może kiedyś ci udowodnię. Zmierzasz w jakimś konkretnym kierunku? Bo mnie osobiście bardzo się tutaj nudzi-skrzywiłam się rozglądając w około.

Klara? Krótszego nie mogłam, wiem v.v

Od Klary c.d. Manon

Przechadzałam się właśnie koło fontanny, wypatrując w tłumie jakiejś znajomej twarzy. Zatrzepotałam skrzydłami, a chwilę później poczułam przeszywający ból w ramieniu. Ujrzałam całego mokrego kota, który chwilę później zamienił się w dziewczynę.
- Wrzuciłam się do wody? - Zapytałam patrząc na apostoła. Nie wyglądała na początku na zadowoloną, ale po chwili zaczęła się śmiać. Odetchnęłam z ulgą - nie chciałam się z nikim kłócić. - Przepraszam, bardzo cię przepraszam! Wybacz, nie zauwa...
- W porządku, nic się nie stało - dziewczyna machnęła ręką, ja jednak nadal czułam się trochę nie swojo - nie znałam jej i nie wiedziałam czego mam się po niej spodziewać. Postanowiłam się przedstawić.
- Jestem Klara - wyciągnęłam do niej rękę i moja rozmówczyni już miała ją uścisnąć, gdy ja w tym momencie przepadłam przez wystający krawężnik i pewnie runęłabym jak długa, gdyby nie nowa znajoma, która złapała mnie za ramię w ostatniej chwili. - I jestem największą ofermą świata.

Manon? Moja wena poszła w las :/

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Przewróciłam oczami.
-A mogę się chociaż ubrać?-spytałam parskając śmiechem. Chłopak zerknął na mnie i podnosząc ręce do góry wyszedł z pokoju. Gdy mijał framugę odpowiedziałam na jego pytanie.
-Cokolwiek.. W sumie kanapki wystarczą. Z czymkolwiek. Zjem prawie wszystko-powiedziałam to wszystko na jednym wdechu, zanim Nez zdążył zapytać o cokolwiek. Szybko się ubrałam, pościeliłam po sobie łóżko i poszłam do kuchni. Ziewając oparłam się o blat obok niebieskowłosego przygotowującego kanapki.
-Dziękuję za przyniesie mnie..-wypowiadając te słowa uświadomiłam sobie jak bardzo głupio one brzmią i jak bardzo ja sama jestem dziecinna. Z chrząknięciem odwróciłam wzrok w stronę okna.
-Słyszałam to co wczoraj mówiłeś-powiedziałam wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w jakiś punkt za oknem.-O czytaniu w myślach.. Mów co chcesz, ale moim zdaniem to bardziej uciążliwe niż przydatne. Nie wiem czy bym chciała wiedzieć co wszyscy o mnie myślą.
Popatrzyłam na chłopaka, który z uśmiechem mi się przyglądał. Przekrzywiłam lekko głowę i posłałam mu zaciekawione spojrzenie.
-Patrzysz na to tylko z jednej strony-wzruszył ramionami i postawił na stole talerz pełen kanapek-No cóż. Siadaj i jedz
Popatrzyłam na śniadanie wielkimi oczami. Dopiero widząc te pyszności uświadomiłam sobie jak bardzo głodna jestem. Usiadłam na krześle opierając jedną nogę o siedzenie. Zajadając trzecią kanapkę spostrzegłam, że Nez z uśmiechem na mnie patrzy. Prawie się zadławiłam. Odłożyłam kanapkę i schowałam się za kolanami piskliwym głosem wołając
-Nie patrz jak jem! Peszysz mnie!
Usłyszałam jak chłopak się śmieje.
-Dlaczego?
-Nie wiem.. Po prostu mnie peszysz. Nie patrzy się jak jem!
Po chwili zorientowałam się, że znowu zachowuje się dziecinnie. Otuliłam nogi rękami i wpatrywałam się bez słowa w stół. Czułam na sobie spojrzenie Nezumi'ego.
-Mam osiemnaście lat, a czasem zachowuje się jakbym miała siedem-pokręciłam głową z lekkim uśmiechem.

Nez? Wybacz :c

Od Manon

Chodziłam po targu w tę i nazad nudząc się niemiłosiernie. Przyglądałam się innym apostołom, owocom, warzywom. Wszystko tu znałam. Wszystko było takie same. Przybrałam postać czarnego kota. Jak zwykle na łebek miałam wciśniętą zieloną czapkę z wielkimi oczami żaby. Wdrapałam się na jeden z "daszków" kramu i ułożyłam się wygodnie. Przymknęłam oczy wsłuchując się w hałas. Pomiędzy krzykami, pomrukami, przeprosinami i wszystkim innym do moich uszu dotarła jakaś melodia. Starałam się w nią wsłuchać ignorując pozostałe dźwięki. Gdy mi się to w końcu udało ktoś pociągnął mnie za ogon. Z sykiem spadłam na jabłka i machnęłam łapą z wysuniętymi pazurami w stronę kobiety, która zaskoczona patrzyła na mnie z otwartymi ustami. Wytrzepałam się i zeskoczyłam na ziemię kierując się w stronę centrum targu, gdzie znajdowała się spora fontanna. Usiadłam na murku, jednak już po chwili jakaś dziewczyna zepchnęła mnie do wody skrzydłami. Ponownie zasyczałam i wskoczyłam apostołowi na ramie wbijając mu w nie pazury. Dziewczyna syknęła, a ja zeskoczyłam jej na kolana. Byłam cała mokra. Wytrzepałam się ochlapując ją i spadając na kostkę przybrałam postać anioła. Popatrzyłam na siebie. Ociekałam wodą, a z nosa ciekła mi stróżka chlorowanej wody. Zaśmiałam się patrząc na apostoła.

Klara? Zero pomysły >.<

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

Bawiliśmy się doskonale, a właściwie to ja, bo See nadal próbowała oswobodzić się z uścisku. Gdy to nie pomagało, ułożyła głowę na moim ramieniu. Nuciła coś... nie wiem co, ale było to przyjemne dla ucha. Sam nawet poczułem się lekko zmęczony, ale na tyle przytomny, by czuć, że ta już odpływa. Szturchnąłem ją palcem, co momentalnie ją wybudziło. Popłynęła na brzeg, gdzie leżała na drewnianych deskach.
Sam w końcu ruszyłem jej śladami i gdy tam dotarłem, już spała w najlepsze, ale gdy usiadłem obok, ponownie się wybudziła.
-Jak to właściwie jest? Z tym czytaniem w myślach?
-Co masz na myśli?- zerknąłem na zaspaną dziewczynę
-Po prostu opowiedz o tym. Kontrolujesz to czy nie? I w ogóle...
-Pewnie uśniesz podczas mojego monologu, ale chyba o to chodzi, nie? No więc... na samym początku ciężko było mi to kontrolować. Słyszałem każdą myśl, jaka przewinęła się u człowieka, którego mijałem. Było to dla mnie niezwykle irytujące, ale z czasem nauczyłem się zagłuszać myśli innych. Teraz spokojnie mogę wejść w dowolny umysł i wygrzebać co mi się żywnie podoba. Myśl, sekret... nawet wspomnienie- mówiłem, ale tak jak podejrzewałem... na próżno, bo See już drzemała w najlepsze.- Przynajmniej nie muszę Cię już ubierać.
Wykonałem cały rytuał ubioru glanów i zaraz po tym, wcisnąłem rękę pod kolana dziewczyny, a drugą okryłem ją swoją kurtką, gdyż noc nie należała do najcieplejszych.
Jej głowa oparła się nieświadomie o mnie i tak też dotarliśmy do naszego miasta.
-Gdzie teraz?- prychnąłem cicho do siebie, wkradając się do głowy mojego "bagażu".
Mieszkała spory kawałek od mojego domu, a nie miałem zbytniej ochoty, przemierzać takiego dystansu.
Ruszyłem, więc w miejsce, które było mi najlepiej znane. Wyjąłem klucz z kieszeni, po czym wcisnąłem go do zamka w drzwiach, a te otwarły się, lekko skrzypiąc.
See ułożyłem w sypialni na łóżku, a sam zasiadłem obok niej. Spała wyjątkowo twardo, co było dla mnie, aż dziwne.
Nie tracąc czasu, ułożyłem się na kanapie w salonie. Nie długo zacznie świtać, a to znak, że zbliżała się piąta rano. Oczy same zaczynały mi się zamykać i nawet nie wiem kiedy zdołałem usnąć. Wiem natomiast kiedy się obudziłem. Dokładnie kilka sekund po dziewczynie:
-Nez!- darła się w najlepsze.
Usiadłem na kanapie, przecierając oczy. Nie spieszyłem się, by dotrzeć do sąsiedniego pokoju.
-Dobry See, Co jest?- oparłem się o framugę, jeszcze nieco nieprzytomny.
-Możesz mi powiedzieć co ja tu robię?
-Hmmm... zapewne jeszcze kilka minut temu tu spałaś, teraz siedzisz na moim łóżku i wpatrujesz się we mnie z nienawiścią- dodałem lekko się uśmiechając.
-Nie bądź bezczelny- fuknęła, zakrywając się kołdrą.-Mogę wiedzieć co moje rzeczy robią na szafce obok?
-Leżą- wzruszyłem ramionami, za co dostałem wściekłe spojrzenie- Wczoraj pływałaś przy mnie bez nich. Nie wiem czemu się teraz o to tak złościsz. Daje słowo, że nie zdjąłem z ciebie nic więcej- zaśmiałem się, siadając obok dziewczyny.
-Daje słowo, zabiję Cię, jak tylko się ubiorę.
-Oj tam- machnąłem ręką, padając obok niej.- Co chcesz zjeść?
To pytanie pozostawiła bez odpowiedzi.
-Słuchaj... wolałem, żebyś spała u mnie jak ja u Ciebie, bo nie chciałoby mi się wracać z Twojego domu do mnie. To prawie na drugim końcu miasta. Uznałem, że lepiej, gdybym to ja zrobił Ci śniadanie, niż się na nie wprosić niczym ostatni dupek, ale następnym razem chętnie ja czekałbym na śniadanie- patrzyłem na nią.
-Jesteś cholernie wkurwiający- parsknęła bezsilnie.
-Taki mój urok. To na co masz ochotę?

<See? Ojojoj... co zjemy, bo taki problem życiowy XD>

piątek, 31 lipca 2015

Od Klary c.d. Kahir'a

Poczułam się nieswojo, przestępując próg mojego domu. Brakowało mi Kahir'a, gdyż był jedyną osobą, którą dobrze znałam w moim "nowym" świecie. Cieszyłam się jedynie, że jest tutaj mój podopieczny, natomiast panicznie bałam się spotkania z rodzicami. Co powiedzą na moją amnezję?
- Klara! - Do przedpokoju wpadła kobieta - moja matka, jeśli dobrze zapamiętałam ją ze zdjęcia. Chyba ucieszyła się na mój widok, wyglądała jednak na zmartwioną. Za nią pojawił się ojciec.
- To prawda, że straciłaś pamięć? - Zapytał surowym głosem i oboje wprowadzili mnie do salonu. Nie było tam ani Charlie'ego, ani dwójki pozostałych dzieci, co lekko mnie przeraziło. Sam na sam z dwójką obcych ludzi...
- Zupełnie - odparłam, przygryzając wargę. Znowu wyraźnie słyszałam myśli moich rozmówców. Oboje mi wierzyli, wszakże - tak jak mówił Kahir - byłam dosyć grzeczną dziewczynką.
- Nie pamiętasz o tym, że jesteś Apostołem? - Zapytała Daria i natychmiast zaczęła mnie uspokajać, widząc moją przerażoną minę, gdyż byłam pewna, iż nikt nie może o tym wiedzieć. - My też nimi jesteśmy. Nie jesteś adoptowana, jako jedyna jesteś naszym prawdziwym dzieckiem. Susan jest moją podopieczną, Knox natomiast podopiecznym Neila. Twój jest Charlie.
Zaczęli mi wszystko tłumaczyć, jednak po tej rozmowie czułam tylko jeszcze większy mętlik w głowie. Nie miałam nawet siły ruszyć swojej księgi. Natomiast z samego rana wybrałam się do Kahir'a by mu o tym wszystkim opowiedzieć.

Kahir?  :( Nie potrafię wymyślić nic sensownego.

Od Seeley c.d. Kahir'a

Wzięłam głęboki wdech otwierając usta by coś powiedzieć. Jednak nagle w mojej głowie pojawiła się pustka. Nie wiedziałam co powiedzieć, co myśleć.. Co zrobić. Spuściłam głowę i przymknęłam oczy.
-Możemy wracać do domu..?-spytałam. Po wypowiedzeniu tych słów poczułam jak nogi uginają się pode mną. Wcześniej nawet nie zwróciłam uwagi, że byłam taka zmęczona.
-Jasne-powiedział blondyn, lecz jeszcze przez moment mnie otulał. Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam, że jesteśmy w Lighttown przed Bramą. teleportacja, no tak.. Zapomniałam. Chłopak powoli wypuścił mnie z uścisku. Przez chwilę stałam próbując utrzymać się na nogach. Nagle poczułam jak Kahir bierze mnie na ręce. Przez chwilę patrzyłam na niego zdziwiona, lecz po chwili bez słowa wtuliłam się w chłopaka.
Po drodze musiałam przysnąć, bo kiedy ponownie otworzyłam oczy leżałam pod kołdrą we własnym domu. Usłyszałam skrzypienie wejściowych drzwi, więc szybko wstałam i potykając się po ciemku o różne przedmioty pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je z rozmachem i przytrzymując się framugi powiedziałam do chłopaka, który zdziwiony patrzył na mnie.
-Kahir.. Nie zostawiaj mnie samej..-popatrzyłam na niego prosząco. Co ja właściwie robiłam? Nie wiedziałam tego i nawet nie chciałam się nad tym zastanawiać. Chciałam po prostu.. Żeby został.

Kahir? Brak weny, romantyczność to nie moja bajka ;_;

Od Kahir'a c.d. Seeley

Poczułem "ukłucie" w sercu gdy dowiedziałem się, że Seeley słyszała słowa Alexandra.
-Mogę Ci wszystko wyjaśnić. Powiedzieć... o ile tego chcesz.
-Nie, wolę nie. - Wciąż spoglądała w niebo, a na jej odkrytej skórze zauważałem dreszczyk.
-Na pewno wyrwałaś to z kontekstu. Nie słyszałaś całej rozmowy, prawda?
-No tak, prawda. - Zniżyła głowę. Patrzyła przed siebie zakładając ręce na pierś.
-Więc nie wiesz, co mu jeszcze naopowiadałem. Nie wyciągaj pochopnych słów.
-A więc co mu powiedziałeś? - Mruknęła pod nosem. Zacisnęła ręce jeszcze bardziej i ponownie spojrzała w niebo robią krok w przód.
-Nie chciałaś wiedzieć. - Uśmiechnąłem się z kpiną.
-Już chcę. - Zmieniła zdanie. Nie mogąc złożyć zdania najpierw podszedłem do jej pleców. Otuliłem ją kładąc swoją brodę na jej ramię. W pewnym momencie jeszcze bardziej ją przytuliłem i odpowiedziałem na jej pytanie.
-Że nie byłaś pierwszą lepszą. Że alkohol to wymówka, a tak naprawdę coś mnie do Ciebie "ciągnie". Nie potrafiłem się jednak obronić przed jego kpinami o innych dziewczynach. Może i nie różnie się od innych facetów... ale no cóż... - Na koniec odchrząknąłem bojąc się jej reakcji. Miałem tylko nadzieję, że i tym razem mnie nie będzie próbowała utopić. Na szczęście nie było tutaj fontanny... a... niestety było bajorko. Nagle Seeley wzięła głęboki oddech, po czym zbierała się na słowa.

Seeley? ._. romantyk to ze mnie nie jest.. xDDD

Od Kahira c.d. Klary

Pomyślałem sobie, że będę musiał uważać na pewne myśli. Dziewczyna na przeciwko mnie głupio się uśmiechnęła. Miałem przeczucie, że nawet teraz siedzi w mojej głowie.
-To może dwie małe pizze? Dla Ciebie bez mięsa a dla mnie full dodatków. - Dodałem, aż na samą myśl ślinka mi ciekła.
-No dobra. - W samą porę zjawił się kelner. Wraz z Klarą złożyłem zamówienie. Gdy już nas obsłużono a pizza leżała przed nami przed jedzeniem otarłem dłoń o dłoń.
-Mmm.... smakowicie pachnie. - Zerknąłem na swoje jedzenie porównując zamówienie dziewczyny.
-No to smacznego. - Mruknęła z uśmiechem i zaczęła się delektować. Odwzajemniłem uśmiech. Po kilku minutach mała pizza została przeze mnie zjedzona. Z ciekawością spojrzałem się na Klarę. Został jej jeden kawałek.
-No jedz. Co tak się obijasz?
-Nie jestem Tobą. Nie jem wszystkiego na raz. - Fuknęła gryząc pizzę.
-Okej, okej. Idę po coś do picia. Chcesz coś?
-Możesz mi wodę wziąć. - Kiwnąłem głową i udałem się do baru. Zakupiłem dwa napoje i wróciłem do stolika.
W pełni najedzeni oddałem książkę Klarze i odprowadziłem ją do domu Charliego. Po wydarzeniach z dnia, udałem się do Lighttown. Od razu do przybyciu do swojej chatki zasnąłem.

Klara? x.X oddaj wenę.

czwartek, 30 lipca 2015

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Popatrzyłam na niego naburmuszona. Chłopak się zaśmiał, jednak nie miał zamiaru mnie puścić. Oparłam brodę na jego ramieniu i zaczęłam cicho nucić powoli przymykając oczy. Nagle Nez dźgnął mnie palcem w żebra przez co podskoczyłam z piskiem.
-Bez takich!-zawołałam ze śmiechem rozbudzając się.
-Co ja poradzę? Zasypiasz w wodzie-zaśmiał się i wypuścił mnie z uścisku. Odpłynęłam kawałek i wyszłam na pomost. Położyłam się i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam jak niebieskowłosy siada obok.
-Zmęczona?-zaśmiał się. Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam głową.
-Serio będziesz musiał mnie nieść-powiedziałam i otworzyłam jedno oko by spojrzeć na jego reakcję. Wzruszył tylko ramionami. Ponownie zaczęłam nucić pod nosem machając w powietrzu ręką. Chłopak zaczął się śmiać.
-Próbujesz coś złapać?
-Naśmiewaj się-mruknęłam, lecz nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu-Będziesz mnie niósł, zobaczysz. To jest groźba!
-Jak dla mnie spoko-powiedział ze śmiechem. Przewróciłam oczami.
-Jak to właściwie jest? Z tym czytaniem w myślach?
-Co masz na myśli?
-Po prostu opowiedz o tym. Kontrolujesz to czy nie? I w ogóle..-mruknęłam ziewając. Byłam coraz bardziej zmęczona.


Nez?

100 pościk :3

Się aż przeraziłam xD Mamy 100 postów na naszym blogu ^^
Oficjalnie obwieszczam iż jestem z Was wszystkich dumna :D 100 to taaaaaakaaaaa okrąglutka liczba *-*
Dobijamy do 200? ;D
Być może coś z tej okazji się pojawi, ale najpierw muszę złapać w swoje łapki naszego kochanego Kahir'a ♥ Bo gdzieś mi się ostatnio zgubił ;__;
A teraz pięknej weny jak do tej pory, by wystarczyło jej na kolejne 100 postów i więcej ;D

Seeley,
robiąca za kotka, Mrrraw =^.^=

Od Seeley c.d. Kahir'a

Zaniepokojona spojrzałam na lekarza. Żołądek zwijał mi się w kłębek z nerwów i nawet gorąca czekolada mi nie pomagała.
-Wszystko będzie w porządku-pokiwał głową-Całe szczęście kula przeszła nisko, bo gdyby dostał trochę wyżej..
-Ale..?-pogoniłam lekarza widząc w jego oczach, że jednak coś jest nie tak.
-Ale musi pozostać na kilka dni w szpitalu. Nie jesteśmy pewni, bo badania z jakiegoś powodu nie są dokładne, ale pacjent najprawdopodobniej ma jakąś przewlekłą chorobę-wzruszył ramionami. Przez sekundę miałam ochotę go zabić.
-Mogę go zobaczyć?
-Co prawda nie jest pani jego rodziną..-mruknął jednak przepuścił mnie do drzwi-Z drugiej strony korytarza jest wyjście na kolejny oddział, niech tam pani go szuka. Pana jednak nie mogę wpuścić-zwrócił się do Kahir'a. Szybko minęłam lekarza i przebiegłam przez korytarz wpadając do innego oddziału. Zaskoczona pielęgniarka popatrzyła na mnie nie wiedząc co ma zrobić. Przymknęłam oczy i truchtem pobiegłam do sali, na której leżał mój podopieczny. Był nieprzytomny. Jednak czułam, że wszystko z nim w porządku. Oczy po raz kolejny tego dnia wypełniły mi się łzami. Pokręciłam głową nie mając sił by do niego podejść. Odwróciłam się wpadając jednocześnie na Kahir'a. Popatrzyłam na niego zdziwiona jego obecnością. Na jego ustach na moment pojawił się delikatny uśmiech. Minęłam go chcąc jak najszybciej opuścić szpital.
Szliśmy główną ulicą w nie do końca określonym kierunku. Po prostu szliśmy przed siebie. W ciszy. Oboje zatopieni we własnych myślach. Popatrzyłam przed siebie na ciemną ulice oświetloną jedynie latarniami.
-Dziękuję..-mruknęłam ni z tego, ni z owego. Blondyn przystanął, zrobiłam to samo. Lekko się uśmiechnęłam i podeszłam do niego bliżej. Nagle spojrzałam w bok i odsunęłam się o krok.
-Dlaczego właściwie tutaj jesteś..?-zaryzykowałam. Od wyjścia ze szpitala dręczyły mnie pytania dotyczące chłopaka i tego co się wydarzyło.-Przecież Alex mówił..-urwałam nie chcąc wkopać podopiecznego kolegi.
-Co mówił?-spytał nieco podejrzliwie.
-No.. Że przespałeś się ze mną tylko przez alkohol.. I że już dziś będziesz miał inną..-pokręciłam głową-Zresztą.. Nie odpowiadaj.. Nie jestem pewna czy chce znać odpowiedź-spojrzałam w niebo i zadrżałam od podmuchu wiatru.

Kahir? ;-;

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

Księżyc dawał jasne światło, dzięki czemu mogłem dostrzec zmęczenie dziewczyny.
- Kto by pomyślał, że ty w ogóle się męczysz- zaśmiałem się
- Wiesz, udawanie Twojej drugiej połówki jest męczące.
- To pływaj, bo wolę mieć pewność, że nie dostanę za niesienie cię- prychnąłem
- Dostaniesz jak będziesz mnie wkurzał idioto
- To ty taka?- uniosłem brew, a następnie chwyciłem dziewczynę za nadgarstki, przyciągając do siebie- I co teraz?
- Lepiej mnie puść łajzo- rzuciła w chytrym uśmiechem
- Wydaję mi się,że tego nie zrobię
Seeley zaczęła się szarpać jak jakaś ryba, ale nie była w stanie za wiele zdziałać. W końcu zaczęła opadać z sił, co wywołało u mnie zaciesz. Puściłem ją, a ta w mig to wykorzystała ciągnąć mnie na dno. Pod taflą wody było o wiele ciemnej, ale ustalenie położenia See nie było trudne ze względu na moją zdolność. Gdy ta chciała mnie złapać od tyłu, podwrociłem się, po czym objąłem ją w taki sposób, że nie była w stanie uwolnić rąk.
- Znowu wygrałem- rzuciłem gdy tylko zaczerpnelismy tchu.

<Seeley >

Od Klary c.d. Kahir'a


Patrzyłam na niebo, które co chwilę rozświetlały pioruny i pomyślałam, że uwielbiam burzę. Zabawne, nie pamiętam kim jestem, ale wiem, co lubię. Przynajmniej zaczynam zyskiwać jakaś tożsamość. Zawsze coś.
- To jaką pizzę zamawiamy? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Kahir'a. Spojrzałam na chłopaka, potem na menu i przygryzłam wargę. Nie wiedziałam jakie dodatki lubię, ani nic... Lecz nagle coś mi się przypomniało.
- Jakąś bez mięsa - odparłam, szukając w karcie czegoś, co pasowałoby do mojego gustu. Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem, jakby chciał mnie zapytać "dlaczego", więc szybko dodałam:
- Jestem wegetarianką.
- Skąd... zaraz? Pamiętasz? - Zapytał z nadzieją, ale niestety, musiałam pokręcić przecząco głową. Moja pamięć nadal nie była skłonna odpowiadać na pytania, które jej zadawałam, zupełnie jakby ogłuchła.
- Niestety nie - westchnęłam cicho. Bardzo chciałabym pamiętać, cokolwiek, nawet taką głupotę jak to, jaką lubię pizzę, jakiej muzyki słucham i czy czytam książki, a jak już to jakie? Fantasy czy romantyczne? - Przeczytałam to w myślach Charlie'ego. Nie potrafię tego kontrolować, nawet teraz cały czas czuję się, jakbym siedziałam w twojej głowie...

Kahir? A o czym myślisz? :D

Od Kahir'a c.d. Seeley

Przegarnąłem włosy. Patrząc z góry na dziewczynę zaczynałem siebie obwiniać w myślach. W końcu to ja nieznacznie się do niej zbliżyłem, nie mogłem się powstrzymać. Ale kolej tej rzeczy tkwiła w tym, że białowłosa czymś przyciągała mnie do niej.
Przerwałem myśli i ukucnąłem. Położyłem dłoń na ramię załamanej dziewczyny.
-Wyjdzie z tego, zobaczysz... To nie tylko twoja wina. Jak chcesz... mogę zniknąć raz na zawsze. - Wypowiadając ostatnie słowa dziewczyna wręcz "wskoczyła" na mnie i mnie mocno przytuliła. Zaskoczony upadłem na ziemię, a ona wraz ze mną.
-Ani mi się wasz. - Powiedziała ocierając łzy. Kobiety to jednak zmienne są. Położyłem swoją dłoń na jej policzku a łzę otarłem kciukiem.
-Uwierz, nie chcę Cię skrzywdzić... ani nie chciałem. - Seeley lekko uśmiechnięta wstała. Zrobiłem to samo. - Wiesz do jakiego szpitala go zabrali?
-Tak.. - Mruknęła cicho pod nosem. Niepewny objąłem ją jedną ręką w tali i podeszliśmy do ulicy. Wezwaliśmy taxi.
Będąc w szpitalu zobaczyłem ciało Manu które było zabierane do sali operacyjnej. Z Seeley czekaliśmy aż do końca. Zmartwiona Sorrow aż z nerwów rozciągała swoje rękawy od bluzki. Przyniosłem jej gorącą czekoladę na uspokojenie i przysiadłem się do niej. W końcu podszedł do nas lekarz. Wstaliśmy i czekaliśmy na dobrą nowinę.

Seeley? Brak pomysłu :c

Od Kahir'a c.d. Klary

-Przynajmniej nigdy tego nie robiłaś przy mnie. - Dodałem po kilku sekundach.
-Czy czegoś jeszcze nie robiłam, nie robię?
-Nie pijesz, jesteś grzeczna. Zresztą dowiesz się wszystkiego w księdze.
-Ty też masz taką księgę?
-Jak każdy z nas. - Odchrząknąłem. Niby miałem jak każdy, ale pewnej nocy czytając ową księgę wydarłem parę stron. Najczęściej z moimi tajemnicami. Nikt po za właścicielem nie miał prawa czytać biografii. Chyba, że na rozkaz Taking'a.
-Okej.  - Przytaknęła. Uśmiechnęła się, jednak inaczej niż zwykle. Pewnie przez tą całą sprawę.
-To może najpierw coś zjemy? Proponuję pizze. A potem wrócimy do "domu". Będziesz musiała ostro zakuwać.
-Haha, dlaczego ostro? - Spytała z podejrzeniem.
-W końcu to jakieś dwieście stron. Chyba się nie zanudzisz swoją osobą. - Rzekłem myśląc o tym jak była grzeczna. Bynajmniej ja bym zasnął czytając o grzecznej dziewczynce. Chociaż ciekawy fakt to dom dziecka oraz stróżowanie.
-No to dzięki... za wiarę we mnie. - Spojrzałem na dziewczynę i szeroko się uśmiechnąłem. Przełożyłem swoją rękę przez kark dziewczyny i ruszyliśmy do jakiejś pizzerii. Usiadliśmy w kącie przy oknie. W oczekiwaniu na zamówienie zaczęła padać, były to wielkie krople deszczu. A niebo oświetlały błyskawice.

Klara? Jakaa to pizzzaaaa? :3

środa, 29 lipca 2015

Od Klary c.d. Kahir'a

Czułam się okropnie w tym domu, którego nie poznawałam, a musiałam tutaj bywać wiele razy, skoro Charlie był moim przyjacielem. Miałam nadzieję, że gdy go zobaczę coś sobie przypomnę, ale nic... nadal miałam pustkę w głowie. Przerażało mnie to, tak samo jak perspektywa przeczytania o sobie w księdze... Nie wiedziałam czego się tam dowiem i tego właśnie się bałam.
- Klara... naprawdę nic nie pamiętasz? - Zapytał mnie chłopak, patrząc na mnie z nadzieją. Od razu poczułam do niego sympatię i było mi go żal. Ciekawe jak ja bym się zachowywała, gdyby bliska mi osoba kompletnie mnie nie pamiętała.
- Zupełnie - pokręciłam przecząco głową, wzdychając ciężko. Rozejrzałam się po salonie, gdzie na kominku stały zdjęcia wszystkich członków rodziny. Znajdowało się tam zdjęcie jakiegoś małżeństwa w średnim wieku. - To twoi rodzice?
- Nie... to znaczy po części tak... - odpowiedział chłopak marszcząc czoło. Zauważyłam, że go zmartwiłam i to jeszcze bardziej niż przed chwilą, gdy dowiedział się, że straciłam pamięć. Chyba miał nadzieję, że to jednak żart... - Jestem adoptowany i ty też. Znamy się z domu dziecka. Daria i Neil są naszą rodziną zastępczą. Oprócz nas mieszka tutaj jeszcze Susan i Knox. Boże... Ty naprawdę straciłaś pamięć. Jak to się stało?
Kahir próbował mu to jakoś wytłumaczyć, omijając oczywiście elementy jego przemiany w wilka i tak dalej... Gdy wreszcie opuściliśmy dom (podobno rodzice przyzwyczaili się do tego, że jestem niewdzięcznym dzieckiem, które rzadko przebywa z rodziną), odetchnęłam z ulgą.
- K****a... - mruknęłam, wpatrując się w niebo, które zaczęło przybierać już granatowy kolor. Wiedziałam, że muszę jeszcze dzisiaj wziąć się za studiowanie mojej biografii, ale oddalałam tę myśl.
- Klara... - powiedział niepewnie Kahir.
- Co?
- Ty nie przeklinasz - przypomniał mi.

Kahir? Charlie miał mieszkać w domu dziecka, ale jak już napisałeś o tym domu... :P

Od Seeley c.d. Kahir'a

Odwróciłam się od chłopaka i spojrzałam na Manu i Matta.
-Już się pobiłeś? Możemy już iść? Czy chcecie się dalej bić?-warknęłam mrużąc oczy.
-See..-podopieczny położył mi dłoń na ramieniu. Spojrzałam na niego zła, więc szybko zabrał rękę. Naprawdę chciałam się stąd zabrać. Czekałam aż któryś z chłopaków mi odpowie, lecz zamiast tego usłyszałam za sobą
-Hej, wy!
Wszyscy jak na komendę się odwróciliśmy. Kilkanaście kroków od nas stała grupka facetów. Większość z nich w kapturach z rękami schowanymi w kieszeniach.
-Seeley..-szepnął Manu. Domyśliłam się, że to ci z którymi podopieczny miał na pieńku. Poza tym było w nich coś dziwnego. Kiedy jeden z nich spojrzał mi w oczy aż się cofnęłam wpadając na kumpla Emmanuela. Mimowolnie zerknęłam na Kahir'a. Zacisnęłam dłonie w pięści modląc się by żaden z chłopaków im nie odpowiedział. Niestety Matt ma niewyparzoną gębę.
-Czego chcecie?!-zawołał po czym zgiął się z jękiem w pół. Dźgnięcie łokciem było trafne. Podeszli do nas szybko.
-Wasz kolega ma z nami niezałatwione interesy-powiedział jeden z nich chrapliwym głosem.
-Coś ty-syknęłam zanim ktokolwiek zdążył się odezwać. Facet spojrzał na mnie z góry.
-Zamknij się, lalka. Nie twoje sprawy-mówiąc to złapał mnie za ramie i odepchnął na bok. Poleciałam na lewą stronę, a upadając wbiłam sobie jakiś kamyk w biodro.
-Zostaw ją!-nie poznałam po głosie kto to powiedział, ale mógł milczeć. Czterech gości wyciągnęło z kieszeni noże, a dwóch pozostałych pistolety. Nim się zorientowałam Manu zniknął z pola widzenia. Co gorsza razem z gościem, który miał pistolet. Wstałam szybko podcinając nogę jednemu w kapturze. Spojrzałam na Kahir'a i Alexandra. Dawali sobie rade. Tak samo inny. Tylko gdzie Manu? Nagle dostrzegłam go przybitego do ściany jednej z ramp przez mężczyznę w czarnej bluzie. To był ten sam, który mnie odepchnął. Spojrzał na mnie z wrednym uśmiechem, przykładając chłopakowi pistolet do brzucha i ciągnąc za spust. Huk wystrzału wprawił wszystkich w osłupienie. Nie patrząc na nic puściłam się w ich stronę. Skoczyłam na mężczyznę wytrącając mu z dłoni broń. Przeskoczyłam nad nim i wylądowałam na zgiętych nogach.
-Właśnie zadarłeś ze śmiercią-wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Mężczyzna tylko się zaśmiał.
-I tak go już nie uratujesz-mówiąc to po prostu odbiegł wołając za sobą kolegów. Popatrzyłam na podopiecznego i uklęknęłam przy nim, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Manu..-szepnęłam. Na szczęście chłopak przekręcił głowę w moją stronę i delikatnie się uśmiechnął. Wtuliłam się w niego z płaczem i siedziałam tak póki nie przyjechała karetka. Nawet nie wiem kto i kiedy po nią zadzwonił. Potem kiedy reszta grupy próbowała dojść co się właściwie stało ja siedziałam skulona próbując poukładać myśli. Po dłuższej chwili wstałam i podeszłam do Kahir'a.
-To moja wina-powiedziałam patrząc w ziemię-Dlaczego znowu pozwoliłam sobie na uczucia? Dlaczego go nie pilnowałam? Dlaczego się zgodziłam? Dlaczego ja cie zaprosiłam?!-wykrzykując ostatnie zdanie uderzyłam pięściami chłopaka w klatkę piersiową. Po chwili nogi się pode mną załamały, a ja runęłam ponownie na ziemie z płaczem.


Kahir? D;

Od Kahir'a CD Seeley

-Kahir, chłopie ogarnij się. Przespałeś się z tą laską tylko przez alkohol. Jeszcze dzisiaj będziesz miał inną. - Krzyknął do mnie w pewnym momencie. Uśmiechnąłem się sztucznie. Alexander przyszedł do mnie i usiadł. Patrzył na mnie wyczekująco.
-No nie wiem Alex. Alkohol to tylko wymówka.
-To znaczy... No gratki.
-Ćśśś... - Chciałem aby przez chwilę był cicho i mnie wysłuchał. - Nie była pierwszą lepszą. A nawet gdyby... to wczorajszy dzień, wiesz... wiele dla mnie znaczył.
-No powiem Ci, zaczynasz zmieniać tok myślenia przez tą kobitkę. Aż zaczynasz mnie przerażać. Zawsze się tego wypierałeś. A teraz jaki "men" ziomuś. - Wstał łapiąc się za głowę.
-To, że tak mówię nie znaczy... że co? Co Ty mi tu teraz wmawiasz. - Odszedłem od ławki pijąc ostatni łyk pepsi. Nawet zapomniałem, że chciałem się ukryć przed Seeley.
-No ziomuś. Mam nadzieję, że wujkiem nie zostanę. - Gdy wypowiedział owe słowa zacząłem myśleć o konsekwencjach. Przeczesałem swoje włosy obserwując Tom'a który wykonywał trick na desce. Był jednym chłopakiem z mojej "paczki". Nagle z równoległej strony zjawił się inny chłopak. Jeden drugiemu zaszkodził, zderzając się upadli na ziemię z obtarciami. Obydwoje podnieśli się z ziemi.
-Patrz co robisz! - Oburzony chłopak popchnął Toma.
-To Ty wchodzi w drogę kiedy nie trzeba! - Próbował się odgryźć, ale na nic. Nieznajomy wpadł w furię. Skoczył na mojego kolegę z pięściami i przycisnął do ziemi. Większość ludzi zaczęło się przyglądać. Tylko ja, Alexander i pewien chłopak próbował powstrzymać agresora. Gdy już byli oddzieleni pomogłem wstać Tomowi. A tamten wciąż próbował się wyrwać. Nagle podbiegła Seeley, a ja łapiąc się za głowę szybko odwróciłem.
-Co się stało? - Spytała. Tuż za nią przybiegł Emmanuel. Najwidoczniej Manu znał agresora, a nawet się z nim kumplował. Dziewczyna spojrzała na mnie zła, chociaż nie wiedziałem o co jej chodzi.
-No nic, Twój koleżka napadł Toma. - Odsapnął mój podopieczny.
-Że co? Manu...- Nie dokończyła zagryzając zęby. - O, cześć Kahir.
-No siema. - Odchrząknąłem. Chciałem podejść do dziewczyny i ją ucałować w policzek, jednak nie pozwoliła mi na to. Trzymała dystans co do mej osoby.
-A to kto znów Kahir?.. - Zapytał zezłoszczony Alex.
-To.. to o niej ci opowiadałem. - Stanąłem obok niej. Kiwałem delikatnie głową w lewą i w prawą by nie zaczynał "kłótni".
-Aa... to ta. Świetnie. Nawet trzyma z takimi zjebami. - Rzekł przelatując ją oczami.
-Ty to się lepiej zamknij. - Warknęła Seeley. - Już? Opowiadasz o mnie te i tamte rzeczy?
-To nie tak...
- A jak? - Odwróciła się w moją stronę. Przez kilka sekund zaglądała mi w oczy, pewnie próbowała czytać i w myślach. Ale i tak by się niczego nie doczytała... gdyż miałem mętlik w głowie. Stałem jak słup w ciszy... Nagle odwróciła wzrok i dokończyła: - Tak myślałam.

Seeley? ;c

Od Seeley c.d. Kahir'a

Wyszłam z domu niedługo po chłopaku. Dawno nie widziałam się z Emmanuelem, więc postanowiłam go odwiedzić. Kiedy jednak spotkałam jego mamę przed ich domem ta poinformowałam mnie, że chłopaka nie było w domu od dwóch dni. Rozejrzałam się po ulicy. "Gdzie jesteś?" spytałam siebie w myślach. Od zawsze najlepiej mi się myślało przy wysiłku fizycznym, więc postanowiłam przebiec się po mieście. Na podopiecznego wpadłam dopiero w skatepark'u. Pogrążona w myślach nie zauważyłam, że ciemnowłosy chłopak stoi na mojej drodze z rozłożonymi ramionami.
-Bu!-wrzasnął mi do ucha trzymając mnie mocno w ramionach. Pisnęłam zaskoczona, a myśli natychmiast zniknęły.
-Straszysz!-zawołałam ze śmiechem próbując uderzyć chłopaka.
-Ty też-zaśmiał się i mnie puścił-Ciesze się, że znowu cię widzę. Gdzie ty byłaś p[rzez ostatnie dwa dni, co?
Odwróciłam na moment wzrok udając, że coś mnie zaciekawiło.
-Byłam na wycieczce. Rodzice.. Mnie zabrali-drugie zdanie z ledwością przecisnęło mi się przez gardło.
-To spoko-powiedział i zastąpił mi drogę-Potrzebuje twojej pomocy.
-W coś się znowu wpakował? I czemu od dwóch dni nie było cię w domu?-spytałam patrząc na niego podejrzliwie.
-Czyli spotkałaś moją mamę..-mruknął jakby do siebie, a potem trochę ściszonym głosem powiedział-Musiałem się ukrywać. Koleżanka wplątała mnie w sprawy z dilerami trawki..
-Koleżanka?-spytałam patrząc na niego spod byka.
-Noo..-podrapał się w głowę. Robił to zawsze, gdy próbował kręcić. Zmrużyłam oczy dając mu do zrozumienia, że oczekuje prawdy.
-No nie do końca.. Ale mniejsza o to. Potrzebuje pomocy, oni chcą ode mnie kasy, której nie mam-jęknął. W jego oczach czaił się strach, który próbował zamaskować. Przewróciłam oczami.
-A kase winna jest im ta laska, ogarniam-mruknęłam dość ponuro, jednak po chwili się uśmiechnęłam-No to masz kłopoty.
-A ty jak zwykle z blaskiem w oczach-parsknął śmiechem-Chodź. Miałem się spotkać z kumplami w skatepark'u.
Pokiwałam głową i poszłam za chłopakiem. Kiedy byliśmy już blisko ramp jedna postać zwróciła moją uwagę. Chłopak z jasnymi włosami siedzący w rozkroku pochylony nad puszką napoju. Poznałam go. "Naprawdę myślał, że go nie poznam?" przeleciało mi przez myśl. Zaczepiłam Manu mówiąc mu, że muszę trochę odsapnąć po bieganiu i usiadłam za jednym z murków do trików na desce. Osunęłam się na ziemie i zamknęłam oczy. Nagle do moich uszu doleciał głos Alexandra.
-Kahir, chłopie ogarnij się. Przespałeś się z tą laską tylko przez alkohol-zaśmiał się mówiąc to-Jeszcze dzisiaj będziesz miał inną.
Poczułam jakby coś we mnie łamało się na pół. Jakby najlepszy przyjaciel wbijał mi nóż w plecy. Znowu to samo. Miałaś przecież zacząć żyć inaczej.. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. "Masz za swoje, naiwna" usłyszałam w głowie ten sam głosik, który poprzedniego wieczoru ostrzegał mnie, że to tylko przez alkohol.
-See! Gdzie jesteś?-usłyszałam głos Manu. Podniosłam się z ziemi i popatrzyłam na niego z szerokim uśmiechem. Popatrzył na mnie zdziwiony i zapytał
-Stało się coś?
-Nie, czemu?
-Nie kłam, Nie jestem głupi, ślepy też nie-powiedział poważnie-To, że się uśmiechasz nie znaczy, że oczy też. Co jest?
-Nic-powiedziałam odwracając wzrok-Możemy stąd iść?
-Czekaj, jeszcze z kumplami jedną sprawę obgadam-poklepał mnie po ramieniu i pobiegł do kolegów. Popatrzyłam za nim z westchnieniem.
-Masz za swoje..-szepnęłam do siebie.

Kahir? Nie mam bladego pojęcia co dalej ;-;

Od Kahir'a CD Klary

-O, masz... ! Jakieś tam informacje jak, kiedy zostałaś apostołem... i jeśli jesteś apostołem po śmierci co robiłaś zanim umarłaś. - Wskazałem palce jej imię i byłe nazwisko. Każda taka książka mieściła w sobie po tysiąc stron. Jedna osoba zajmowała z dwieście, może trzysta kartek. Zatem w owej książce było zaledwie cztery może pięć osób.
-Nie mam zamiaru tego czytać...
-Nie? Dowiesz się jaka byłaś.. i tak dalej.
-Dobra, ale zrobię to w tamtym budynku..
-To był twój dom. A... i może chcesz poznać swojego podopiecznego?
-A co z tą moją chorobą?
-Powiesz, że... uderzyłaś się mocno w głowę, nie pamiętasz... przedstawisz mnie. Wymyślisz coś no.
-Pewnie, postaram się...
-Tylko nie mów, że jesteś Aniołkiem. - Puściłem jej oczko. Dziewczyna przytaknęła. Nie owijając w bawełnę udaliśmy się do domu Charles'a. Wcisnąłem dzwonek i oczekiwałem, aż wyjdzie nas przywitać.
-Klara! Długo Cię nie widziałem. Co tam u Ciebie? I kto to jest? - Wparował chcąc ją przytulić lecz się powstrzymał.
-Jestem Kahir, jej znajomy. I tak się składa, że..
-Straciłam pamięć.. i pomaga mi ją odzyskać. Od niego się dowiedziałam że jesteś moim przyjacielem... i chce abym została przy Twoim boku. - Przerwała mi zdanie. Jednak byłem z tego zadowolony. Nie chciało mi się tłumaczyć wszystkiego po kolei. Charles westchnął i zaprosił nas do domu. Usiedliśmy w salonie, gdzie zastaliśmy pięknie ustrojone wnętrze. Wraz z dziewczyną usiadłem na kanapie czekając na pytania chłopaka.

Klara? Brak pomysłu xDD

Od Kahir'a c.d Seeley

Przez chwilę  zastanawiałem się o co jej chodzi. Potem spojrzałem wzdłuż swojego brzucha. Ahh...
-A później, wieczorem? - Mruknąłem idąc do kuchni.
-Możliwe. - Odpowiedziała z lekkim sarkazmem w głosie. Wzruszyłem ramionami i czekałem na dziewczynę. Po około dziesięciu minutach wróciła. Zabrała się za gotowanie. Nie wiedziałem co począć. Na szczęście Seeley położyła obok mnie talerz z jajecznicą.
-Proszę.
-Mmm... cudowny zapach, ciekawe jaki smak. - Uśmiechnąłem się biorąc pierwszy kęs. Z wielką ochotą zjadłem wszystko. A nawet poprosiłem o dokładkę. Wspólne śniadanie nie trwało zbyt długo. Coś mi mówiło, że powinienem zajrzeć do Alexandra.
Będąc już w Nyasume odwiedziłem dom rodzinny mojego podopiecznego. Jednak jego matka powiedziała, że wyszedł z domu. Pożegnałem się i przymknąłem oczy. Przeczuwając gdzie może być chłopak prze teleportowałem się. Wylądowałem przy biednej dzielnicy tego miasta. Wszędzie panował chaos i patologia. Zacząłem rozglądać się po owym miejscu gdy nagle usłyszałem dźwięk większej grupy. Podbiegłem tam i w ukryciu dojrzałem Alexandra. Wydawało mi się, że miał kłopoty. Był otoczony przez innych, a na środek okręgu wyszedł raczej niski chłopak. Był ciemnej karnacji, w sumie wyglądał na czarnoskórego.
-I co? Myślisz, że możesz przychodzić tutaj kiedy chcesz? Won stąd! - Krzyknął do Alexandra.
-Ja tylko... - Próbował się wytłumaczyć, jednak nie wychodziło mu to na dobre. W pewnej chwili czarnoskóry podniósł na niego rękę. Nie mogąc na to patrzeć spowodowałem "wiatr" który odsłonił ludzi abym mógł przejść, a niziołka przewrócił. Ze zdziwieniem mi się przyglądali.
-Kahir? Co Ty tu robisz?! - Zapytał z pośpiechem Alex.
-Pytam się co Ty tu robisz. Mieliśmy umowę. - Przymrużyłem oczy obrażony na chłopaka.
-Ty... wynoście się! I nigdy nie pokazujcie! Inaczej czeka was śmierć. - Wtrącił się naburmuszony mężczyzna. A jego koledzy zaczęli wyjmować szkła, kije bejsbolowe, nawet kilka broni palnej się tam znalazło.
-Morda. Rozmawiam teraz z kumplem. - Warknąłem i odwróciłem się do niego plecami. Poczułem, że mężczyzna się zbliża. Odwróciłem się i chwyciłem jego rękę w której był sztylet.
-Mówiłem coś. Jak masz na imię? - Przechyliłem jego dłoń.
-Ja.. jestem... Tsume...
-Więc Tsume... radzę nauczyć Ci się dobrych nawyków. - Prychnąłem i plunąłem mu na nogę Odrzuciłem go na ziemię i chwyciłem Alexandra za rękę na wysokości łokcia. Niewychowani zbóje dali nam odejść, ale nie było to najmilsze spotkanie.
W domu podopiecznego zostałem aż do obiadu. Między nami była cisza, a jedząc mieszałem widelcem w talerzu.
-Coś Cię trapi? - Przerwał męczącą ciszę.
-Nie. - Odpowiedziałem odkładając widelec.  - Tylko...
-Tylko?
-Napiłem się wczoraj z taką panienką którą znam od... a nie ważne.
-No gadaj! Może Ci pomogę! - Ryknął entuzjastycznie. Spojrzałem jeszcze tylko na matkę chłopaka która zabrała talerze, a potem przeniosłem wzrok na chłopaka.
-No... przespałem się z nią wczoraj. Pewnie przez alkohol. Nie wiem co mi odwaliło...
-Uuuuuu.... przynajmniej wiem, że nie jesteś prawiczkiem. Chociaż czekaj... od kilku lat nim nie jesteś.
-Morda, nie wiem co z nią zrobić. Może także ma problem z tym co zrobiła?
-A może właśnie Cię chce, pragnie.. kocha.
-Kocha? Kurwa... próbowała mnie utopić kilka dni temu.
-Ohh... te chamskie podrywy. Nie martw się. Niedługo znając Ciebie znajdziesz inną. I zapomnisz o tej no tej. A tak po za tym... wbijasz ze mną do skateparku?
-Uhmm.. - Przytaknąłem. Przed wyjściem musiałem jeszcze poczekać na niego aż się wygramoli z łazienki.
Gdy byliśmy już na miejscu patrzyłem na tricki Alexandra na BMX'ie siedząc na ławce obok. Spojrzałem się w lewo i zobaczyłem Seeley idącą z Emmanuelem. Nie chciałem by mnie zobaczyła, więc usiadłem w rozkroku i uchyliłem się popijając pepsi. Była coraz bliżej... że też musiała się wybrać do tego parku, gdzie znajduje się skatepark.

Seeley? Zobaczysz mnie? :3