środa, 29 lipca 2015

Od Seeley c.d. Kahir'a

Odwróciłam się od chłopaka i spojrzałam na Manu i Matta.
-Już się pobiłeś? Możemy już iść? Czy chcecie się dalej bić?-warknęłam mrużąc oczy.
-See..-podopieczny położył mi dłoń na ramieniu. Spojrzałam na niego zła, więc szybko zabrał rękę. Naprawdę chciałam się stąd zabrać. Czekałam aż któryś z chłopaków mi odpowie, lecz zamiast tego usłyszałam za sobą
-Hej, wy!
Wszyscy jak na komendę się odwróciliśmy. Kilkanaście kroków od nas stała grupka facetów. Większość z nich w kapturach z rękami schowanymi w kieszeniach.
-Seeley..-szepnął Manu. Domyśliłam się, że to ci z którymi podopieczny miał na pieńku. Poza tym było w nich coś dziwnego. Kiedy jeden z nich spojrzał mi w oczy aż się cofnęłam wpadając na kumpla Emmanuela. Mimowolnie zerknęłam na Kahir'a. Zacisnęłam dłonie w pięści modląc się by żaden z chłopaków im nie odpowiedział. Niestety Matt ma niewyparzoną gębę.
-Czego chcecie?!-zawołał po czym zgiął się z jękiem w pół. Dźgnięcie łokciem było trafne. Podeszli do nas szybko.
-Wasz kolega ma z nami niezałatwione interesy-powiedział jeden z nich chrapliwym głosem.
-Coś ty-syknęłam zanim ktokolwiek zdążył się odezwać. Facet spojrzał na mnie z góry.
-Zamknij się, lalka. Nie twoje sprawy-mówiąc to złapał mnie za ramie i odepchnął na bok. Poleciałam na lewą stronę, a upadając wbiłam sobie jakiś kamyk w biodro.
-Zostaw ją!-nie poznałam po głosie kto to powiedział, ale mógł milczeć. Czterech gości wyciągnęło z kieszeni noże, a dwóch pozostałych pistolety. Nim się zorientowałam Manu zniknął z pola widzenia. Co gorsza razem z gościem, który miał pistolet. Wstałam szybko podcinając nogę jednemu w kapturze. Spojrzałam na Kahir'a i Alexandra. Dawali sobie rade. Tak samo inny. Tylko gdzie Manu? Nagle dostrzegłam go przybitego do ściany jednej z ramp przez mężczyznę w czarnej bluzie. To był ten sam, który mnie odepchnął. Spojrzał na mnie z wrednym uśmiechem, przykładając chłopakowi pistolet do brzucha i ciągnąc za spust. Huk wystrzału wprawił wszystkich w osłupienie. Nie patrząc na nic puściłam się w ich stronę. Skoczyłam na mężczyznę wytrącając mu z dłoni broń. Przeskoczyłam nad nim i wylądowałam na zgiętych nogach.
-Właśnie zadarłeś ze śmiercią-wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Mężczyzna tylko się zaśmiał.
-I tak go już nie uratujesz-mówiąc to po prostu odbiegł wołając za sobą kolegów. Popatrzyłam na podopiecznego i uklęknęłam przy nim, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Manu..-szepnęłam. Na szczęście chłopak przekręcił głowę w moją stronę i delikatnie się uśmiechnął. Wtuliłam się w niego z płaczem i siedziałam tak póki nie przyjechała karetka. Nawet nie wiem kto i kiedy po nią zadzwonił. Potem kiedy reszta grupy próbowała dojść co się właściwie stało ja siedziałam skulona próbując poukładać myśli. Po dłuższej chwili wstałam i podeszłam do Kahir'a.
-To moja wina-powiedziałam patrząc w ziemię-Dlaczego znowu pozwoliłam sobie na uczucia? Dlaczego go nie pilnowałam? Dlaczego się zgodziłam? Dlaczego ja cie zaprosiłam?!-wykrzykując ostatnie zdanie uderzyłam pięściami chłopaka w klatkę piersiową. Po chwili nogi się pode mną załamały, a ja runęłam ponownie na ziemie z płaczem.


Kahir? D;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz