środa, 29 lipca 2015

Od Kahir'a c.d Seeley

Przez chwilę  zastanawiałem się o co jej chodzi. Potem spojrzałem wzdłuż swojego brzucha. Ahh...
-A później, wieczorem? - Mruknąłem idąc do kuchni.
-Możliwe. - Odpowiedziała z lekkim sarkazmem w głosie. Wzruszyłem ramionami i czekałem na dziewczynę. Po około dziesięciu minutach wróciła. Zabrała się za gotowanie. Nie wiedziałem co począć. Na szczęście Seeley położyła obok mnie talerz z jajecznicą.
-Proszę.
-Mmm... cudowny zapach, ciekawe jaki smak. - Uśmiechnąłem się biorąc pierwszy kęs. Z wielką ochotą zjadłem wszystko. A nawet poprosiłem o dokładkę. Wspólne śniadanie nie trwało zbyt długo. Coś mi mówiło, że powinienem zajrzeć do Alexandra.
Będąc już w Nyasume odwiedziłem dom rodzinny mojego podopiecznego. Jednak jego matka powiedziała, że wyszedł z domu. Pożegnałem się i przymknąłem oczy. Przeczuwając gdzie może być chłopak prze teleportowałem się. Wylądowałem przy biednej dzielnicy tego miasta. Wszędzie panował chaos i patologia. Zacząłem rozglądać się po owym miejscu gdy nagle usłyszałem dźwięk większej grupy. Podbiegłem tam i w ukryciu dojrzałem Alexandra. Wydawało mi się, że miał kłopoty. Był otoczony przez innych, a na środek okręgu wyszedł raczej niski chłopak. Był ciemnej karnacji, w sumie wyglądał na czarnoskórego.
-I co? Myślisz, że możesz przychodzić tutaj kiedy chcesz? Won stąd! - Krzyknął do Alexandra.
-Ja tylko... - Próbował się wytłumaczyć, jednak nie wychodziło mu to na dobre. W pewnej chwili czarnoskóry podniósł na niego rękę. Nie mogąc na to patrzeć spowodowałem "wiatr" który odsłonił ludzi abym mógł przejść, a niziołka przewrócił. Ze zdziwieniem mi się przyglądali.
-Kahir? Co Ty tu robisz?! - Zapytał z pośpiechem Alex.
-Pytam się co Ty tu robisz. Mieliśmy umowę. - Przymrużyłem oczy obrażony na chłopaka.
-Ty... wynoście się! I nigdy nie pokazujcie! Inaczej czeka was śmierć. - Wtrącił się naburmuszony mężczyzna. A jego koledzy zaczęli wyjmować szkła, kije bejsbolowe, nawet kilka broni palnej się tam znalazło.
-Morda. Rozmawiam teraz z kumplem. - Warknąłem i odwróciłem się do niego plecami. Poczułem, że mężczyzna się zbliża. Odwróciłem się i chwyciłem jego rękę w której był sztylet.
-Mówiłem coś. Jak masz na imię? - Przechyliłem jego dłoń.
-Ja.. jestem... Tsume...
-Więc Tsume... radzę nauczyć Ci się dobrych nawyków. - Prychnąłem i plunąłem mu na nogę Odrzuciłem go na ziemię i chwyciłem Alexandra za rękę na wysokości łokcia. Niewychowani zbóje dali nam odejść, ale nie było to najmilsze spotkanie.
W domu podopiecznego zostałem aż do obiadu. Między nami była cisza, a jedząc mieszałem widelcem w talerzu.
-Coś Cię trapi? - Przerwał męczącą ciszę.
-Nie. - Odpowiedziałem odkładając widelec.  - Tylko...
-Tylko?
-Napiłem się wczoraj z taką panienką którą znam od... a nie ważne.
-No gadaj! Może Ci pomogę! - Ryknął entuzjastycznie. Spojrzałem jeszcze tylko na matkę chłopaka która zabrała talerze, a potem przeniosłem wzrok na chłopaka.
-No... przespałem się z nią wczoraj. Pewnie przez alkohol. Nie wiem co mi odwaliło...
-Uuuuuu.... przynajmniej wiem, że nie jesteś prawiczkiem. Chociaż czekaj... od kilku lat nim nie jesteś.
-Morda, nie wiem co z nią zrobić. Może także ma problem z tym co zrobiła?
-A może właśnie Cię chce, pragnie.. kocha.
-Kocha? Kurwa... próbowała mnie utopić kilka dni temu.
-Ohh... te chamskie podrywy. Nie martw się. Niedługo znając Ciebie znajdziesz inną. I zapomnisz o tej no tej. A tak po za tym... wbijasz ze mną do skateparku?
-Uhmm.. - Przytaknąłem. Przed wyjściem musiałem jeszcze poczekać na niego aż się wygramoli z łazienki.
Gdy byliśmy już na miejscu patrzyłem na tricki Alexandra na BMX'ie siedząc na ławce obok. Spojrzałem się w lewo i zobaczyłem Seeley idącą z Emmanuelem. Nie chciałem by mnie zobaczyła, więc usiadłem w rozkroku i uchyliłem się popijając pepsi. Była coraz bliżej... że też musiała się wybrać do tego parku, gdzie znajduje się skatepark.

Seeley? Zobaczysz mnie? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz