piątek, 31 lipca 2015

Od Klary c.d. Kahir'a

Poczułam się nieswojo, przestępując próg mojego domu. Brakowało mi Kahir'a, gdyż był jedyną osobą, którą dobrze znałam w moim "nowym" świecie. Cieszyłam się jedynie, że jest tutaj mój podopieczny, natomiast panicznie bałam się spotkania z rodzicami. Co powiedzą na moją amnezję?
- Klara! - Do przedpokoju wpadła kobieta - moja matka, jeśli dobrze zapamiętałam ją ze zdjęcia. Chyba ucieszyła się na mój widok, wyglądała jednak na zmartwioną. Za nią pojawił się ojciec.
- To prawda, że straciłaś pamięć? - Zapytał surowym głosem i oboje wprowadzili mnie do salonu. Nie było tam ani Charlie'ego, ani dwójki pozostałych dzieci, co lekko mnie przeraziło. Sam na sam z dwójką obcych ludzi...
- Zupełnie - odparłam, przygryzając wargę. Znowu wyraźnie słyszałam myśli moich rozmówców. Oboje mi wierzyli, wszakże - tak jak mówił Kahir - byłam dosyć grzeczną dziewczynką.
- Nie pamiętasz o tym, że jesteś Apostołem? - Zapytała Daria i natychmiast zaczęła mnie uspokajać, widząc moją przerażoną minę, gdyż byłam pewna, iż nikt nie może o tym wiedzieć. - My też nimi jesteśmy. Nie jesteś adoptowana, jako jedyna jesteś naszym prawdziwym dzieckiem. Susan jest moją podopieczną, Knox natomiast podopiecznym Neila. Twój jest Charlie.
Zaczęli mi wszystko tłumaczyć, jednak po tej rozmowie czułam tylko jeszcze większy mętlik w głowie. Nie miałam nawet siły ruszyć swojej księgi. Natomiast z samego rana wybrałam się do Kahir'a by mu o tym wszystkim opowiedzieć.

Kahir?  :( Nie potrafię wymyślić nic sensownego.

Od Seeley c.d. Kahir'a

Wzięłam głęboki wdech otwierając usta by coś powiedzieć. Jednak nagle w mojej głowie pojawiła się pustka. Nie wiedziałam co powiedzieć, co myśleć.. Co zrobić. Spuściłam głowę i przymknęłam oczy.
-Możemy wracać do domu..?-spytałam. Po wypowiedzeniu tych słów poczułam jak nogi uginają się pode mną. Wcześniej nawet nie zwróciłam uwagi, że byłam taka zmęczona.
-Jasne-powiedział blondyn, lecz jeszcze przez moment mnie otulał. Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam, że jesteśmy w Lighttown przed Bramą. teleportacja, no tak.. Zapomniałam. Chłopak powoli wypuścił mnie z uścisku. Przez chwilę stałam próbując utrzymać się na nogach. Nagle poczułam jak Kahir bierze mnie na ręce. Przez chwilę patrzyłam na niego zdziwiona, lecz po chwili bez słowa wtuliłam się w chłopaka.
Po drodze musiałam przysnąć, bo kiedy ponownie otworzyłam oczy leżałam pod kołdrą we własnym domu. Usłyszałam skrzypienie wejściowych drzwi, więc szybko wstałam i potykając się po ciemku o różne przedmioty pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je z rozmachem i przytrzymując się framugi powiedziałam do chłopaka, który zdziwiony patrzył na mnie.
-Kahir.. Nie zostawiaj mnie samej..-popatrzyłam na niego prosząco. Co ja właściwie robiłam? Nie wiedziałam tego i nawet nie chciałam się nad tym zastanawiać. Chciałam po prostu.. Żeby został.

Kahir? Brak weny, romantyczność to nie moja bajka ;_;

Od Kahir'a c.d. Seeley

Poczułem "ukłucie" w sercu gdy dowiedziałem się, że Seeley słyszała słowa Alexandra.
-Mogę Ci wszystko wyjaśnić. Powiedzieć... o ile tego chcesz.
-Nie, wolę nie. - Wciąż spoglądała w niebo, a na jej odkrytej skórze zauważałem dreszczyk.
-Na pewno wyrwałaś to z kontekstu. Nie słyszałaś całej rozmowy, prawda?
-No tak, prawda. - Zniżyła głowę. Patrzyła przed siebie zakładając ręce na pierś.
-Więc nie wiesz, co mu jeszcze naopowiadałem. Nie wyciągaj pochopnych słów.
-A więc co mu powiedziałeś? - Mruknęła pod nosem. Zacisnęła ręce jeszcze bardziej i ponownie spojrzała w niebo robią krok w przód.
-Nie chciałaś wiedzieć. - Uśmiechnąłem się z kpiną.
-Już chcę. - Zmieniła zdanie. Nie mogąc złożyć zdania najpierw podszedłem do jej pleców. Otuliłem ją kładąc swoją brodę na jej ramię. W pewnym momencie jeszcze bardziej ją przytuliłem i odpowiedziałem na jej pytanie.
-Że nie byłaś pierwszą lepszą. Że alkohol to wymówka, a tak naprawdę coś mnie do Ciebie "ciągnie". Nie potrafiłem się jednak obronić przed jego kpinami o innych dziewczynach. Może i nie różnie się od innych facetów... ale no cóż... - Na koniec odchrząknąłem bojąc się jej reakcji. Miałem tylko nadzieję, że i tym razem mnie nie będzie próbowała utopić. Na szczęście nie było tutaj fontanny... a... niestety było bajorko. Nagle Seeley wzięła głęboki oddech, po czym zbierała się na słowa.

Seeley? ._. romantyk to ze mnie nie jest.. xDDD

Od Kahira c.d. Klary

Pomyślałem sobie, że będę musiał uważać na pewne myśli. Dziewczyna na przeciwko mnie głupio się uśmiechnęła. Miałem przeczucie, że nawet teraz siedzi w mojej głowie.
-To może dwie małe pizze? Dla Ciebie bez mięsa a dla mnie full dodatków. - Dodałem, aż na samą myśl ślinka mi ciekła.
-No dobra. - W samą porę zjawił się kelner. Wraz z Klarą złożyłem zamówienie. Gdy już nas obsłużono a pizza leżała przed nami przed jedzeniem otarłem dłoń o dłoń.
-Mmm.... smakowicie pachnie. - Zerknąłem na swoje jedzenie porównując zamówienie dziewczyny.
-No to smacznego. - Mruknęła z uśmiechem i zaczęła się delektować. Odwzajemniłem uśmiech. Po kilku minutach mała pizza została przeze mnie zjedzona. Z ciekawością spojrzałem się na Klarę. Został jej jeden kawałek.
-No jedz. Co tak się obijasz?
-Nie jestem Tobą. Nie jem wszystkiego na raz. - Fuknęła gryząc pizzę.
-Okej, okej. Idę po coś do picia. Chcesz coś?
-Możesz mi wodę wziąć. - Kiwnąłem głową i udałem się do baru. Zakupiłem dwa napoje i wróciłem do stolika.
W pełni najedzeni oddałem książkę Klarze i odprowadziłem ją do domu Charliego. Po wydarzeniach z dnia, udałem się do Lighttown. Od razu do przybyciu do swojej chatki zasnąłem.

Klara? x.X oddaj wenę.

czwartek, 30 lipca 2015

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Popatrzyłam na niego naburmuszona. Chłopak się zaśmiał, jednak nie miał zamiaru mnie puścić. Oparłam brodę na jego ramieniu i zaczęłam cicho nucić powoli przymykając oczy. Nagle Nez dźgnął mnie palcem w żebra przez co podskoczyłam z piskiem.
-Bez takich!-zawołałam ze śmiechem rozbudzając się.
-Co ja poradzę? Zasypiasz w wodzie-zaśmiał się i wypuścił mnie z uścisku. Odpłynęłam kawałek i wyszłam na pomost. Położyłam się i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam jak niebieskowłosy siada obok.
-Zmęczona?-zaśmiał się. Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam głową.
-Serio będziesz musiał mnie nieść-powiedziałam i otworzyłam jedno oko by spojrzeć na jego reakcję. Wzruszył tylko ramionami. Ponownie zaczęłam nucić pod nosem machając w powietrzu ręką. Chłopak zaczął się śmiać.
-Próbujesz coś złapać?
-Naśmiewaj się-mruknęłam, lecz nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu-Będziesz mnie niósł, zobaczysz. To jest groźba!
-Jak dla mnie spoko-powiedział ze śmiechem. Przewróciłam oczami.
-Jak to właściwie jest? Z tym czytaniem w myślach?
-Co masz na myśli?
-Po prostu opowiedz o tym. Kontrolujesz to czy nie? I w ogóle..-mruknęłam ziewając. Byłam coraz bardziej zmęczona.


Nez?

100 pościk :3

Się aż przeraziłam xD Mamy 100 postów na naszym blogu ^^
Oficjalnie obwieszczam iż jestem z Was wszystkich dumna :D 100 to taaaaaakaaaaa okrąglutka liczba *-*
Dobijamy do 200? ;D
Być może coś z tej okazji się pojawi, ale najpierw muszę złapać w swoje łapki naszego kochanego Kahir'a ♥ Bo gdzieś mi się ostatnio zgubił ;__;
A teraz pięknej weny jak do tej pory, by wystarczyło jej na kolejne 100 postów i więcej ;D

Seeley,
robiąca za kotka, Mrrraw =^.^=

Od Seeley c.d. Kahir'a

Zaniepokojona spojrzałam na lekarza. Żołądek zwijał mi się w kłębek z nerwów i nawet gorąca czekolada mi nie pomagała.
-Wszystko będzie w porządku-pokiwał głową-Całe szczęście kula przeszła nisko, bo gdyby dostał trochę wyżej..
-Ale..?-pogoniłam lekarza widząc w jego oczach, że jednak coś jest nie tak.
-Ale musi pozostać na kilka dni w szpitalu. Nie jesteśmy pewni, bo badania z jakiegoś powodu nie są dokładne, ale pacjent najprawdopodobniej ma jakąś przewlekłą chorobę-wzruszył ramionami. Przez sekundę miałam ochotę go zabić.
-Mogę go zobaczyć?
-Co prawda nie jest pani jego rodziną..-mruknął jednak przepuścił mnie do drzwi-Z drugiej strony korytarza jest wyjście na kolejny oddział, niech tam pani go szuka. Pana jednak nie mogę wpuścić-zwrócił się do Kahir'a. Szybko minęłam lekarza i przebiegłam przez korytarz wpadając do innego oddziału. Zaskoczona pielęgniarka popatrzyła na mnie nie wiedząc co ma zrobić. Przymknęłam oczy i truchtem pobiegłam do sali, na której leżał mój podopieczny. Był nieprzytomny. Jednak czułam, że wszystko z nim w porządku. Oczy po raz kolejny tego dnia wypełniły mi się łzami. Pokręciłam głową nie mając sił by do niego podejść. Odwróciłam się wpadając jednocześnie na Kahir'a. Popatrzyłam na niego zdziwiona jego obecnością. Na jego ustach na moment pojawił się delikatny uśmiech. Minęłam go chcąc jak najszybciej opuścić szpital.
Szliśmy główną ulicą w nie do końca określonym kierunku. Po prostu szliśmy przed siebie. W ciszy. Oboje zatopieni we własnych myślach. Popatrzyłam przed siebie na ciemną ulice oświetloną jedynie latarniami.
-Dziękuję..-mruknęłam ni z tego, ni z owego. Blondyn przystanął, zrobiłam to samo. Lekko się uśmiechnęłam i podeszłam do niego bliżej. Nagle spojrzałam w bok i odsunęłam się o krok.
-Dlaczego właściwie tutaj jesteś..?-zaryzykowałam. Od wyjścia ze szpitala dręczyły mnie pytania dotyczące chłopaka i tego co się wydarzyło.-Przecież Alex mówił..-urwałam nie chcąc wkopać podopiecznego kolegi.
-Co mówił?-spytał nieco podejrzliwie.
-No.. Że przespałeś się ze mną tylko przez alkohol.. I że już dziś będziesz miał inną..-pokręciłam głową-Zresztą.. Nie odpowiadaj.. Nie jestem pewna czy chce znać odpowiedź-spojrzałam w niebo i zadrżałam od podmuchu wiatru.

Kahir? ;-;

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

Księżyc dawał jasne światło, dzięki czemu mogłem dostrzec zmęczenie dziewczyny.
- Kto by pomyślał, że ty w ogóle się męczysz- zaśmiałem się
- Wiesz, udawanie Twojej drugiej połówki jest męczące.
- To pływaj, bo wolę mieć pewność, że nie dostanę za niesienie cię- prychnąłem
- Dostaniesz jak będziesz mnie wkurzał idioto
- To ty taka?- uniosłem brew, a następnie chwyciłem dziewczynę za nadgarstki, przyciągając do siebie- I co teraz?
- Lepiej mnie puść łajzo- rzuciła w chytrym uśmiechem
- Wydaję mi się,że tego nie zrobię
Seeley zaczęła się szarpać jak jakaś ryba, ale nie była w stanie za wiele zdziałać. W końcu zaczęła opadać z sił, co wywołało u mnie zaciesz. Puściłem ją, a ta w mig to wykorzystała ciągnąć mnie na dno. Pod taflą wody było o wiele ciemnej, ale ustalenie położenia See nie było trudne ze względu na moją zdolność. Gdy ta chciała mnie złapać od tyłu, podwrociłem się, po czym objąłem ją w taki sposób, że nie była w stanie uwolnić rąk.
- Znowu wygrałem- rzuciłem gdy tylko zaczerpnelismy tchu.

<Seeley >

Od Klary c.d. Kahir'a


Patrzyłam na niebo, które co chwilę rozświetlały pioruny i pomyślałam, że uwielbiam burzę. Zabawne, nie pamiętam kim jestem, ale wiem, co lubię. Przynajmniej zaczynam zyskiwać jakaś tożsamość. Zawsze coś.
- To jaką pizzę zamawiamy? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Kahir'a. Spojrzałam na chłopaka, potem na menu i przygryzłam wargę. Nie wiedziałam jakie dodatki lubię, ani nic... Lecz nagle coś mi się przypomniało.
- Jakąś bez mięsa - odparłam, szukając w karcie czegoś, co pasowałoby do mojego gustu. Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem, jakby chciał mnie zapytać "dlaczego", więc szybko dodałam:
- Jestem wegetarianką.
- Skąd... zaraz? Pamiętasz? - Zapytał z nadzieją, ale niestety, musiałam pokręcić przecząco głową. Moja pamięć nadal nie była skłonna odpowiadać na pytania, które jej zadawałam, zupełnie jakby ogłuchła.
- Niestety nie - westchnęłam cicho. Bardzo chciałabym pamiętać, cokolwiek, nawet taką głupotę jak to, jaką lubię pizzę, jakiej muzyki słucham i czy czytam książki, a jak już to jakie? Fantasy czy romantyczne? - Przeczytałam to w myślach Charlie'ego. Nie potrafię tego kontrolować, nawet teraz cały czas czuję się, jakbym siedziałam w twojej głowie...

Kahir? A o czym myślisz? :D

Od Kahir'a c.d. Seeley

Przegarnąłem włosy. Patrząc z góry na dziewczynę zaczynałem siebie obwiniać w myślach. W końcu to ja nieznacznie się do niej zbliżyłem, nie mogłem się powstrzymać. Ale kolej tej rzeczy tkwiła w tym, że białowłosa czymś przyciągała mnie do niej.
Przerwałem myśli i ukucnąłem. Położyłem dłoń na ramię załamanej dziewczyny.
-Wyjdzie z tego, zobaczysz... To nie tylko twoja wina. Jak chcesz... mogę zniknąć raz na zawsze. - Wypowiadając ostatnie słowa dziewczyna wręcz "wskoczyła" na mnie i mnie mocno przytuliła. Zaskoczony upadłem na ziemię, a ona wraz ze mną.
-Ani mi się wasz. - Powiedziała ocierając łzy. Kobiety to jednak zmienne są. Położyłem swoją dłoń na jej policzku a łzę otarłem kciukiem.
-Uwierz, nie chcę Cię skrzywdzić... ani nie chciałem. - Seeley lekko uśmiechnięta wstała. Zrobiłem to samo. - Wiesz do jakiego szpitala go zabrali?
-Tak.. - Mruknęła cicho pod nosem. Niepewny objąłem ją jedną ręką w tali i podeszliśmy do ulicy. Wezwaliśmy taxi.
Będąc w szpitalu zobaczyłem ciało Manu które było zabierane do sali operacyjnej. Z Seeley czekaliśmy aż do końca. Zmartwiona Sorrow aż z nerwów rozciągała swoje rękawy od bluzki. Przyniosłem jej gorącą czekoladę na uspokojenie i przysiadłem się do niej. W końcu podszedł do nas lekarz. Wstaliśmy i czekaliśmy na dobrą nowinę.

Seeley? Brak pomysłu :c

Od Kahir'a c.d. Klary

-Przynajmniej nigdy tego nie robiłaś przy mnie. - Dodałem po kilku sekundach.
-Czy czegoś jeszcze nie robiłam, nie robię?
-Nie pijesz, jesteś grzeczna. Zresztą dowiesz się wszystkiego w księdze.
-Ty też masz taką księgę?
-Jak każdy z nas. - Odchrząknąłem. Niby miałem jak każdy, ale pewnej nocy czytając ową księgę wydarłem parę stron. Najczęściej z moimi tajemnicami. Nikt po za właścicielem nie miał prawa czytać biografii. Chyba, że na rozkaz Taking'a.
-Okej.  - Przytaknęła. Uśmiechnęła się, jednak inaczej niż zwykle. Pewnie przez tą całą sprawę.
-To może najpierw coś zjemy? Proponuję pizze. A potem wrócimy do "domu". Będziesz musiała ostro zakuwać.
-Haha, dlaczego ostro? - Spytała z podejrzeniem.
-W końcu to jakieś dwieście stron. Chyba się nie zanudzisz swoją osobą. - Rzekłem myśląc o tym jak była grzeczna. Bynajmniej ja bym zasnął czytając o grzecznej dziewczynce. Chociaż ciekawy fakt to dom dziecka oraz stróżowanie.
-No to dzięki... za wiarę we mnie. - Spojrzałem na dziewczynę i szeroko się uśmiechnąłem. Przełożyłem swoją rękę przez kark dziewczyny i ruszyliśmy do jakiejś pizzerii. Usiadliśmy w kącie przy oknie. W oczekiwaniu na zamówienie zaczęła padać, były to wielkie krople deszczu. A niebo oświetlały błyskawice.

Klara? Jakaa to pizzzaaaa? :3

środa, 29 lipca 2015

Od Klary c.d. Kahir'a

Czułam się okropnie w tym domu, którego nie poznawałam, a musiałam tutaj bywać wiele razy, skoro Charlie był moim przyjacielem. Miałam nadzieję, że gdy go zobaczę coś sobie przypomnę, ale nic... nadal miałam pustkę w głowie. Przerażało mnie to, tak samo jak perspektywa przeczytania o sobie w księdze... Nie wiedziałam czego się tam dowiem i tego właśnie się bałam.
- Klara... naprawdę nic nie pamiętasz? - Zapytał mnie chłopak, patrząc na mnie z nadzieją. Od razu poczułam do niego sympatię i było mi go żal. Ciekawe jak ja bym się zachowywała, gdyby bliska mi osoba kompletnie mnie nie pamiętała.
- Zupełnie - pokręciłam przecząco głową, wzdychając ciężko. Rozejrzałam się po salonie, gdzie na kominku stały zdjęcia wszystkich członków rodziny. Znajdowało się tam zdjęcie jakiegoś małżeństwa w średnim wieku. - To twoi rodzice?
- Nie... to znaczy po części tak... - odpowiedział chłopak marszcząc czoło. Zauważyłam, że go zmartwiłam i to jeszcze bardziej niż przed chwilą, gdy dowiedział się, że straciłam pamięć. Chyba miał nadzieję, że to jednak żart... - Jestem adoptowany i ty też. Znamy się z domu dziecka. Daria i Neil są naszą rodziną zastępczą. Oprócz nas mieszka tutaj jeszcze Susan i Knox. Boże... Ty naprawdę straciłaś pamięć. Jak to się stało?
Kahir próbował mu to jakoś wytłumaczyć, omijając oczywiście elementy jego przemiany w wilka i tak dalej... Gdy wreszcie opuściliśmy dom (podobno rodzice przyzwyczaili się do tego, że jestem niewdzięcznym dzieckiem, które rzadko przebywa z rodziną), odetchnęłam z ulgą.
- K****a... - mruknęłam, wpatrując się w niebo, które zaczęło przybierać już granatowy kolor. Wiedziałam, że muszę jeszcze dzisiaj wziąć się za studiowanie mojej biografii, ale oddalałam tę myśl.
- Klara... - powiedział niepewnie Kahir.
- Co?
- Ty nie przeklinasz - przypomniał mi.

Kahir? Charlie miał mieszkać w domu dziecka, ale jak już napisałeś o tym domu... :P

Od Seeley c.d. Kahir'a

Odwróciłam się od chłopaka i spojrzałam na Manu i Matta.
-Już się pobiłeś? Możemy już iść? Czy chcecie się dalej bić?-warknęłam mrużąc oczy.
-See..-podopieczny położył mi dłoń na ramieniu. Spojrzałam na niego zła, więc szybko zabrał rękę. Naprawdę chciałam się stąd zabrać. Czekałam aż któryś z chłopaków mi odpowie, lecz zamiast tego usłyszałam za sobą
-Hej, wy!
Wszyscy jak na komendę się odwróciliśmy. Kilkanaście kroków od nas stała grupka facetów. Większość z nich w kapturach z rękami schowanymi w kieszeniach.
-Seeley..-szepnął Manu. Domyśliłam się, że to ci z którymi podopieczny miał na pieńku. Poza tym było w nich coś dziwnego. Kiedy jeden z nich spojrzał mi w oczy aż się cofnęłam wpadając na kumpla Emmanuela. Mimowolnie zerknęłam na Kahir'a. Zacisnęłam dłonie w pięści modląc się by żaden z chłopaków im nie odpowiedział. Niestety Matt ma niewyparzoną gębę.
-Czego chcecie?!-zawołał po czym zgiął się z jękiem w pół. Dźgnięcie łokciem było trafne. Podeszli do nas szybko.
-Wasz kolega ma z nami niezałatwione interesy-powiedział jeden z nich chrapliwym głosem.
-Coś ty-syknęłam zanim ktokolwiek zdążył się odezwać. Facet spojrzał na mnie z góry.
-Zamknij się, lalka. Nie twoje sprawy-mówiąc to złapał mnie za ramie i odepchnął na bok. Poleciałam na lewą stronę, a upadając wbiłam sobie jakiś kamyk w biodro.
-Zostaw ją!-nie poznałam po głosie kto to powiedział, ale mógł milczeć. Czterech gości wyciągnęło z kieszeni noże, a dwóch pozostałych pistolety. Nim się zorientowałam Manu zniknął z pola widzenia. Co gorsza razem z gościem, który miał pistolet. Wstałam szybko podcinając nogę jednemu w kapturze. Spojrzałam na Kahir'a i Alexandra. Dawali sobie rade. Tak samo inny. Tylko gdzie Manu? Nagle dostrzegłam go przybitego do ściany jednej z ramp przez mężczyznę w czarnej bluzie. To był ten sam, który mnie odepchnął. Spojrzał na mnie z wrednym uśmiechem, przykładając chłopakowi pistolet do brzucha i ciągnąc za spust. Huk wystrzału wprawił wszystkich w osłupienie. Nie patrząc na nic puściłam się w ich stronę. Skoczyłam na mężczyznę wytrącając mu z dłoni broń. Przeskoczyłam nad nim i wylądowałam na zgiętych nogach.
-Właśnie zadarłeś ze śmiercią-wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Mężczyzna tylko się zaśmiał.
-I tak go już nie uratujesz-mówiąc to po prostu odbiegł wołając za sobą kolegów. Popatrzyłam na podopiecznego i uklęknęłam przy nim, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Manu..-szepnęłam. Na szczęście chłopak przekręcił głowę w moją stronę i delikatnie się uśmiechnął. Wtuliłam się w niego z płaczem i siedziałam tak póki nie przyjechała karetka. Nawet nie wiem kto i kiedy po nią zadzwonił. Potem kiedy reszta grupy próbowała dojść co się właściwie stało ja siedziałam skulona próbując poukładać myśli. Po dłuższej chwili wstałam i podeszłam do Kahir'a.
-To moja wina-powiedziałam patrząc w ziemię-Dlaczego znowu pozwoliłam sobie na uczucia? Dlaczego go nie pilnowałam? Dlaczego się zgodziłam? Dlaczego ja cie zaprosiłam?!-wykrzykując ostatnie zdanie uderzyłam pięściami chłopaka w klatkę piersiową. Po chwili nogi się pode mną załamały, a ja runęłam ponownie na ziemie z płaczem.


Kahir? D;

Od Kahir'a CD Seeley

-Kahir, chłopie ogarnij się. Przespałeś się z tą laską tylko przez alkohol. Jeszcze dzisiaj będziesz miał inną. - Krzyknął do mnie w pewnym momencie. Uśmiechnąłem się sztucznie. Alexander przyszedł do mnie i usiadł. Patrzył na mnie wyczekująco.
-No nie wiem Alex. Alkohol to tylko wymówka.
-To znaczy... No gratki.
-Ćśśś... - Chciałem aby przez chwilę był cicho i mnie wysłuchał. - Nie była pierwszą lepszą. A nawet gdyby... to wczorajszy dzień, wiesz... wiele dla mnie znaczył.
-No powiem Ci, zaczynasz zmieniać tok myślenia przez tą kobitkę. Aż zaczynasz mnie przerażać. Zawsze się tego wypierałeś. A teraz jaki "men" ziomuś. - Wstał łapiąc się za głowę.
-To, że tak mówię nie znaczy... że co? Co Ty mi tu teraz wmawiasz. - Odszedłem od ławki pijąc ostatni łyk pepsi. Nawet zapomniałem, że chciałem się ukryć przed Seeley.
-No ziomuś. Mam nadzieję, że wujkiem nie zostanę. - Gdy wypowiedział owe słowa zacząłem myśleć o konsekwencjach. Przeczesałem swoje włosy obserwując Tom'a który wykonywał trick na desce. Był jednym chłopakiem z mojej "paczki". Nagle z równoległej strony zjawił się inny chłopak. Jeden drugiemu zaszkodził, zderzając się upadli na ziemię z obtarciami. Obydwoje podnieśli się z ziemi.
-Patrz co robisz! - Oburzony chłopak popchnął Toma.
-To Ty wchodzi w drogę kiedy nie trzeba! - Próbował się odgryźć, ale na nic. Nieznajomy wpadł w furię. Skoczył na mojego kolegę z pięściami i przycisnął do ziemi. Większość ludzi zaczęło się przyglądać. Tylko ja, Alexander i pewien chłopak próbował powstrzymać agresora. Gdy już byli oddzieleni pomogłem wstać Tomowi. A tamten wciąż próbował się wyrwać. Nagle podbiegła Seeley, a ja łapiąc się za głowę szybko odwróciłem.
-Co się stało? - Spytała. Tuż za nią przybiegł Emmanuel. Najwidoczniej Manu znał agresora, a nawet się z nim kumplował. Dziewczyna spojrzała na mnie zła, chociaż nie wiedziałem o co jej chodzi.
-No nic, Twój koleżka napadł Toma. - Odsapnął mój podopieczny.
-Że co? Manu...- Nie dokończyła zagryzając zęby. - O, cześć Kahir.
-No siema. - Odchrząknąłem. Chciałem podejść do dziewczyny i ją ucałować w policzek, jednak nie pozwoliła mi na to. Trzymała dystans co do mej osoby.
-A to kto znów Kahir?.. - Zapytał zezłoszczony Alex.
-To.. to o niej ci opowiadałem. - Stanąłem obok niej. Kiwałem delikatnie głową w lewą i w prawą by nie zaczynał "kłótni".
-Aa... to ta. Świetnie. Nawet trzyma z takimi zjebami. - Rzekł przelatując ją oczami.
-Ty to się lepiej zamknij. - Warknęła Seeley. - Już? Opowiadasz o mnie te i tamte rzeczy?
-To nie tak...
- A jak? - Odwróciła się w moją stronę. Przez kilka sekund zaglądała mi w oczy, pewnie próbowała czytać i w myślach. Ale i tak by się niczego nie doczytała... gdyż miałem mętlik w głowie. Stałem jak słup w ciszy... Nagle odwróciła wzrok i dokończyła: - Tak myślałam.

Seeley? ;c

Od Seeley c.d. Kahir'a

Wyszłam z domu niedługo po chłopaku. Dawno nie widziałam się z Emmanuelem, więc postanowiłam go odwiedzić. Kiedy jednak spotkałam jego mamę przed ich domem ta poinformowałam mnie, że chłopaka nie było w domu od dwóch dni. Rozejrzałam się po ulicy. "Gdzie jesteś?" spytałam siebie w myślach. Od zawsze najlepiej mi się myślało przy wysiłku fizycznym, więc postanowiłam przebiec się po mieście. Na podopiecznego wpadłam dopiero w skatepark'u. Pogrążona w myślach nie zauważyłam, że ciemnowłosy chłopak stoi na mojej drodze z rozłożonymi ramionami.
-Bu!-wrzasnął mi do ucha trzymając mnie mocno w ramionach. Pisnęłam zaskoczona, a myśli natychmiast zniknęły.
-Straszysz!-zawołałam ze śmiechem próbując uderzyć chłopaka.
-Ty też-zaśmiał się i mnie puścił-Ciesze się, że znowu cię widzę. Gdzie ty byłaś p[rzez ostatnie dwa dni, co?
Odwróciłam na moment wzrok udając, że coś mnie zaciekawiło.
-Byłam na wycieczce. Rodzice.. Mnie zabrali-drugie zdanie z ledwością przecisnęło mi się przez gardło.
-To spoko-powiedział i zastąpił mi drogę-Potrzebuje twojej pomocy.
-W coś się znowu wpakował? I czemu od dwóch dni nie było cię w domu?-spytałam patrząc na niego podejrzliwie.
-Czyli spotkałaś moją mamę..-mruknął jakby do siebie, a potem trochę ściszonym głosem powiedział-Musiałem się ukrywać. Koleżanka wplątała mnie w sprawy z dilerami trawki..
-Koleżanka?-spytałam patrząc na niego spod byka.
-Noo..-podrapał się w głowę. Robił to zawsze, gdy próbował kręcić. Zmrużyłam oczy dając mu do zrozumienia, że oczekuje prawdy.
-No nie do końca.. Ale mniejsza o to. Potrzebuje pomocy, oni chcą ode mnie kasy, której nie mam-jęknął. W jego oczach czaił się strach, który próbował zamaskować. Przewróciłam oczami.
-A kase winna jest im ta laska, ogarniam-mruknęłam dość ponuro, jednak po chwili się uśmiechnęłam-No to masz kłopoty.
-A ty jak zwykle z blaskiem w oczach-parsknął śmiechem-Chodź. Miałem się spotkać z kumplami w skatepark'u.
Pokiwałam głową i poszłam za chłopakiem. Kiedy byliśmy już blisko ramp jedna postać zwróciła moją uwagę. Chłopak z jasnymi włosami siedzący w rozkroku pochylony nad puszką napoju. Poznałam go. "Naprawdę myślał, że go nie poznam?" przeleciało mi przez myśl. Zaczepiłam Manu mówiąc mu, że muszę trochę odsapnąć po bieganiu i usiadłam za jednym z murków do trików na desce. Osunęłam się na ziemie i zamknęłam oczy. Nagle do moich uszu doleciał głos Alexandra.
-Kahir, chłopie ogarnij się. Przespałeś się z tą laską tylko przez alkohol-zaśmiał się mówiąc to-Jeszcze dzisiaj będziesz miał inną.
Poczułam jakby coś we mnie łamało się na pół. Jakby najlepszy przyjaciel wbijał mi nóż w plecy. Znowu to samo. Miałaś przecież zacząć żyć inaczej.. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. "Masz za swoje, naiwna" usłyszałam w głowie ten sam głosik, który poprzedniego wieczoru ostrzegał mnie, że to tylko przez alkohol.
-See! Gdzie jesteś?-usłyszałam głos Manu. Podniosłam się z ziemi i popatrzyłam na niego z szerokim uśmiechem. Popatrzył na mnie zdziwiony i zapytał
-Stało się coś?
-Nie, czemu?
-Nie kłam, Nie jestem głupi, ślepy też nie-powiedział poważnie-To, że się uśmiechasz nie znaczy, że oczy też. Co jest?
-Nic-powiedziałam odwracając wzrok-Możemy stąd iść?
-Czekaj, jeszcze z kumplami jedną sprawę obgadam-poklepał mnie po ramieniu i pobiegł do kolegów. Popatrzyłam za nim z westchnieniem.
-Masz za swoje..-szepnęłam do siebie.

Kahir? Nie mam bladego pojęcia co dalej ;-;

Od Kahir'a CD Klary

-O, masz... ! Jakieś tam informacje jak, kiedy zostałaś apostołem... i jeśli jesteś apostołem po śmierci co robiłaś zanim umarłaś. - Wskazałem palce jej imię i byłe nazwisko. Każda taka książka mieściła w sobie po tysiąc stron. Jedna osoba zajmowała z dwieście, może trzysta kartek. Zatem w owej książce było zaledwie cztery może pięć osób.
-Nie mam zamiaru tego czytać...
-Nie? Dowiesz się jaka byłaś.. i tak dalej.
-Dobra, ale zrobię to w tamtym budynku..
-To był twój dom. A... i może chcesz poznać swojego podopiecznego?
-A co z tą moją chorobą?
-Powiesz, że... uderzyłaś się mocno w głowę, nie pamiętasz... przedstawisz mnie. Wymyślisz coś no.
-Pewnie, postaram się...
-Tylko nie mów, że jesteś Aniołkiem. - Puściłem jej oczko. Dziewczyna przytaknęła. Nie owijając w bawełnę udaliśmy się do domu Charles'a. Wcisnąłem dzwonek i oczekiwałem, aż wyjdzie nas przywitać.
-Klara! Długo Cię nie widziałem. Co tam u Ciebie? I kto to jest? - Wparował chcąc ją przytulić lecz się powstrzymał.
-Jestem Kahir, jej znajomy. I tak się składa, że..
-Straciłam pamięć.. i pomaga mi ją odzyskać. Od niego się dowiedziałam że jesteś moim przyjacielem... i chce abym została przy Twoim boku. - Przerwała mi zdanie. Jednak byłem z tego zadowolony. Nie chciało mi się tłumaczyć wszystkiego po kolei. Charles westchnął i zaprosił nas do domu. Usiedliśmy w salonie, gdzie zastaliśmy pięknie ustrojone wnętrze. Wraz z dziewczyną usiadłem na kanapie czekając na pytania chłopaka.

Klara? Brak pomysłu xDD

Od Kahir'a c.d Seeley

Przez chwilę  zastanawiałem się o co jej chodzi. Potem spojrzałem wzdłuż swojego brzucha. Ahh...
-A później, wieczorem? - Mruknąłem idąc do kuchni.
-Możliwe. - Odpowiedziała z lekkim sarkazmem w głosie. Wzruszyłem ramionami i czekałem na dziewczynę. Po około dziesięciu minutach wróciła. Zabrała się za gotowanie. Nie wiedziałem co począć. Na szczęście Seeley położyła obok mnie talerz z jajecznicą.
-Proszę.
-Mmm... cudowny zapach, ciekawe jaki smak. - Uśmiechnąłem się biorąc pierwszy kęs. Z wielką ochotą zjadłem wszystko. A nawet poprosiłem o dokładkę. Wspólne śniadanie nie trwało zbyt długo. Coś mi mówiło, że powinienem zajrzeć do Alexandra.
Będąc już w Nyasume odwiedziłem dom rodzinny mojego podopiecznego. Jednak jego matka powiedziała, że wyszedł z domu. Pożegnałem się i przymknąłem oczy. Przeczuwając gdzie może być chłopak prze teleportowałem się. Wylądowałem przy biednej dzielnicy tego miasta. Wszędzie panował chaos i patologia. Zacząłem rozglądać się po owym miejscu gdy nagle usłyszałem dźwięk większej grupy. Podbiegłem tam i w ukryciu dojrzałem Alexandra. Wydawało mi się, że miał kłopoty. Był otoczony przez innych, a na środek okręgu wyszedł raczej niski chłopak. Był ciemnej karnacji, w sumie wyglądał na czarnoskórego.
-I co? Myślisz, że możesz przychodzić tutaj kiedy chcesz? Won stąd! - Krzyknął do Alexandra.
-Ja tylko... - Próbował się wytłumaczyć, jednak nie wychodziło mu to na dobre. W pewnej chwili czarnoskóry podniósł na niego rękę. Nie mogąc na to patrzeć spowodowałem "wiatr" który odsłonił ludzi abym mógł przejść, a niziołka przewrócił. Ze zdziwieniem mi się przyglądali.
-Kahir? Co Ty tu robisz?! - Zapytał z pośpiechem Alex.
-Pytam się co Ty tu robisz. Mieliśmy umowę. - Przymrużyłem oczy obrażony na chłopaka.
-Ty... wynoście się! I nigdy nie pokazujcie! Inaczej czeka was śmierć. - Wtrącił się naburmuszony mężczyzna. A jego koledzy zaczęli wyjmować szkła, kije bejsbolowe, nawet kilka broni palnej się tam znalazło.
-Morda. Rozmawiam teraz z kumplem. - Warknąłem i odwróciłem się do niego plecami. Poczułem, że mężczyzna się zbliża. Odwróciłem się i chwyciłem jego rękę w której był sztylet.
-Mówiłem coś. Jak masz na imię? - Przechyliłem jego dłoń.
-Ja.. jestem... Tsume...
-Więc Tsume... radzę nauczyć Ci się dobrych nawyków. - Prychnąłem i plunąłem mu na nogę Odrzuciłem go na ziemię i chwyciłem Alexandra za rękę na wysokości łokcia. Niewychowani zbóje dali nam odejść, ale nie było to najmilsze spotkanie.
W domu podopiecznego zostałem aż do obiadu. Między nami była cisza, a jedząc mieszałem widelcem w talerzu.
-Coś Cię trapi? - Przerwał męczącą ciszę.
-Nie. - Odpowiedziałem odkładając widelec.  - Tylko...
-Tylko?
-Napiłem się wczoraj z taką panienką którą znam od... a nie ważne.
-No gadaj! Może Ci pomogę! - Ryknął entuzjastycznie. Spojrzałem jeszcze tylko na matkę chłopaka która zabrała talerze, a potem przeniosłem wzrok na chłopaka.
-No... przespałem się z nią wczoraj. Pewnie przez alkohol. Nie wiem co mi odwaliło...
-Uuuuuu.... przynajmniej wiem, że nie jesteś prawiczkiem. Chociaż czekaj... od kilku lat nim nie jesteś.
-Morda, nie wiem co z nią zrobić. Może także ma problem z tym co zrobiła?
-A może właśnie Cię chce, pragnie.. kocha.
-Kocha? Kurwa... próbowała mnie utopić kilka dni temu.
-Ohh... te chamskie podrywy. Nie martw się. Niedługo znając Ciebie znajdziesz inną. I zapomnisz o tej no tej. A tak po za tym... wbijasz ze mną do skateparku?
-Uhmm.. - Przytaknąłem. Przed wyjściem musiałem jeszcze poczekać na niego aż się wygramoli z łazienki.
Gdy byliśmy już na miejscu patrzyłem na tricki Alexandra na BMX'ie siedząc na ławce obok. Spojrzałem się w lewo i zobaczyłem Seeley idącą z Emmanuelem. Nie chciałem by mnie zobaczyła, więc usiadłem w rozkroku i uchyliłem się popijając pepsi. Była coraz bliżej... że też musiała się wybrać do tego parku, gdzie znajduje się skatepark.

Seeley? Zobaczysz mnie? :3

wtorek, 28 lipca 2015

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Ochlapałam go wodą wołając naburmuszona
-Nie jestem mała!
-Jesteś.. Mała-przekomarzał się ze mną. Posłałam mu groźne spojrzenie i powoli zanurzyłam się całkowicie pod wodę. Słyszałam tylko jak chłopak się śmieje. Ponownie dopłynęłam do samego dna, a po chwili odbiłam się od niego nogą i wypłynęłam tuz za Nez'em łapiąc go rękoma za szyję. Pociągnęłam go w tył kładąc się na plecach. Czułam, że chłopak jest spokojny,
-Nie boisz się?-spytałam szepcząc mu do ucha-Przecież jestem pijana.. Mogę chcieć zrobić ci krzywdę..
-Słysze twoje myśli-wzruszył ramionami. Puściłam go i po raz trzeci zanurkowałam do dna. Po około 3 minutach wypłynęłam obok chłopaka, który położył się na plecach. Popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem. Nez zerknął na mnie i spytał.
-Co?
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Nie!-zawołał i natychmiast się podniósł.
-Dlaczego..?-spytałam smutno i cicho opływając go dookoła. Niebieskowłosy obserwował mnie uważnie. Wiedział z moich myśli, że chce go wciągnąć pod wodę. Podpłynęłam do niego od tyłu.
-Boisz się..? Zresztą..-odsunęłam się od niego i położyłam na plecach-Nie będę cię topić. Nie tym razem.
Popatrzyłam w gwiazdy na niebie i pomyślałam o Manu. Dawno go nie widziałam. Ciekawe co robi i gdzie teraz jest? Głupia! Jest środek nocy, to oczywiste, że śpi.
-Kim jest Manu?-spytał Nezumi. Zerknęłam na niego.
-Moim podopiecznym, powinieneś wiedzieć.. Facetem, którym powinnam się opiekować. A pomimo to to on się mną opiekuje twierdząc, że mimo iż jestem silną dziewczyną to jestem też dziewczynką, którą trzeba się opiekować, bo jest szalona i potrafi zasnąć w zatłoczonym autobusie na szybie-naśladowałam głos Emmanuela śmiejąc się z własnych słów.
-Naprawdę zasnęłaś na szybie?-spytał patrząc na mnie z uśmiechem.
-Tak. I nie obiecuje, że nie będziesz musiał mnie nieść do domu-mrugnęłam do niego po czym ziewnęłam szeroko.

Nez?

Od Klary c.d. Kahir'a

Kahir opowiedział mi wszystko o mnie - prawie wszystko, wszakże jak się dowiedziałam, znaliśmy się od niedawna. Bardzo miło się tego słuchało, osoba którą jestem prowadziła wszakże ciekawe życie - ale nie było to moje życie. To było niczym opowieść, książkę, która się czyta i jest się ciekawym końca. Hm, jednak wolałabym być sobą, a nie bohaterką z powieści mimo wszystko...
Nagle Kahir'owi przyszło coś do głowy i razem poszliśmy do Mistrza Yao (nie mam pojęcia o co chodzi, ale ok xD life is brutal). Znaleźliśmy się w miejscu, które wyglądało jak wielka biblioteka. Chłopak zaczął przeglądać jakąś książkę.
- Po co nas tutaj przyprowadziłeś? - Spytałam ścierając palcami kurz z grzbietów okładek. Czy taki sam kurz zalegał teraz na mojej pamięci? Dlaczego czułam się tak, jakby moja głowa była całkiem pusta?
- Muszę coś znaleźć - odpowiedział, nie odrywając wzroku od kartek. Zaczęłam zastanawiać się, czy nadal jestem Klarą, tą Klarą, którą byłam kiedyś, czy zostało ze mnie jedynie, puste, bezwspomnieniowe ciało.
- Co? - Zaciekawiłam się.

Kahir? :P

Od Seeley c.d. Kahir'a

Odchyliłam głowę w bok mrucząc cicho. Przymknęłam oczy na moment czując dłonie chłopaka na moich piersiach. Po dłuższej chwili lekko odepchnęłam od siebie ręce blondyna.
-Sio z łazienki-mruknęłam chcąc zanurzyć się cała, jednak szybko zmieniłam zdanie-Albo podaj mi ręcznik.
Kahir otulił mnie mocno ręcznikiem, gdy wyszłam z wody. Wycierał mnie dokładnie, gdy ja patrzyłam na niego jak na idiotę.
-Wiesz, że mogę to zrobić sama?-zaśmiałam się, kiedy chłopak kucnął by wytrzeć mi nogi.
-Wiem. Ale ja to zrobię lepiej-uśmiechnął się i cmoknął mnie w brzuch.
-Łaskoczesz-zaśmiałam się podnosząc jedną nogę, by zakryć brzuch-Lepiej byś zrobił, gdybyś mi oddał ręcznik, bo muszę iść po ubrania.
-A czemu nie możesz iść naga?-spytał z uśmiechem.
-Bo mnie sąsiedzi będą podglądać, oddawaj ten ręcznik!-zawołałam wyrywając przedmiot z rąk Kahir'a. Otulona w czerwony ręcznik poszłam do pokoju by się ubrać. Szybko ubrałam się w spodenki i jakąś czarną bluzkę. Wychodząc z pokoju wpadłam na blondyna.
-Podglądałeś mnie, tak?-spytałam patrząc na nasze stopy.
-Nieeee-odpowiedział. Po głosie poznałam, że się uśmiecha.
-Akurat-popatrzyłam na niego-Daj mi przejść, śniadanie muszę zrobić-ponownie się zaśmiałam i spróbowałam wyminąć chłopaka. Ten jednak nie miał ochoty mnie przepuścić. Pisnęłam kiedy blondyn wziął mnie na ręce. Objęłam go mocno rękami i nogami i jęknęłam
-Kaaaaaahir! Puść mnie, nooo.. Pewniej się czuję dotykając ziemi-uderzyłam go ręką w plecy. Chłopak tylko się zaśmiał i pocałował mnie w szyje. Przymknęłam oczy, lecz po chwili parsknęłam śmiechem słysząc jak Kahir'owi burczy w brzuchu.
-To co?-spytałam patrząc na niego z uśmiechem-Puścisz mnie do sklepu czy będziesz głodował?
-Do sklepu? Przecież w kuchni..
-Nie mam lodówki, kochany-mrugnęłam do niego-Pamiętasz? Na co masz ochotę?
-Jajecznica-uśmiechnął się szeroko.
-Więc mnie puszczaj muszę iść po jajka, bo twoje w tym przypadku nam się nie przydadzą-zaśmiałam się zsuwając się z rąk chłopaka.


Kahir? :3 Śniadanko z jajeczkami xD

Od Kahir'a c.d. Klary

Z tyłu dziewczyny pojawił się lekarz. Na jego twarzy nie było widać uśmiechu, czy chociaż najmniejszego błysku w oczach.
-A więc... to typowa amnezja. Wydaje mi się, że mogą z czasem wrócić jakieś "iskierki" pamięci. Myślmy pozytywnie.
Po nieco smutnej wizycie u lekarza udałem się do domu Klary. Dowiedziałem się gdzie mieszka dzięki znajomym. Musiałem jej wszystko tłumaczyć od A do Z. Ile ma lat, jak się nazywa... kim dla niej jestem. Powiedziałem prawdę, że żaden ze mnie jej mąż, kochanek, brat i tym podobne. Z początku chciała mnie aż pobić za to, że wtedy ją okłamałem. Śmiała się także z pewnych sytuacji z baru... chociaż gdy o tym wspominałem nie było mi do śmiechu. Znałem ją słabo, ale dzięki pewnej osobie... osobie. Zamyśliłem się, a Klara zaczęła mi machać ręką do oczu.
-Halo? Ziemia do Kahir'a!
-Jestem, jestem. Chodź. - Powiedziałem stanowczo i udałem się z nią do Mistrza Yao (nie mam pojęcia skąd to biorę ;-;) . Wypytałem go o możliwość przejrzenia księgi z informacjami o wszystkich Apostołach.

Klaraaaa? :v

Od Kahir'a c.d. Seeley

Posuwałem się coraz dalej, nie czując granic. Od czasu do czasu spoglądałem w górę, by ujrzeć twarz rozkoszującej się Seeley. Nadeszła także pora "wynagrodzenia" dzięki której i ja mogłem się rozkoszować. Doszło także do obustronnej przyjemności. A po całym zajściu zasnęliśmy wtuleni w swoje ciała.

Obudziłem się, a przede mną nie było Seeley. Usiadłem, rozciągnąłem się i ziewnąłem za jednym razem. Przetarłem oczy oraz wstałem. Znalazłem swoje bokserki po czym je założyłem. Zaspany ruszyłem w poszukiwaniu dziewczyny. Ani w kuchni, ani w innych pokojach jej nie było. Powolnym ruchem odchyliłem drzwi do łazienki. Sorrow miała wanienkę, w której była woda. Myła się. Cichym krokiem wślizgnąłem się do łazienki i przymknąłem drzwi. Po raz drugi w życiu widziałem nagą Seeley. Była odwrócona tyłem jednak przeczuwałem, że wiedziała o mojej obecności. Podszedłem do niej i odgarnąłem jej włosy na prawą stronę. Ukucnąłem. Patrząc w przód widziałem całe jej ciało, a ona kątem oka zerkała na mnie. Prawą ręką powoli zjeżdżałem w dół, by dotknąć piersi dziewczyny. Postanowiłem zrobić to także z lewej strony. Będąc blisko swojego celu delikatnie ucałowałem szyję Seeley.

Seeluś? ^^ Czy to na pewno wina alkoholu? :3

Od Klary c.d. Kahir'a


Wizyta u lekarza nie należała do najprzyjemniejszych. Świecił mi on po oczach latarką, pukał jakimś dziwnym młoteczkiem w głowę i tym podobne. A następnie przeszedł do najgorszego - pytań o moją przeszłość. Czyli jak się nazywam - Klara, tak przynajmniej nazywał mnie ten chłopak, który mnie tutaj przyprowadził, gdzie mieszkam - nie miałam pojęcia, czym się zajmuję i tak dalej. Nie potrafiłam na żadne z nich odpowiedzieć, nadal nic sobie nie przypominałam. Gdy doktor zakończył już "przesłuchanie", westchnął ciężko i zdjął okulary z nosa.
- Niestety, nie potrafię w tej chwili pomóc - myślałam, że zemdleję, gdy usłyszałam te słowa. Miałam cichą nadzieję, że da mi jakieś tabletki, albo zrobić cokolwiek co przywróci mi pamięć. - Można jedynie czekać. Musisz sama przypomnieć sobie kim jesteś.
- A czy... czy jest taka opcja, że nigdy sobie tego nie przypomnę? - Zapytałam drżącym głosem. Nie wyobrażałam sobie takiego życia, ale musiałam wiedzieć, czy istnieje taka możliwość.
- Niestety tak - odpowiedział lekarz, a we mnie zgasła ostatnia nadzieja. Poczułam się tak, jakbym nie miała po co żyć - bo na co komu ktoś, kto nie ma pojęcia o całej swej przeszłości? - Ale bądźmy dobrej myśli.
Wyszłam na korytarz, gdzie czekał na mnie Kahir. Chłopak spojrzał na mnie pytająco.

Kahir? -_-

Od Kahira c.d Klary

Ziewnąłem myśląc, że dziewczyna żartuje.
-Twoim mężem nie pamiętasz? Podobno jesteś w ciąży... aż zemdlałaś na tą wieść.
-Ciąża? Ja?! Gdzie test?
-Nooo... wyrzuciłaś przez okno jak spojrzałaś. Klara no.
-Oh... A więc...
-Jestem Kahir. - Mruknąłem podchodząc do niepamiętającej nic dziewczyny. Chyba się lekko bała bo gdy podszedłem zrobiła krok w tył. Kręcąc głową zmieniłem się w apostoła.
-Czy ja też tak umiem?
-Nie. Chociaż mi tam nie wiadomooo... ale możesz mieć skrzydła. Spróbuj pomyśleć o postaci apostoła. Serio nic nie pamiętaaaasz?
-Nie. Nawet tego, że się żeniłam... w dodatku w tak młodym wieku?!
-Młodym? Żyjemy na sterydach i tych no, mamy co tydzień wciskane botoks czy jak wy to tam. Masz jakoś czterdzieści siedem lat.
-CO?!
-Dobra, zbijam się. Musimy wziąść się do lekarza. - Bez słowa ruszyłem w przód łapiąc przy okazji Klarę za rękę i zaprowadziłem ją do kogoś kto by mógł się ją zająć. Czekałem na wieści czy cierpi na amnezję chwilową czy może będzie trzeba jej przypominać całe życie.

Klara? ;/

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

Siedziałem bezczynnie na pomoście, patrząc na pływającą See. Wodziłem wzrokiem za jej sylwetką, póki ta nie zanurkowała. Mijały chwilę, a myśl "zaraz wypłynie" odbiegała ode mnie. Wstałem energicznie, rozwiązując glany. Gdy te leżały już wolne od moich nóg, zacząłem zdejmować kurtkę, bluzę i... koszulkę. Wszystko rzuciłem niechlujnie, podchodząc do krawędzi. Wtem dziewczyna wynurzyła się jak gdyby nic.
- O, zdecydowałeś się jednak - dodała z uśmiechem, ale gdy dostrzegła moją minę zaczęła się śmiać- aż tak się przeraziłeś?
- Powiedzmy, że nie chciałbym spowiadać się Takingowi- dodałem uśmiechając się pod nosem.
-Skoro już zdjąłeś znaczną część ubrań, to dołącz do mnie- rzuciła pół żartem.
-Chyba się skuszę z uwagi na buty. Poza tym skoro tak bardzo prosisz.
Nie zastanawiając się, zdjąłem spodnie i wskoczyłem za białowłosą, do której prawie od razu się zbliżyłem.
Ta z triumfem w oczach patrzyła na mnie.
-Znowu wygrałam
-Kłótnie z Tobą są bezcelowe, więc sama rozumiesz... zmusisz mnie do wszystkiego, mała- zażartowałem.

<See>

poniedziałek, 27 lipca 2015

Od Manon c.d. Miyu, Etsuko

Już miałam podstawić ukradkiem palącą się świecę pod jeden ze stołów w restauracji, gdy pewna dziewczyna zwróciła moją uwagę. Popatrzyłam prosto w jej oczy. "Nie!" zawołało coś w mojej głowie. Znałam ją. Ze świata ludzi.. Pamiętam ją. Jest kotem.. Opiekuje się sąsiadką Elisabeth. Poznałam ją po oczach.. Szybko odwróciłam wzrok w obawie, że dziewczyna mnie pozna. Nikt stąd nie wiedział kim jestem w świecie ludzi. I bardzo chciałam, żeby tak zostało. Spojrzałam na Miyu, jednak ona przyglądała się dziewczynie przy drzwiach.
-Patrz!-powiedziała wskazując drzwi-Chodźmy do niej-mówiąc to złapała mnie za nadgarstek i zaczęła ciągnąć w jej stronę. Próbowałam się wyswobodzić z uścisku dziewczyny i uniknąć spotkania ze "znajomą", jednak Miyu była bardzo zdeterminowana i nie udało mi się uciec.
-Nieee!-zawołałam, kiedy czarnowłosa wypchnęła mnie przez drzwi na zewnątrz. Kiedy tylko krople deszczu zetknęły się z moją skórą nieco się uspokoiłam. Zawiał wiatr, przez całe moje ciało przeszedł mocny dreszcz. Uwielbiałam to uczucie. Kiedy deszcz spływał po moich rękach i skapywał z palców na ziemię, by połączyć się w jedną całość. Miałam ochotę rozłożyć skrzydła i wlecieć prosto w najciemniejszą chmurę, jednak myśli o tym przerwały mi słowa Miyu
-A to Manon-wskazała na mnie stojąc pod daszkiem nad wejściem do lokalu. Popatrzyłam na nią, a potem na drugą dziewczynę. Kiedy ta spojrzała mi w oczy, szybko uciekłam wzrokiem. "Spokojnie.. Zaraz zniknie.." powtarzałam sobie w myślach. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam taka zdenerwowana w tej postaci.
-Etsuko, może masz ochotę coś z nami porobić? Właśnie miałyśmy w tej restauracji..
-Nie lubię tłumów-nowa szybko przerwała czarnowłosej. Nieco odetchnęłam, bo słowa Miyu o dołączeniu do nas lekko mnie wystraszyły.
-To możemy porobić coś innego, prawda Manon?-spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Tak-powiedziałam z uśmiechem, choć w głowie kołatało mi się jedno wielkie "NIE". "Uspokój się.. Wystarczy, że będziesz unikać jej spojrzenia. Nigdy nie widziała cię pod postacią człowieka. Jeśli po czymś może cię poznać to tylko po oczach.. Unikaj jej spojrzenia. Tylko tyle." myślałam wpatrując się w mokrą drogę.


Miyu? Etsuko?

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Przewróciłam oczami ze śmiechem.
-Już możesz przestać, KOTKU-przedrzeźniałam się z chłopakiem. Parsknął śmiechem i spytał.
-To gdzie idziemy?
Przez dłuższą chwilę się zastanawiałam. W końcu odskoczyłam w bok, by Nez przestał mnie pchać przed siebie. Posłałam mu wrogie spojrzenie, a po chwili uśmiechnęłam się szeroko.
-Chodźmy popływać!-zawołałam podskakując.
-Zwariowałaś? Jest środek nocy-odpowiedział niebieskowłosy chłopak kręcąc głową.
-No i? A co za różnica czy noc, czy dzień?-popatrzyłam na niego zdziwiona. Pokręcił ponownie głową.
-Nie mam zamiaru złamać nogi lub nieść cię, bo ty ją złamałaś-mruknął. Przewróciłam oczami.
-Ale z ciebie maruda, raaaaanyyyy..-zawyłam do nieba, a potem zaśmiałam się dźgając chłopaka palcem w żebra-Tchórzyk się odzywa?
-Nie. Rozsądek.
-Po pijanemu? Rozumiałabym, gdybyś nie chciał iść chodnikiem z uwagi na moje bezpieczeństwo.. Ale nie chcieć iść popływać w jeziorze?-popatrzyłam na niego prowokująco. Chłopak odparł z udawanym westchnieniem
-I tak bym za tobą poszedł
-Do Hadesu też?-stanęłam tuz przed nim prezentując mu wszystkie zęby w uśmiechu.
-Możliwe-wzruszył ramionami. Zaśmiałam się.
-W takim razie chodź!-zawołałam i łapiąc chłopaka za nadgarstek pociągnęłam w kierunku jeziora, które znajdowało się w głębi lasu. Kiedy dotarliśmy na miejsce spojrzałam na gładką jak lustro, taflę wody, w której idealnie odbijał się księżyc.
-Ściągasz ubrania?-spytał chłopak. Skinęłam tylko głową i weszła na pomost siadając na jego końcu i zanurzając nagie stopy w zimnej wodzie.
-Będzie ci potem zimno-Nezumi usiadł obok mnie. Wzruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem i zsunęłam się do wody zanurzając się cała. Wypłynęłam na moment by złapać powietrze, a potem zanurkowałam na samo dno. Nie miałam ochoty wypływać znów na powierzchnię.

Nez? Takie trochę bez sensu ;__;

Od Etsuko


Nareszcie noc. Ostatni raz odprowadziłam wzrokiem Haruko idącą pod prysznic i udałam się do Miasta Lighttown. Akurat padał deszcz, jednak nie przeszkadzało mi to za bardzo. Idąc ulicą, zobaczyłam dwie nieznane mi dziewczyny. Nie zainteresowałam się nimi dopóki jedna nie stanęła i nie popatrzyła się w niebo. Znałam ten wzrok. Nie mając nic lepszego do roboty, poszłam za nimi, aż trafiłam na jakąś restaurację. Bez namysłu weszłam tam, co było chyba moją najgorszą decyzją w całym życiu. w owym budynku było ( jak dla mnie ) za dużo archaniołów. Już miałam wychodzić kiedy owa dziewczyna podniosła wzrok, patrząc wprost na mnie. Miała różowe włosy, które opadały teraz zmoczone na ubranie. To było mało istotne jednak wydało mi się, ze skądś ją znam...

Manon?

Oto Etsuko!

Zdjęcie w mieście apostolskim: 
http://c.wrzuta.pl/wi15512/5ff7e782002382404ce980b9/smutne-anioly-4 
Zdjęcie podczas czuwania: 
http://fc05.deviantart.net/fs71/i/2013/116/a/1/one_of_a_kind_by_xblackice-d635ruj.png
Imię: Etsuko
Wiek: 17lat
Płeć: Kobieta
Charakter: Etsuko jest raczej małomówna. Nie tak, że nic nie mówi, ona po prostu woli słuchać. Mówi beznamiętnym tonem, na innych patrzy zazwyczaj pustym wzrokiem. Woli być w cieniu, dla niej najlepiej by było, gdyby nikt się do niej nie odzywał. Dał jej święty spokój. Przyzwyczaiła się. Gdy ktoś do niej jednak zagada, często nie myśli nad tym co mówi. Często więc mówi, co myśli, nawet jeśli nie jest to zbyt miłe. Ma własne zdanie na każdy temat, nikt nie wmówi jej swoich poglądów. Nikt nie wytrzymał z nią dłużej nić dzień. Nigdy nie wracał. Taką osobą właśnie jest Etsuko, jest jak lalka. Jednak podczas czuwania jest inna. W ciele kota, czy jak to nazwać, jest energiczna, chamska i szuka kogokolwiek z kim mogłaby się podroczyć.
Moce: Panowanie nad pogodą, i czasem oraz kontrolowanie cieni.
Podopieczny: Haruko Asano
Stanowisko: Łowca dusz przeklętych
Partner: ~~
Dodatkowe info: Podobno przynosi pecha. Kocha noc i uwielbia być w ciele kota.
Kieruje: Dancia :*

Od Klary c.d. Kahir'a

Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że znajduję się w pomieszczeniu, którego nie poznaję... Nie wiedziałam jak się tutaj znalazłam, a także nie pamiętałam niczego przedtem. Dosłownie. Nie pamiętałam swojej przeszłości, nie pamiętałam jak mam na imię, ani kim jestem. Zamiast pamięci miała jedną, wielką, ziejącą pustką dziurę. Wiedziałam, że potrafię czytać, pisać, zaglądać innym ludziom do myśli oraz sterować emocjami, ale nie miałam pojęcia ile mam lat, gdzie mieszkam, ani jak wyglądam. Czułam, że serce zaczyna walić mi jak młotem, gorączkowo starałam sobie coś przypomnieć, chociaż jakiś szczegół, ale nic! Po prostu nic. To ta, jakby ktoś wracał pamięcią do dnia, w którym się urodził. Wiesz, że było coś takiego, ale za cholerę nie pamiętasz tego.
Nie wiedziałam, czy mam rodzinę, przyjaciół, gdzie mieszkam, który jest dzień, miesiąc i rok, co robiłam wczoraj, czy chodzę do szkoły - po prostu nic! Zauważyłam, że po drugiej stronie pokoju wisi lustro, wstałam więc i podeszłam do niego. Przejrzałam się, ale nadal nic sobie nie przypominałam. Widziałam osobę o niebieskich włosach i fioletowych oczach, ale była mi ona obca. Nie miałam pojęcia kim jest ta dziewczyna. Mogłam mieć... osiemnaście lat? W odbiciu lustra zauważyłam, że na podłodze siedzi wilk i mi się przygląda. Przestraszyłam się, wszakże uznawałam, że jest to dzikie zwierzę, które zaraz się na mnie rzuci.
- Klara? Dobrze się czujesz? - Usłyszałam jego głos i myślałam, że zaraz zemdleję. Przecież wilki zazwyczaj nie mówią ludzkim głosem, no nie?
- Kim jesteś? - Zapytałam.

Kahir? Jestem życiowym nieudacznikiem :/

Od Seeley c.d. Kahir'a

Przymknęłam lekko oczy obejmując chłopaka za szyję. Był delikatny, jednak kiedy zorientował się, że nie stawiam już żadnego oporu zaczął całować mnie mocniej. Jakiś durny głosik w mojej głowie zaczął drzeć japę, że to tylko przez alkohol i, żebym mu na to nie pozwalała. Tym razem kazałam mu zamknąć pysk i przyciągnęłam Kahir'a bliżej siebie. Całowaliśmy się coraz mocniej, kiedy nagle poczułam jego ciepłą rękę na moim nagim brzuchu (ja chyba miałam sukienkę, ale co tam xD). Głaskał mnie delikatnie przesuwając dłoń raz wyżej, raz niżej. Trochę mnie to łaskotało, byłam osobą, która łaskotki ma dosłownie wszędzie. Chłopak ponownie zaczął schodzić ustami do mojej szyi. Odchyliłam głowę w tył i zaczęłam cicho mruczeć. Całowanie po szyi - najprzyjemniejsza pieszczota na świecie, na wszystko w co wierzę. Nie miałam ochoty protestować czy przestawać. Wręcz przeciwnie. Im dłużej Kahir mnie całował tym bardziej chciałam więcej. Powoli wsunęłam dłonie pod jego koszulkę i dotknęłam ciepłego brzucha. Przeciągnęłam delikatnie palcami po nim całym. Jednak blondyn szybko zabrał stamtąd moje ręce i ściągnął ze mnie bluzkę. Popatrzyłam na niego i otworzyłam usta by coś powiedzieć, lecz Kahir szybko zamknął mi je pocałunkiem. Poddałam się bez zbędnych protestów gryząc go w wargę. Delikatnie wygięłam się pod jego dotykiem, gdy wsuwał palce pod mój stanik.


Kahir? xD Teraz ty :* I wybacz za długość, ale nie wieeeeem ;c
Dziwnie się czuje o.o Czy ja o czymś nie wiem? XDDD

Od Kahir'a c.d Klary

Byłem lekko zdeterminowany. LEKKO. Tak lekko by od razu przemawiać do ludzi?! I używać przy nich mocy? Tak, lekko.
-Obleśny pasożyt, a w spodniach pewnie nic nie ma. - Warknąłem zza klatki. Mężczyzna się zaczął rozglądać.
-Kto to mówi?! Kto tu jest? - Krzyknął trzymając Klarę.
-Twój najgorszy koszmar. - Powiedziałem od niechcenia. W myślach przekrzywiłem ową klatkę w kształt by się "rozstąpiła". Powolnym i cichym krokiem wyszedłem z klatki. Stanąłem za przyszłym "gwałcicielem" a może miał już kogoś na sumieniu?
Nagle odwrócił się, wyszczerzyłem kły a on spróbował uciec. Na darmo, gdyż wskoczyłem na jego plecy. Odrzucił mnie, a gdy odwrócił się do mnie twarzą ponownie zaatakowałem. Przybiłem go do ziemi, przyglądał mi się z niedowierzaniem.
-Nie jestem mordercą, ale z chęcią rozjebie Ci ten tępą główkę. - Zawarczałem z wystawionymi zębami. Poczułem ruch z prawej strony. Próbował wyciągnąć nożyk. Rozzłoszczony w natychmiastowym tępię zagryzłem szczęki mając w nich jego dłoń. Miałem problem... nie mogę zabić, w końcu mam chronić ludzi a nie zabijać. Jednak zrobiłem już krok, który nie zniknie z jego pamięci. Ujawniłem "magiczne stworzenie"... zresztą stwierdziłem, że  kto by mu w to uwierzył... "Kto" naszła mnie myśl o łowcy z krainy Yao. Nie stał po stronie ludzi, dziwnych stworzeń, demonów czy też apostołów. Po prostu chciał unicestwić każdego z nas.
Zamyślony nie spostrzegłem, że mężczyzna próbował drugą ręką mnie odepchnąć. Zsunąłem się z jego ciała. Wstał i patrzył na moje ciało. Próbował włączyć jakiś alarm, zwołać kolegów. Jednak z jego ruchem do "włącznika" porwałem Klarę i byłem daleko od tamtego miejsca.
Wraz z dziewczyną wylądowałem w swoim domku w Lighttown i oczekiwałem aż wybudzi się. Czuwałem prawie przez pięć godzin leżąc przy jej ciele. Nie miałem ochoty się zmieniać w apostoła, nie tym razem.

______________
Klara? Niczym wierny piesek ._.

Od Kahir'a c.d. Seeley

Z niedowierzaniem wstałem. Złapałem dziewczynę za rękę i wyciągnąłem na środek pokoju.
-Nie lepiej włączyć coś wolniejszego? - Mruknąłem pod nosem patrząc w dół.
-Jeszcze Ci będę deptać stopy. - Odpowiedziała żartobliwie.
-Najwyżej. - Seeley wychyliła się na chwilę, aby poszukać powolniejszej muzyki. Zajęło jej to dosłownie minutę. Wyprostowała się i spojrzała na mnie.  Ja jednak zerknąłem w bok i skomentowałem jej wychylenie.
-Nie musisz od razu wypinać dupci.
-Jesteś bezczelny. - Odgryzła się.
-Hahaha, kręci Cię to! - Zaśmiałem się przewracając oczyma. Sorrow milczała, a czas leciał... Złapałem jej biodro jedną ręką i przyciągnąłem do siebie. Natomiast drugą ręką chwyciłem jej dłoń. Stawialiśmy najprostsze kroki, bo po co tańczyć od razu salsę, tango czy co innego? Tylko od czasu do czasu okręcałem dziewczynę według jej osi. Przetańczyliśmy tak z dwie... może trzy nuty. Komu by się chciało liczyć?

*Właścicielka Seeley pozwoliła mi na te kroki ._. xd*
Znów pchnęło mnie "coś do przodu" i przy pierwszej okazji chwyciłem dziewczynę za pośladki przenosząc ją pod ścianę. Nie czułem oporu ze strony Seeley, więc będąc pod ścianą zacząłem całować jej szyję. Ona zaś lekko uchyliła morkę by zrobić mi więcej "miejsca". Jednak po kilku sekundach przeniosłem ją na kanapę w pokoju. Kontynuowałem pieszczenie szyi dziewczyny, a chcąc przejść do ust dziewczyna na chwilę mnie odepchnęła. Próbowała wyrazić niechęć. Spojrzałem się na Seeley z małym rozczarowaniem. Nic prócz "odepchnięcia" nie zrobiła. Stwierdziłem, że warto jeszcze raz spróbować. Tym razem schyliłem się do białowłosej powoli, delikatnie chwytając jej brudkę pocałowałem.

____________
Seeley? XDDDD Zabij mnie, zabiiij :c
Teraz Nez niech patrzy i płacze :c XD

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

Opuściłem lokal tuż za nią, by mieć pewność, że Julie dostała to na co zasłużyła. Nie miałem jednak ochoty stać kolejnego kwadransa nad nią i czekać na efekty, dlatego zakończyło się to tylko na nieprzytomnym wzroku dziewczyny. Czyli dosypała jakieś prochy. Głupiutka istotka. Popchnąłem drzwi, a mym oczom ukazała się See stojąca na parkingu z głową skierowaną ku niebu. Słuchałem cierpliwie jej rozmyślań, nie spuszczając z niej oczu.
-Ech, wydaje mi się, że już się nieco wstawiłaś- uśmiechnąłem się, wbijając wzrok w drogę.
-Może odrobinkę, ale nie jest źle- zaśmiała się.
-Więc może lepiej już wracajmy.
-Ale mówiłeś, że nie chcesz wracać tak wcześnie.
-Plany uległy zmianie. Wolę nie mieć na sumieniu ciebie i czyjegoś samochodu- parsknąłem prowadząc dziewczynę w stronę lasu.
-Zaraz... ale co z tym billardem? Chcę śmiało Cię wyśmiać i powiedzieć Ci, że jesteś w tym beznadziejny.
-Uznajmy, że wygrałaś- przewróciłem oczami.- A teraz chodź. Jutro wymyślisz swoją nagrodę.
-Po co jutro i czemu dajesz mi wygrać?- upierała się.
-Jeśli tak Ci zależy, jutro pójdziemy do jakiegoś baru i dokończymy zakład. Odpowiada?
-Nie... chcę się jeszcze gdzieś przejść. Weź chodź ponuraku.. może nie będziesz mieć okazji spędzić wieczora w tak miłym towarzystwie.
-Mówisz o Julie... jest sympatyczna, ale czy to tak miłe towarzystwo?
-Wal się- zaśmiała się.-No to chodźmy gdzieś.
-Tak.. prosto do Twojego domu- położyłem jej dłoń między łopatki, prowadząc ją przed siebie.
-Jak mówię, że chcę gdzieś iść...
-Dobra, wygrałaś- przerwałem jej.
-Więc tym razem ja podążam za Tobą... skarbie- szepnąłem żartobliwie do jej ucha.

<Seeley? Ach się ten Kahir bez nas zanudzi XD>

niedziela, 26 lipca 2015

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Zaśmiałam się pod nosem. A po chwili jęknęłam smutno przeciągając samogłoski
-Aaalee jaa jeeeszczee niieee wygraaałaaam..
Chłopak popatrzył na mnie ze śmiechem.
-Nie martw się, jeśli będziesz bardzo chciała to cię pocałuje.
-Mam nadzieje, że kpisz, bo inaczej wylądujesz twarzą w kałuży-powiedziałam z szerokim uśmiechem. Jednak bardzo chciałam opuścić to pomieszczenie i to jak najszybciej. Brakowało mi świeżego powietrza i wolności, którą w jakiś sposób blondyna mi zabierała. Kiedy Julie wróciła dopiłam napój do końca i wstając powiedziałam
-Wybacz, kochana, ale musimy wracać, jego mamusia dzwoniła i narzekała, że go ciągle w domu nie ma, więc sama rozumiesz-uśmiechnęłam się do niej wrednie, pomachałam ręką i zwróciłam się w kierunku drzwi. Kiedy wyszłam na rześkie nocne powietrze odetchnęłam głęboko. Po chwili dołączył do mnie Nezumi.
-Nie zapłaciłaś..-urwał gdy spojrzałam na niego wymownie-Kasa pod szklanką? Kiedy ją tam zostawiłaś?
-Nie wierze, że nie zauważyłeś-zaśmiałam się i wzięłam głęboki oddech-Noc.. Jedna z najlepszych rzeczy w życiu.
-Czemu tak uważasz?-spytał patrząc w niebo. Niestety przy ulicznych lampach nie było widać żadnych gwiazd.
-Noc to zagadka, której nikt nie potrafi rozwiązać. Noc to czas dla Cieni. Anioły są Cieniami-wzruszyłam ramionami-Noc to czas dla wszystkiego co najlepsze. Mnie zawsze najlepsze rzeczy przydarzały się właśnie w nocy. To czas na marzenia, przemyślenia, plany.. Najczęściej te, które nigdy się nie spełniają-zaśmiałam się patrząc na Nez'a-Przecież to właśnie w nocy poznajemy ludzi takich jakimi są naprawdę. W nocy spadają wszystkie maski, ujawniają się prawdziwe twarze, prawdziwe uczucia..-uśmiechnęłam się do siebie idąc środkiem ulicy-W nicy nie mam siły by kłamać. Poza tym.. Czy to nie piękne? Ciemne, granatowe niebo usiane malutkimi mrugającymi gwiazdkami, które tak naprawdę są ogromne. W nocy wyraźniej można dostrzec ogrom wszechświata. Mój dziadek zawsze mawiał, że kiedy odejdzie to mam go szukać pośród gwiazd..-popatrzyłam w niebo-Jednak jeszcze nigdy nie miałam okazji spojrzeć na jego duszę, w postaci gwiazdy..Hah. To gdzie idziemy?

Nez? xD na mondre myśli mnie wzięło XDDDD Und Kahir jest mój ;__;

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

-Wiesz, że nie musimy udawać, nie?- szepnąłem dziewczynie do ucha na co ona skryła lekko zdumione spojrzenie.-Tobie pewnie będzie głupio o to poprosić, więc jeśli wygram możesz spokojnie liczyć na mój pocałunek.
-Też wymyśliłeś. Jak chciałeś się całować, było mówić od razu- prychnęła z lekkim sarkazmem w głosie, jednak nadal był to uprzejmy ton.
-Jak okazja nadarzyła się sama- pokręciłem głową.
Naszą rozmowę przerwała Julie. Seeley puściła mą szyję, udając zaskoczenie jej przybyciem.
-Dzięki... jesteś kochana- rzuciła uroczo, przykładając szklankę do ust.
-Nie piłbym tego na Twoim miejscu.
-Czemu?
-Wkurwiłaś ją niesamowicie, ale wiem jak to taktycznie rozegrać. Julie! Chyba koniec Twojej zmiany. Zrób sobie drinka i chodź do nas.
-Nie dzięki- rzuciła sucho, wycierając szklankę po piwie.
-No chodź.. mi odmówisz?- rzuciłem jej uwodzicielskie spojrzenie, po którym od razu zmiękła.
-Po co ją zaprosiłeś?
-Zobaczysz... A i co zrobiłaś See? Chciałbym spróbować, ale ona niechętnie dzieli się swoim.
Blondynka szybko przybiegła z napojem identycznym do tego, jaki miała dziewczyna. W trójkę usiedliśmy przy jednym ze stolików.
-A.. przepraszam, że Cię o to proszę, ale mogłabyś mi przynieść jeszcze coś dla mnie?- dodałem, a ta posłusznie wykonała rozkaz.
Korzystając z jej nieobecności podmieniłem szklanki, mówiąc, by moja towarzyszka szybko opróżniła szklankę.
-Co właściwie jest nie tak z moją szklanką?
-Tego nie wiem, ale coś kombinowała. Jak skończysz, zmywamy się do innego baru, albo na jakąś imprezę. Co ty na to, skarbie?- uśmiechnąłem się podkreślając ostatnie słowa, by nie wzbudzać wątpliwości pracownicy.

<Seeley? Kahir musi pogodzić się z tym obrotem sprawy ^^>

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Popatrzyłam na chłopaka uśmiechnięta od ucha do ucha.
-Ten kto wygra będzie musiał zrobić to co ktoś drugi mu karze, bez żadnego "ale" czy zająknięcia się jasne?-zmrużyłam na koniec oczy.
-Jesteś pewna, że tego chcesz?-spytał z uśmiechem.
-Przegrasz, więc tak. Chcę tego-zaśmiałam się wypowiadając te słowa. Były dość dwuznaczne. Wzięłam swoją szklankę z sąsiedniego stołu i zajrzałam do środka. Pusta. Westchnęłam i idąc w stronę baru powiedziałam do Nez'a
-Zaraz wracam
Stanęłam przy barze i zastukałam szklanką w blat. Nagle jak spod ziemi wyrosła przede mną Julie. Cofnęłam się trochę zaskoczona jej widokiem. Posłała mi mordercze spojrzenie, zabrała szklankę i odwróciła sie by mi coś nalać.
-Mogłabyś dać mi coś mocniejszego?-spytałam słodziutkim głosem. Trochę mi się nudziło, więc postanowiłam podrażnić się z dziewczyną.
-Może truciznę od razu?-warknęła.
-Może ci go oddać?-rzuciłam niby od nie chcenia. Blondynka spojrzała na mnie podejrzliwie. Odwróciłam się, przyjrzała mi się dokładnie i syknęła przez zaciśnięte zęby.
-Nie jesteście razem.
-Czyżby?-spytałam z uśmiechem w ogóle nie przejmując się jej wrogością.
-Tak. Ani razu się nie całowaliście i ciągle zachowujecie dystans-zmrużyła oczy. Zaśmiałam się.
-Mam ci udowodnić, że jestem dziewczyną?
-No dawaj-warknęła, postawiła szklankę z alkoholem na tacy i wyszła zza lady. Z uśmiechem wróciłam do Nezumi'ego.
-Misiu..?-spytałam słodziutkim głosikiem. Chłopak odwrócił się powoli i popatrzył na mnie wielkimi ze zdziwienia oczami. Objęłam go za szyje i przyciągnęłam bliżej robiąc obrót o 180 stopni, tak by on stał plecami do Julie.
-Co..?-szepnął tylko.
-Udawaj, że się całujemy. Tylko tyle-mruknęłam mu do ucha i zbliżyłam swoje usta do jego warg, a po dłuższej chwili przytuliłam się do niego mocno. Wyjrzałam zza jago ramienia i pokazałam język kelnerce, która z furią w oczach wróciła do baru. Zaśmiałam się patrząc za nią.


Nez? XDDDD Kahir będzie zazdrosny ♥

Od Klary c.d. Kahir'a

Facet zaczął zachowywać się naprawdę dziwnie, a w jego myślach wyczytałam, że jego plany wobec mnie są dosyć obrzydliwe. Zaczął ignorować zupełnie warczenie wilka, wiedział w końcu, że nie ucieknie z klatki i nie rzuci się na niego.
- Skarbie, dostaniesz tego wilka za darmo - nagle powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na wariata. Jednak po chwili zorientowałam się o co mu chodzi i nieźle się wystraszyłam. Wiedziałam, że Kahir mi nie pomoże. - Ale zapłacisz w naturze.
Roześmiał się obleśnie, a ja cofnęłam się o krok, kłusownik jednak natychmiast złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Starałam się wyrwać, ale na marne. Mężczyzna zaczął mnie ciągnąć w stronę budki stojącej nieopodal. Nie wiedziałam co mam zrobić, nie chciałam zostać zgwałcona przez jakiegoś zboczeńca, tym bardziej, że dotychczas byłam dziewicą i nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy raz. Może i życie Kahir'a było ważniejsze od mojej cnoty, ale jakoś nie mogłam się do tego przekonać...
Z przerażeniem zauważyłam, że wokół nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc. Ludzie nagle zdematerializowali się, tylko zwierzęta w klatkach spoglądały na tą scenę z zaciekawieniem. Starałam się użyć jednej ze swoich mocy i zacząć manipulować emocjami kłusownika. Już prawie mi się udało, już by mnie puścił, gdy w tym momencie poczułam jakieś dziwne ukłucie w ręce i zobaczyłam, że w ramię wbitą mam strzykawkę z środkiem usypiającym.
- Klara, nie! - Usłyszałam w myślach krzyk Kahir'a, po czym straciłam przytomność.

Kahir? :/

Od Seeley c.d. Kahir'a

Przez dłuższy czas w osłupieniu wpatrywałam się w drzwi, za którymi zniknął chłopak. Po chwili się ocknęłam i potrząsnęłam głową by odzyskać całkowicie świadomość. W głowie miałam tylko jedno pytanie: "DLACZEGO?". Postanowiłam je jednak zignorować. Odstawiłam kubek i szmatkę na stół i wyszłam za blondynem. Zobaczyłam go siedzącego na krawężniku. Przez moment mu się przyglądałam, a  potem minęłam go i usiadłam na środku ulicy. Kahir zerknął na mnie i mruknął
-Przejedzie cię coś
W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko. Popatrzyłam w ciemniejące niebo. Słońce chowało się za chmurami, które ewidentnie niosły ze sobą deszcz. Może nawet burzę. Uśmiechnęłam się na myśl o tym.
-Zacznie padać-walnęłam bezmyślnie nie wiedząc co innego mogłabym powiedzieć. Blondyn wzruszył tylko ramionami. Wstałam z westchnieniem i podeszłam do niego.
-Nie ładnie tak uciekać, wiesz?-powiedziałam, a kiedy chłopak na mnie spojrzał uśmiechnęłam się szeroko. Złapałam go za rękę i próbowałam zmusić do wstania.-No chodź, wino nie może się zmarnować-zawołałam ze śmiechem. Po chwili moich uszu doleciał również śmiech Kahir'a. Gdy się podniósł ja z piskiem poleciałam do tyłu i gdyby on mnie nie złapał znów wylądowałabym na jezdni. Chłopak postawił mnie do pionu i lekko się uśmiechnął. Dygnięciem mu podziękowałam i ponownie wpuściłam do domu. Szybko sprzątnęłam kubek z ziołami i szmatkę ze stołu i podałam chłopakowi kieliszek z winem. Sama wyłożyłam się na kanapie i zamknęłam oczy. Cisza była dobijająca, więc sięgnęłam na półkę pod stolik i wyciągnęłam pilot do radia. Włączyłam jednym przyciskiem i usłyszeliśmy jakieś szybsze nuty.
-Radio? Przecież Taking..
-Nic o tym nie wie-przerwałam chłopakowi mrugając do niego porozumiewawczo. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
-Zatańczmy-powiedziałam zdecydowanie. Kahir popatrzył na mnie zdziwiony. Uśmiechnęłam się szeroko, zabrałam od niego kieliszek i stawiając go na stole uśmiechnęłam się słodko do chłopaka.
-Mi odmówisz?-spytałam mrużąc oczy.


Kahir? ;___; poziom weny - 0  wybacz DD;

Od Kahir'a c.d. Klary

Stałem tyłem do przechodzących ludzi oraz miałem spuszczony łeb... w sumie powoli zasypiałem przez ciemność która witała w środku klatki.
-Kahir?  To ty? - Usłyszałem za sobą. Lekko przechyliłem pysk i kątem lewego oka zobaczyłem Klarę.
-Powinni mnie dawno powiesić na swoich ścianach, prawda? - Mruknąłem do niej z spuszczonym łbem. - I tak masz rację, cokolwiek sobie myślisz w tej chwili. - Ponownie schowałem łeb w kąt, a następnie się położyłem. Usłyszałem kroki z tyłu siebie.
-A Panienka czego tu szuka?
-Chciałabym... wykupić tego wilka. - Palnęła na szybko. Mężczyzna spojrzał się do środka. Byłem nieco większy od przeciętnego wilka, zatem nie mogłem siedzieć w byle jakiej klatce.
-No wie Panienka, ten wilk będzie sporo kosztował. Na trofeum tak?
-NIE! Tooo.. to znaczy chcę go żywego.
-Nie polujemy na zwierzaki, by potem go na wolność wypuszczać. - Prychnął i zaczął odciągać dziewczynę ode mnie. Odwróciłem się patrząc na tą scenkę.
-Ale... zapłacę podwójnie... co najzwyklejszy klient.
-Podwójnie? - Szepnął sobie pod nosem obmyślając propozycję. Nie zależało mi, aby dziewczyna się nade mną litowała, jednak byłbym wdzięczny za uratowanie tyłka. Czekałem i podsłuchiwałem propozycje z obydwóch stron. Nagle mężczyzna zaczynał zboczyć. Gdy chciał zbliżyć się do dziewczyny zawarczałem go, a on zwrócił się w moją stronę i trzasnął ręką w klatkę.

Klara? .___________.

Od Miyu c.d. Manon

Udałam, że zastanawiam się nad tą kuszącą propozycją, chociaż od razu wiedziałam co odpowiem.
- Jasne - Zaśmiałam się pobudzona propozycją. Szliśmy uliczkami Lighttown'u co jakiś czas oglądając się za ciekawszymi apostołami. Przyzwyczajenie. Jak już zdążyłam zobaczyć, Manon była duszą towarzystwa. Jej towarzystwo wprawiało mnie w dobry nastrój. Byłyśmy prawie na miejscu, kiedy zaczęło padać. Bez namysłu pobiegłam pod pierwszy lepszy budynek, aby nie zmoknąć. Obróciwszy się dostrzegłam, że dziewczyna stoi, tam gdzie stała i patrzy w niebo.
- Eee Manon, zmokniesz! - zaśmiałam się. Jak na zawołanie dziewczyna spojrzała na mnie, jakby obudziła się z transu.
- A, tak - uśmiechnęła się i podbiegła do mnie. Nie wyglądało jednak, aby radość sprawiało jej ,,rozstanie'' z deszczem. Na miejsce dotarłyśmy i tak mokre. Manon nie wydawała się z tego powodu smutna. Ba, była szczęśliwa.
- Lubisz deszcz? - spytałam, chociaż miałam ochotę walnąć się teraz o krawędź stołu. No nie, tak sobie tylko stała zapatrzona w niebo, moknąc, bo nienawidzi deszczu! Ehh... moja głupota czasem doprowadza mnie do szału.

Manon? wybacz, brak weny ^^''

Od Klary c.d. Kahir'a

Oddaliłam się kawałek, żeby Kahir myślał, że sobie poszłam, a gdy byłam już w takim miejscu, gdzie nie mógł mnie zauważyć użyłam swojej mocy czytania w myślach. Naprawdę nie lubiłam tego robić i zazwyczaj po prostu ignorowałam mój dar, ale w tej chwili było mi to bardzo potrzebne. Miałam nadzieję, że dowiem się z kim naprawdę rozmawiał chłopak, ale - niestety - w tej chwili odczytałam jedynie, iż ma zamiar wybrać się do lasu.
Poruszając się niczym cień zaczęłam go śledzić. Zobaczyłam jak zamienił się w wilka, a następnie pobiegł gdzieś między drzewa. W tej chwili bardzo żałowałam, że mam tylko swoją ludzką postać. Mimo to nadal szłam za nim krok w krok, aż usłyszałam jakiś szelest. Skryłam się w krzakach i ujrzałam kłusownika, który strzelił do Kahira aplikując mu dawkę jakiegoś środka usypiającego. Ledwo powstrzymałam się od krzyku. Następnie zobaczyłam jak mój znajomy pod postacią wilka zostaje władowany do samochodu z napisem "Dzikie zwierzęta - trofea" i odjeżdża drogą przez las.
Jako iż miałam dużo znajomych natychmiast dowiedziałam się, gdzie znajduje się siedziba firmy, która zajmowała się wypychaniem zwierząt i natychmiast tam pognałam. Nie miałam chwili do stracenia. Brama jednak była zamknięta. Czatowałam przed nią do wschodu słońca i gdy wreszcie się otworzyła, weszłam do środka. Kręciło się tutaj pełno ludzi - klienci, którzy mogli wybrać sobie, które zwierzę chcą "postawić" w swoim domu Miałam jedynie nadzieję, że Kahir jeszcze żyje. Natychmiast zaczęłam zaglądać do wszystkich klatek na terenie zakładu. Same lisy, dziki i tym podobne... Wreszcie dotarłam do jednej, w której siedział wystraszony wilk.
- Kahir? To ty? - Spytałam szeptem w obawie, iż za chwilę ktoś mnie nakryje na tym jak rozmawiam ze zwierzęciem.

Kahir? Wybacz :/

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

Dziewczyna była cholernie zmienna. Raz w jej oczach pojawiał się ogień, mogący powalić nawet gang mięśniaków, a innym razem słodziła jak króliki zza szyby w zoologicznym. Pokręciłem głową, patrząc na nią. Gdy faceci odchodzili, słyszałem myśli kilku z nich. Nie były najmilsze, ale za to ten, którego oczarowała moja towarzyszka, czuł przejmujące współczucie.
Mniejsza... zaczęliśmy grać, a raczej usiłowaliśmy, bo ta, co chwilę mnie rozpraszała, przez co nie potrafiłem nawet wycelować w kulę.
-Ani mi się śni, kochanie-rzuciła, gdy dostrzegła tylko blondynkę zmierzającą w naszą stronę.
Nie musiałem grzebać jej w głowie, by wiedzieć, jak bardzo nienawidzi mojej "dziewczyny". Parsknąłem tylko śmiechem, widząc triumfalny uśmiech See i kipiącą złością Julie.
-Podać coś jeszcze?- wycedziła przez zęby.
-Na razie nic. W razie co zawołamy- dodałem.
Gdy w końcu udało mi się wycelować, gra toczyła się w miarę szybko. Co jakiś czas przeszkadzaliśmy sobie nawzajem, by wnieść nieco więcej rywalizacji do zabawy.
-Znowu mnie szturchnąłeś!- rzuciła lekko rozbawiona.
-Ja? Chyba żartujesz. Ty nie potrafisz grać i zrzucasz winę na mnie-zaśmiałem się.
-Tak? To pokaż jak to się robi- mówiła dumnie, opierając się o kij.
-Dobrze- mruknąłem zadowolony.
Do zbicia pozostałą nam już tylko czarna billa. Dokładnie wycelowałem końcem kija w cel. Gdy już miałem uderzać, wyprostowałem się i spojrzałem chytrze na dziewczynę.
-Właściwie to gramy, przeszkadzamy sobie nawzajem, a nie założyliśmy się o nic- dodałem zerkając na nią.
-A co proponujesz?- uniosła brew.
-Bo ja wiem... założenie się o zapłatę rachunku jest nie możliwe z uwagi na fakt, że oboje nie mamy na tyle kasy, żeby zapłacić za obie osoby- zaśmiałem się patrząc na górę szklanek.- Z resztą to ja wypiłem większość z tego, dlatego decyzję pozostawiam Tobie.
Seeley zamyśliła się na moment przygryzając wargę. Nagle w jej oczach dostrzegłem błysk, mówiący o tym, że wpadła co będzie nagrodą.

<Seele? Buhahaaa... o co gramy?>

Od Kahir'a c.d Seeley

Przytaknąłem. Ponownie, tym razem delikatniej chwyciłem ciało Rosaline. Równocześnie z Seeley pojawiliśmy się w apostolskim mieście. Byłem już nieco zmęczony przez ciężar zmarłej kobiety. Na szczęście przed bramami do zamku Taking'a byli jego słudzy którzy odebrali ciało.
-Ah, właśnie... Taking was wzywa. - Rzekł jeden ze sługusów.
-Mam nadzieje, że da nam wypocząć. - Mruknąłem w stronę Sorrow. Nic nie odpowiedziała, tylko głupio się uśmiechnęła. Przekraczając drzwi do komnaty Władcy Apostołów, prawie się przewróciłem.
-Niezdara. - Fuknęła dziewczyna.
-Gdzie O'Nail? - Rozbrzmiał jego głos przerywając kpiny Seeley.
-Dziewczyna... mieliśmy kilka kłopotów. Spóźniliśmy się, a ktoś.. kto podobno Cię zna zabił ją.
-Przebił jej ciało na wylot. - Dokończyłem zdanie mojej kompanki.
-Miała wrócić żywa. Nie martwa... A gdzie sprawca?! - Wydarł się na nas obojga.
-Uciekł, nie chcieliśmy ale tak wyszło.. potem napadł na nas jakiś okropny pająk. - Spróbowałem się wytłumaczyć z naszych błędów. Ten tylko zagryzł zęby i kazał nas wyprowadzić.

Godzinę później zostałem zaproszony przez Seeley do jej domku. Kazała mi się rozgościć, więc usiadłem na kanapie oczekując jej. Wróciła z butelką dobrego, starego wina i dwoma kielichami. W sumie co chwilę znikała do kuchni, by poprzynosić jakieś smakołyki. Ja czując się nieswojo w ciszy popijałem alkohol.
-Dobre do wino. Jak na mój gust... - Odważyłem się odezwać. - Siadaj, a nie latasz.. i tak tego nie zjem. - Mruknąłem i wziąłem łyk wina.
-Już, już! - Uśmiechnęła się i usiadła na przeciwko mnie. - No to ten... za to że żyjemy! - Wykrzyczała z triumfem i przybiła kielich w mój kielich. Po wypiciu jednej lampki wina czułem się już jak u siebie. Nagle Seeley zwróciła na mnie uwagę:
-Co Ci się stało?! Masz tu siniaka...przecięcie. - Odstawiła naczynie. Przysunęła się do mnie i dotknęła szyi. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.- Przyniosę coś by Ci to obmyć.
-Nie trzeba, nawet mnie to nie boli. To pewnie od tego pająka co mnie przydusił do ściany.- Mówiłem coraz głośniej bo dziewczyna ponownie odbiegła od kanapy by szukać jakiś leków. Wróciła ze szmatką i z kubkiem ziół zalanymi wodą. Usiadła na przeciwko mnie. Kazała mi zdjąć koszulę, by jej nei zmoczyć wodą. Tak postąpiłem. Dziewczyna trochę się onieśmieliła, ale po chwili przyłożyła szmatkę do mojej szyi znacznie się zbliżając. 
-Chyba twoja żona nie będzie Cię chciała udusić, co? - Westchnęła obmywając mi ranę i sine miejsce. Zamiast wstać i obejść, by mieć lepszy dostęp do rany wolała się jeszcze bardziej przybliżyć. Musiało to zabawnie wyglądać. Ja bez koszulki, a ona prawie by na mnie wpadła. Najlepsze było to, że jej twarz obcowała z moim uchem. W końcu nie wytrzymałem i chwytając ją ręką delikatnie za kość policzkową pocałowałem. Zaskoczona dziewczyna nie wiedziała co robić, odsunęła się. Nie wiedząc czemu to zrobiłem zacząłem szukać koszuli, a zakładając ją wyszedłem na zewnątrz. Myśląc nad tym usiadłem na krawężniku przy ulicy.

________
Seeley? PODNIECASZ :/ XD (sry za długość xd)

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Zerknęłam na chłopaka i uśmiechnęłam się pod nosem mieszając zawartością szklanki.
-Moja mała tajemnica-mruknęłam patrząc na niego zmrużonymi oczami. Uśmiechnęłam się szerzej i zapytałam-Jest tu gdzieś bilard lub coś podobnego?
-Tak. Zaraz przy wejściu, nie zauważyłaś go?-popatrzył na mnie rozbawiony. Pokręciłam głową ze śmiechem.
-Patrzyłam na co innego-próbowałam się bronić-To co? Zagramy?
-Wątpię. Na pewno ktoś gra-powiedział pijąc alkohol ze szklanki. Uśmiechnęłam się kpiąco.
-Jesteś tu z kobietą, która pragnie zagrać w bilarda. A gdy kobieta czegoś pragnie to to dostaje, zapamiętaj-mrugnęłam do niego, zeskoczyłam z krzesła i łapiąc Nezumi'ego za rękę pociągnęłam go do stołu bilardowego. Miał rację - stół był zajęty. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do jednego z mężczyzn, który grał. Stanęłam za nim i postukałam go palcem w ramię. Był ze 3 razy większy ode mnie i napakowany, jakby mieszkał na siłowni. Facet odwrócił się do mnie, zdjął okulary z nosa i zmierzył mnie spojrzeniem.
-Pomóc w czymś?-spytał przygryzając wykałaczkę. Uśmiechnęłam się słodziutko i splotłam dłonie za plecami.
-Bo widzi pan, tak się zastanawiałam czy mogliby panowie ustąpić stołu do bilarda mi i mojemu bratu-wskazałam na Nez'a, który stał parę kroków ode mnie i trzymał w dłoniach nasze szklanki-Bo widzi pan, ja jutro idę do szpitala na bardzo długi czas, więc brat postanowił zrobić mi niespodziankę i dziś robimy wszystko to na co ja mam ochotę.. A teraz bardzo mam ochotę zagrać w bilarda, a to moja ostatnia szansa i czy mogliby panowie nas puścić?-mówiłam najsłodszym głosem na jaki było mnie stać. Mężczyźnie zrzedła mina i widać było po nim, że łyknął moją historyjkę. Popatrzył na kumpli i bez słowa podał mi kij do bilarda.
-Mam nadzieje, że będzie wszystko w porządku-powiedział poprawiając okulary i, wraz z kolegami, wyszedł z baru. Z triumfalnym uśmiechem popatrzyłam na Nezumi'ego.
-Jesteś okropna-powiedział ze śmiechem odstawiając szklanki na pobliski stół i zabierając kolejny kij ze stojaka na ścianie. Ustawiłam szybko wszystkie kule i odparłam.
-Jestem słodka-zaśmiałam się podając chłopakowi białą kulę.
-Znasz zasady?-spytał celując w ułożone w trójkąt kolorowe, drewniane kule.
-Powiedzmy, że znam-wzruszyłam ramionami-Gdybym coś robiła źle to mi powiesz.
Oparłam się łokciami o stół stając po jego przeciwnej stronie. Niebieskowłosy chłopak ze skupieniem celował w kule, lecz gdy spojrzał na mnie parsknął śmiechem, gdy pokazałam mu język.
-Nie dasz mi się skupić, prawda?-spytał ze śmiechem.
-Ani mi się śni, kochanie-powiedziałam trochę złośliwe, gdy Julie przyniosła nam po kolejnej szklance alkoholu.


Nez? xD Nie mam dalej pomysłu ;c

Od Kahir'a c.d. Klary

-A taki jeden. Może kiedyś Ci opowiem historię z nim związaną. A... tak to wyszedłem z clubu by z nim pogadać. - Powiedziałem za jednym tchem, równomiernie. Przez chwilę jeszcze miałem słowa dziewczyny w głowie. Wziąłem głęboki wdech. Klara przez moment wciąż się na mnie patrzyła.
-I co się gapisz? Nie masz co innego do roboty? - Warknąłem odchodząc od niej. Moje włosy oklapły, zmieniając kolor na ciemniejszy przez deszcz. Rozzłoszczona dziewczyna ruszyła w swoją stronę.
Idąc szarą ulicą, która była oświetlona przez lampy byłem cały przemoczony. Jednak nie chciałem wracać do Lighttown, ani prosić Alexandra o nocleg... Efektem tego był las, tak las. Zmieniłem się w wilka. Z powolnego tępa przyśpieszyłem do biegu. Biegłem w głąb lasu natykając się na zwierzęta leśne. Stanąłem nad plutą wody i przyjrzałem się swojemu odbiciu. Poczułem przypływ krwi do głowy i dziwny puls. Nagle zemdlałem...

Powolnym ruchem otworzyłem oczy. Zobaczyłem wschodzące słońce, a na niebie wielobarwną tęcze. Wstałem chcąc wyjść z kałuży. Jednak po rozejrzeniu się dopiero teraz zauważyłem, że nie jestem tam gdzie być powinienem. Otaczał mnie płot, a dróżką co chwile przechodzili jacyś ludzie. Z paniką schowałem się w najbliższej norce, sztucznej norce. Wtem zobaczyłem, że nadal byłem w ciele czarnego wilka, a ktoś musiał mnie znaleźć i przewieść do... może zoo albo nawet złapali mnie by wypchać mnie, jak najzwyklejszego lisa?!

__________
Klara? Brak pomysłu .-.

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

Wbiłem wzrok w kolejną szklankę przyniesioną przez Julie, a następnie na Seeley. Uśmiechała się, ale czułem, że nieco ją to trapi.
-Wzięło Cię na dość głębokie przemyślenia. Może zamów coś słabszego- dodałem szybko, próbując ją pocieszyć.
-Cicho bądź i opowiadaj- oparła głowę o dłoń.
Pociągnąłem mały łyk ze szklanki, nie odrywając od niej wzroku.
-Mamy dość podobne zakończenie. Mi było jednak dane żyć nieco dłużej. Właściwie... to jakoś ponad rok temu zostałem apostołem. Również zginąłem dla czegoś co kocham, a raczej kochałem, bo teraz nie jest to możliwe.
-Czemu?- przerwała mi nie rozumiejąc zbytnio o czym mówię.
-Kojarzysz Annie, prawda? Znaliśmy się od dziesiątego roku życia. Spędzaliśmy sporo czasu, aż skończyło się na tym, że zostaliśmy dobrymi kumplami. W dniu, kiedy to się stało, cholernie się pokłóciliśmy. Nie pamiętam już nawet o co, ale wiem, że o jakąś głupotę. Staliśmy na parkingu tego baru. Ja wróciłem do środka, a ona wracała do domu. Chwilę później zrobiło mi się jednak głupio i pobiegłem za nią. Byłem co prawda wkurwiony, ale zostawić ją samą w nocy?
-Trochę przypał- przygryzła wargę.
-Dokładnie. Dogoniłem ją i powiedziałem, że ją odprowadzę, bo mi zależy na jej bezpieczeństwu. Nie wiem czemu to powiedziałem i co było w tym złego, ale zaczęła wtedy płakać. Dałem jej szalik, żeby się w nim ukryła, jak to miała w zwyczaju i ruszyliśmy dalej. Nieźle wtedy walnęło deszczem. No i teraz scena jak ze wszystkich niszowych filmów, jakie miałaś za pewne szansę zobaczyć. Jakiś pijany debil jechał w naszą stronę. Annie odepchnąłem najmocniej jak potrafiłem, a sam... no chyba nie muszę mówić jak skończyłem, nie?- uśmiechnąłem się, patrząc na dziewczynę.
-Skoro Annie Cię znała to jak...
-Amnezja- uciąłem krótko- Żeby przeżyła, wepchnąłem ją do rowu, gdzie uderzyła głową o ziemię, a na dodatek, oberwała jakąś częścią z samochodu rozwalającego się o pobliskie drzewo.
-To dlatego chciałeś dbać o nią, prawda?- zerknęła na mnie.
-Tak... gdyby nie moja głupota nic by się nie wydarzyło. Teraz jestem jej to winien.
-Wydaje mi się, że gdyby nie ty, to zapewne ona by już nie żyła.
-Dobra, tam... było minęło- machnąłem ręką opróżniając już czwartą szklankę- Julie nalej coś jeszcze. Smętnie się zrobiło. Co właściwie chciałabyś mi pokazać?

<Seeley? Wybacz za TOTALNY brak weny>

Od Klary c.d. Kahir'a

Zaczęłam szukać Kahir'a po całym barze. Teraz to naprawdę byłam na niego wkurzona. Miałam ochotę mu wszystko wygarnąć, to że mnie tutaj przyprowadził i przez niego straciłam reputację w ośrodku. Problem w tym, że chłopaka nigdzie nie było. Już zaczęłam myśleć, że po prostu zostawił mnie tu samą i sobie poszedł, a w gruncie rzeczy wcale by mnie to nie zdziwiło. Postanowiłam, że wreszcie opuszczę tę nieszczęsną knajpę i wrócę do Charlie'ego oraz od razu opowiem mu po prostu całą dzisiejszą historię, żeby nie chował do mnie urazy.
Wyszłam na zewnątrz i ujrzałam Kahir'a z jakimś podejrzanym facetem. Nie zatrzymywałabym się, gdyż w tej chwili mało obchodził mnie jego los, ale byłam bardzo zdenerwowana i naszła mnie ochota, aby na niego nawrzeszczeć. Towarzysz mojego znajomego nagle ulotnił się, a ja podeszłam do chłopaka.
- Przyprowadzasz mnie tu - syknęłam, a moje oczy miotały niebezpieczne ognie. Jakby było tego mało zaczął padać deszcz, a ja nie miałam parasola. Niebo co chwilę rozświetlały pioruny, a w oddali słychać było grzmoty. - Narażasz mnie na utratę mojej dobrej reputacji, na którą pracowałam kilka dobrych lat. Zmuszasz mnie do tańczenia jakiegoś porąbanego tańca, po czym zostawiasz mnie samą na środku baru i się ulatniasz! A gdy wychodzę z lokalu widzę ciebie z jakimś dziwnym facetem. Co z tobą jest nie tak?
Największym szokiem dla mnie było to, że Kahir milczał. Spodziewałam się raczej, że mi się odgryzie, albo też na mnie nawrzeszczy. A on nic. Zupełnie nic. Denerwowała mnie ta cisza i do tego byłam już przemoczona do suchej nitki. Niebo znowu rozświetlił piorun, a ja dopiero wtedy ujrzałam poważną - ZBYT poważną twarz chłopaka.
- Co się stało? - Zapytałam. Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego, że Kahir może przestać żartować i uśmiechać się. No cóż, wszakże nie znałam go długo i mało o nim wiedziałam. - Kim był ten facet?

Kahir? ;)

sobota, 25 lipca 2015

Od Manon c.d. Miyu

Spojrzałam do góry udając, że chcę zobaczyć o czym mówi dziewczyna. Ta na ten widok zaśmiała się. Uśmiechnęłam się lekko i powiedziałam jakby w rewanżu
-Fajny krzyżyk
Czarnowłosa na moment wyciągnęła go z ust i przyjrzała mu się, jakby widziała go po raz pierwszy. Wzruszyła ramionami i spytała.
-Skąd te rogi? I jak to jest je mieć?
Trochę zdziwiła mnie tym pytaniem, więc na początku nie bardzo wiedziałam co jej odpowiedzieć. Po dłuższym zastanowieniu odparłam jednak.
-Nie mam bladego pojęcia skąd one są, mam je od urodzeniaaa...-przeciągnęłam ostatnią literę zastanawiając się nad drugim pytaniem-W sumie czy ja wiem? Normalnie.. Na drzewa się nie nadziewam. Chciaż są pomocne, gdy idę na zakupy i brakuje mi rąk-mrugnęłam do Miyu.
-Naprawdę?-spytała zaciekawiona.
-Nie-odparłam ze śmiechem-Nie mają żadnego zastosowania.. Poza zwracaniem uwagi.
-Zwracają uwagę, nie można zaprzeczyć-uśmiechnęła się.
-Robisz teraz coś konkretnego czy może jesteś wolna? Bo jeśli tak to mam propozycję. W Lighttown jest jedna restauracja. Przeważnie odwiedzają ją Apostoły z wyższych sfer.. Jest fajna zabawa, jeśli się im dokucza-uśmiechnęłam się do niej-To jak? Piszesz się?

Miyu? Beznadziejny pomysł, wiem, wybacz ;c

Od Seeley c.d. Kahir'a

Popatrzyłam na niego wielkimi oczami.
-Zgłupiał?!-szepnęłam do siebie i rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś... Ugh. Czegokolwiek. Kamienie, odłamki ze ścian i sufitu, kamienie, więcej kamieni, sterta kamieni.. Popatrzyłam w drugą stronę. Jeszcze więcej kamieni. "Myśli, See, myśl.." ponaglałam siebie w myślach. "Chwila. Przecież to pająk.." w głowie zaświtał mi pewien pomysł. Nagle rozległ się ryk. Szybko spojrzałam w stronę chłopaka i zobaczyłam, że jest "przybity" do ściany przez pająka. Ścisnęłam pochodnię, którą trzymałam w dłoni. To była jedyna szansa, lecz niosła ze sobą duże ryzyko. Spojrzałam na stertę jajeczek pająka-mamusi. Zerknęłam w górę. Sufit był dobre 10 metrów nade mną i przez całą "kolumnę" do sufitu były porozciągane pajęczyny. Odłożyłam pochodnię na ziemię i przybrałam postać Apostoła. Przynajmniej ta moc działała. Rozłożyłam skrzydła i szybko wzbiłam się pod sam sufit. Potrójne skrzydła robiły swoje, jeśli chodzi o tempo latania. Przebiłam się przez wszystkie te pajęczyny, które całą mnie oplotły. Na moment zatrzymałam się pod kamiennym sufitem i zrobiłam obrót w tył składając skrzydła. "Spadłam" w dół obracając się wokół własnej osi, dzięki czemu pajęczyny, którymi byłam oblepiona utworzyły sznurek prowadzący ode mnie aż pod sufit. Tuż nad posadzką rozłożyłam skrzydła i obróciłam się przodem do podłogi. Chwyciłam w locie pochodnię i wylądowałam koło sterty małych pajączków. Ukradkiem podłożyłam do nich pajęczą linę i zagwizdałam na dwa palce by ściągnąć na siebie uwagę wielkiego pająka. Kiedy stwór na mnie spojrzał przyłożyłam pochodnię do jajeczek. Wydał z siebie przeraźliwy ryk i stanął na przeciwko mnie, jednak nie tak blisko jak wcześniej Kahir'a. Pająk patrzył na mnie trzema parami czerwonych oczu. Widziałam w nich swoje odbicie i było to dość przerażające. Nagle coś z boku zatrzeszczało, więc szybko tam zerknęłam. Potwór wykorzystał okazję i odepchnął mnie jednym ze swoich odnóży na ścianę za mną. Z głuchym łomotem uderzyłam głową w ścianę. Przymknęłam oczy, sycząc pod nosem. Kiedy ponownie je otworzyłam zobaczyłam, że pająk stoi tuż nade mną. Pochodnia musiała wypaść mi z ręki, ponieważ nie miałam jej przy sobie. Z przerażeniem patrzyłam jak włochate stworzenie otwiera swoje wielkie szczęki przybliżając do mnie swój łeb(?). Nagle usłyszałam trzaskanie płomieni, a pomieszczenie wypełniło się czerwonawym światłem i białym dymem. Pajęcza mamusia z rykiem odwróciła sie do płomieni, które szybko obejmowały całą komnatę swoimi parzącymi ramionami. Nagle, jak spod ziemi wyrósł koło mnie Kahir z przewieszoną przez ramię Rosaline.
-Chodź-zawołał i nie czekając na moją reakcję złapał za ramię i pociągnął do wyjścia. Przez dłuższy czas nie mogłam złapać równowagi, więc chłopak dosłownie ciągnął mnie za sobą. Po kilku skrętach wypadliśmy z budynku na świeże powietrze. Blondyn odłożył cało dziewczyny na ziemię i przeciągnął się. Popatrzyłam na niego, a po chwili przycisnęłam do ściany i wydarłam się na niego.
-Zgłupiałeś, idioto?! Chciałeś, żeby cię zabiła czy jak?! Mogłeś skończyć jak Rosaline!
Kahir przez moment patrzył na mnie zdziwiony, a potem zaczął się śmiać.
-A co martwiłaś się?-spytał ze śmiechem, kiedy skończyłam się na niego wydzierać. Zdziwiona otworzyłam szerzej oczy, a potem zawołałam z oburzeniem
-NIE!-nagle zdałam sobie sprawę, że stoję blisko chłopaka. Za blisko. Odskoczyłam w tył i przygładziłam strój. Kahir zaczął śmiać się jeszcze bardziej. Ja również parsknęłam śmiechem.
-Dobra, chodźmy. Musimy ją zabrać do Taking'a, a ja muszę jeszcze dziś odreagować przy butelce-mruknęłam niby do siebie kątem oka zerkając na blondyna.


Kahir? xD wieczór przy winku się szykuje XDDD

Od Kahir'a c.d Klary

Przymknąłem oczy zagryzając zęby. Szybko złapałem dziewczynę za rękę i okręciłem ją według jej osi trzy razy. 
-Ja? To nie ja biję kogoś za nic. Chyba, że uraża Cię moja obecność. - Wstrzymałem na chwilę taniec, a potem powtórzyłem ruch. Na twarzy Klary zauważyłem nieprzyjemny grymas. W pewnym momencie puściłem dziewczynę, a ona kręcąc się wylądowała na pobliskim brunecie. Otarłem brodę o swoje ramię i uśmiechnąłem. Upadek niebieskowłosej mnie rozbawił. Brunet pomógł jej wstać, patrzyła na mnie z wrogim spojrzeniem. Co ja na to? Odszedłem do baru. Zamówiłem następnego drinka. Tym razem nieco mocniejszego.
-Reho! - Usłyszałem obok siebie starą ksywkę sprzed wieków. Natychmiastowo spojrzałem w stronę głosu mojego dawnego kumpla.
-Ryan? Co Ty tu robisz?
-A Ty? Widzę nieco wkurwiony jesteś. - Rzekł, prosząc barmana o alkohol.
-Wkurwiony? Rozśmieszony. - Złapałem szklankę od drinka dwoma rękoma i zamieszałem ciecz.
-Mam coś, co jeszcze bardziej poprawi Ci humor!
-Tak? - Rozejrzałem się. Mężczyzna przytaknął i odsunął się od baru. Dopiłem drinka, a następnie poszedłem za nim. Wylądowaliśmy przed wejściem do lokalu.
-Taki aniołek jak Ty, w takim miejscu?
-Aniołek? Ten u góry zaczyna mieć gdzieś co się dzieje z jego... - Wstrzymałem się z wypowiedzią, gdy obok nas przechodziła jakaś dziewczyna.
-Ooo, Taking? Przecież wiesz co o Tym sądzę.
-Ano. Jeszcze trzymam z takim kimś jak Ty. Rozerwanie i śmierć na stosie nieunikniona. - Dawny przyjaciel uśmiechnął się wzdychając.
-A więc... bierzesz czy nie? - Wyciągnął do mnie rękę. Nagle z baru wyszła Klara. Z niewielkim zdziwieniem posłałem znaczące spojrzenie Ryan'owi. W ciągu pięciu sekund schował ową rękę i odszedł ode mnie. Odwróciłem się do dziewczyny z poważną miną.
_____________
Klara? :)))))))

Od Klary c.d. Kahir'a

Szczerze mówiąc to miałam ochotę zabić Kahir'a. Nie miałam teraz jednak wyjścia, gdyż nie chciałam robić scen, ale wiedziałam co usłyszę w ośrodku:
- Klara była w barze i tańczyła z jakimś obcym kolesiem.
No cóż, trzeba czasem pogodzić się z losem. Do czasu, aż będę musiała się tłumaczyć wymyślę jakąś wymówkę.
Poczułam w tym momencie, że Kahir łapie mnie za biodra, pewnie chciał mnie zmusić do poruszania tyłkiem. Złapałam go za nadgarstki i odsunęłam jego dłonie od mojego ciała.
- Poradzę sobie - syknęłam i zaczęłam tańczyć, mimo iż nie było mi to do końca na rękę. Jedynym plusem tej sytuacji było to, iż sam taniec nie był do końca taki zły ani trudny.
- Jesteś nienormalny - powiedziałam, gdy usłyszałam, że chłopak się śmieję. Złość na niego jeszcze mi nie przeszła do końca, ale wiedziałam, że i tak prędzej czy później mu to wybaczę, chociaż w tej chwili byłam wściekła. - Jesteś totalnie nienormalny.
Wymierzyłam mu dyskretnie bolesnego kuksańca w bok.

Kahir? To zamiast kopniaka xD

Od Seeley c.d. Nezumi'ego

Wymusiłam na sobie lekki uśmiech i spojrzałam w bok. Nie lubiłam wracać do przeszłości. Wolałam pozostawić to za sobą. To wszystko co bolało. Przecież to historia.. Po co do niej wracać? Żeby znowu cierpieć? Katować się? Najważniejsze jest tu i teraz. Przeszłość już nic nie znaczy.
-Seeley..?-usłyszałam Nezumi'ego. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się lekko, tym razem szczerz, widząc cień niepokoju w jego oczach. Pokiwałam głową na znak, że wszystko okey. Blondynka zza baru podała nam niebieskie drinki z lodem. Przyjrzałam się napojowi uważnie i zerknęłam na chłopaka. Był rozbawiony moją reakcją. Uśmiechnęłam się i postukałam palcami w szklankę. 
-Więc..-zaczęłam kątem oka łapiąc kolejne mordercze spojrzenie Julie. Zdusiłam w sobie śmiech.-Chciałbyś wiedzieć... Co chciałbyś wiedzieć?-dokończyłam w końcu zanosząc się śmiechem. Nez wzruszył ramionami pijąc drinka, a następnie odparł.
-Na początek: jak zostałaś Apostołem?
Przekręciłam głowę w lewo i zamrugałam szybko oczami. Parsknęłam śmiechem i wyprostowałam się.
-Normalnie.. Tak jakby-posłałam mu delikatny uśmiech. Moje myśli zaczęły krążyć wokół mojej historii.-Zacznijmy od tego, że Apostołem jestem już od czterech lat. Stałam się nim, gdy miałam 14 lat i byłam głupia, pusta i nic nie wiedziałam o życiu.. Przynajmniej tak twierdzili wszyscy dookoła-upiłam napój i zamieszałam w nim plastikową rurką do picia.-Przy każdej okazji wypominali mi, że jestem głupia i nie mam pojęcia o życiu, bo jestem tylko dzieckiem.. Z największą przyjemnością robił to ojciec i jego matka, a moja babcia. Hah.. Największym wsparciem w rodzinie był dla mnie dziadek od strony matki. To on zawsze mi powtarzał, że we mnie wierzy i że dam sobie rade pomimo tego co mówią wszyscy inni. Zawsze darzył mnie wyjątkowym zaufaniem i przy każdym naszym spotkaniu powtarzał, że jestem silna i dam sobie ze wszystkim radę, jeśli tylko będę chciała. Cała reszta rodziny tępiła mnie niszcząc tym samym psychikę-uśmiechnęłam się smutno do pustego naczynia przede mną-Ktoś mógłby stwierdzić, że przecież miałam oparcie w przyjaciołach-zaśmiałam się pusto-Tsaaa.. Dlaczego nazywamy "przyjaciółmi" ludzi, którzy nas wykorzystują? Tych egoistów, którzy martwią się tylko o własną dupę i dla reguły zapytają "co tam u ciebie"? To właśnie ci "przyjaciele" nas niszczą-uśmiechnęłam się patrząc na niebieskowłosego chłopaka-Zmieniają tak jak im się podoba, a my poddajemy im się, bo wierzymy, że chcą dla nas dobrze. A prawda jest taka, że oni robią wszystko by skompromitować nas przed tymi, na których nam zależy i wygodnie ułożyć sobie życie. A wiesz co najbardziej niszczy? Kłamstwa. Zwłaszcza te dotyczące uczuć. Ile to razy w życiu ludzie mówią "kocham", choć tak naprawdę nic nie czują? Dlaczego to kłamstwo, które rani najbardziej na świecie, jest aż tak często powtarzane? Rozumiem, że są zauroczenia i zakochania, bo ani jedno, ani drugie nie jest miłością, ale... Zeszłam z tematu, no masz..-mruknęłam, kiedy dziewczyna zza lady podawała nam kolejne drinki-Skracając moją historie jak tylko się da: umarłam za uczucie-uśmiechnęłam się szeroko do Nezumi'ego-Jak będziemy wracać do Lighttown to coś ci pokarzę. A teraz ty opowiedz, krócej, dłużej.. Opowiedz-popatrzyłam na niego z uśmiechem i oparłam się łokciem o ladę.


Nez? xD Tag bardzo wiadomo moją historię x'DDDD

Od Miyu c.d. Manon

Dziewczyna wydała mi się bardzo sympatyczna. Od razu widać, że nie należy do tych ponurych nudziarzy na jakich często trafiałam.
-Zmieniasz się w wilka czy coś.. Prawda? Bo nie potrafię wyobrazić sobie jak mogłabyś to zrobić w tej postaci - zaśmiała się
- Tak, jednak wolę być w tej postaci - Mówiąc pokazałam na siebie. Dopiero teraz przyjrzałam się uważniej dziewczynie. Miała piękne, długie, różowe włosy. Oczy były nieco ciemniejszego odcienia różu. Dostrzegłam również rogi. Właściwie nigdy nie widziałam anioła z rogami więc była to dla mnie nowość. Zaczęłam rozmyślać jak to jest mieć coś takiego, kiedy zorientowałam się, że nadal gapie się na apostoła. Odwróciłam wzrok nieco zażenowana.
- Nad czym się zastanawiasz?
- Fajne rogi - odparowałam bez zastanowienia. Właściwie mało obchodziło mnie co myślą o mnie inni jednak teraz zaczęłam się zastanawiać czy jej nie uraziłam. Oparłam się o najbliższe drzewo i wzięłam do ust krzyżyk, który zawsze nosiłam na szyi.

Manon? ^^''

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

-Po takiej robocie chętnie wyskoczę na kilka drinków- rzuciłem, przymykając oczy.- Mam nadzieję, że nie odpadniesz po piątym?
-Ja? Martwiłabym się bardziej o Ciebie- zaśmiała się białowłosa.
-Nie wydaje mi się-rzuciłem z chytrym uśmiechem.- Zbieraj się, bo szkoda nam czasu. Jutro muszę być u Annie przed popołudniem, a nie planuję wychodzić przynajmniej do piątej rano.
Moja wypowiedź spotkała się z akceptacją, gdyż prawie od razu byliśmy w świecie ludzi.
-Gdzie idziemy?
-Znam jeden dobry bar. Wydaje mi się, że Ci podejdzie, z uwagi na fakt, że nie jeździ tam zbyt wiele samochodów- rzuciłem, za co zostałem uderzony żartobliwie w ramię. Szliśmy przez las, by nie wzbudzać szczególnych kontrowersji ze strony pijanych dresów i ich jeszcze bardziej naprutych panienek. Zachodzące Słońce dawało coraz mniej światła i kiedy byliśmy już na miejscu, to Księżyc był naszym jedynym źródłem światła.
-To jesteśmy- wskazałem na średniej wielkości, drewniany budynek, skromnie przyozdobiony złotymi lampkami podobnymi do tych, jakie można znaleźć na choinkach.
Oczywiście nie można zapomnieć o neonowym napisie nazwy lokalu.
-Skromny- ujęła szybko, zerkając na mnie.
-Ta.. i nie jest specjalnie znany, więc spokojnie możesz pić, nie obawiając się o to co będziesz robić po pijaku. Nikt poza mną Ci tego nie wypomnij- zażartowałem, podchodząc bliżej baru, gdzie stały dwa samochody.
Od razu, gdy weszliśmy do mojego nosa doszedł zapach tytoniu, który powitał nas razem z głośną muzyką, wydobywającą się z szafy grającej.
Seeley rozglądała się z ciekawością po wnętrzu, gdy ja zbliżyłem się pewnie do baru, za któym stała smukła blondynka z krwisto czerwonymi ustami.
-Cześć Nez-uśmiechnęła się dostrzegając mnie przy blacie.
-Witaj Julie, to co zwykle- machnąłem obojętnie do barmanki.
-Słuchaj... za dwie godziny kończę. Może...
-Wybacz, jestem dziś z kimś- urwałem, dowiadując się o zamiarach blondynki, szybko machnąłem, do Seeley, by ta pojawiła się przy moim boku.-Co tak długo się rozglądasz skarbie?
Moja towarzyszka zerknęła na mnie zdziwiona, jednak szybko zmieniła wyraz twarzy, kiedy posłałem jej spojrzenie typu "wyjaśnię Ci później".
Julie puściła jej wrogie spojrzenie, ale szybko nałożyła maskę przyjacielsko nastawionej.
-Co dla Ciebie?- rzuciła słodko.
-Em... może na początek to co on- dodała, by szybko pozbyć się dziewczyny, która zajęła się zamówieniem.-Co to było?
-Laska za każdym razem próbuję mnie namówić, bym... został u niej na noc, więc sama rozumiesz- wyjaśniłem.- Chyba już straciłem w jej oczach.
-Oby... to zaczynaj, bo chętnie czegoś się już o Tobie dowiem- rzuciła podekscytowana, kładąc dłonie na udach.
-Może najpierw ty coś o sobie opowiedz. Wolę wiedzieć z kim piję- zaśmiałem się, przypominając sobie incydent w chatce Max'a

Seeley?