piątek, 17 lipca 2015

Od Nezumiego c.d. Seeley

Z początku dziewczyna wyglądała na lekko zawstydzoną, co potem zamaskowała chęcią wykonania zadania. Rozbawiło mnie to do tego stopnia, że przez najbliższe minuty, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Musiałem jednak skupić się na zadaniu.
-A więc chodźmy. Gdzie mieszka ten Max?- zbliżyłem się do dziewczyny, by lepiej dostrzec karteczkę z adresem chłopaka.
-Z tego wychodzi, że jakieś pół kilometra stąd- dodała w końcu, wskazując na ślepo palcem w prawo.
-A więc idziemy po Maxa- mruknąłem pod nosem, odwracając się na pięcie.
-Gdzie ty idziesz? Przecież to w tamtą stronę- spojrzała na mnie jak na głupiego.
-Nie... tam jest dom Maxa, ale myślisz, że on tam będzie, skoro ma na pieńku z tym kolesiem i ciul wie z kim jeszcze? Gdyby siedział w domu, od razu by go znaleźli, a tak... chowa się po domach znajomych lub zaszył się w jakieś melinie- rzuciłem, jakby to było coś oczywistego.
-Skąd ty...
-Opowiem Ci o tym innym razem. Trzeba popytać ludzi, czy nie widzieli gościa.
Kręciliśmy się trochę, zanim kogoś nie spotkaliśmy. Była to jakaś rudowłosa kobieta. Na moje oko miała z 25 lat.
-Może ona coś wie?- See szepnęła do mnie, nie spuszczając jej z oczu.
-Oby
Ruszyłem powoli za moją towarzyszką, która od razu przeszła do konkretów. Tak jak się spodziewałem.. nic nie wiedziała na temat Max'a. Nawet, że ktoś taki żyje w mieście.
Podobnie parę następnych przechodniów.
-Ty... może Taking jaja sobie z Ciebie zrobił- szturchnąłem ją lekko łokciem.
-Taking nie jest kimś, kogo trzymają żarty. Powinieneś o tym dobrze wiedzieć- posłała mi ostrzegawczy grymas.
Znów pojawił się triumfalny uśmiech. Tak błahą sprawą, potrafiłem ją zirytować. Zaczynam ją lubić. Kwadrans później nadszedł przełom.
Piegowaty szatyn nawinął się pod nasze nogi. Bez ociągania Seeley zadała 20 raz to samo pytanie i jak zwykle usłyszeliśmy "niestety, nie".
Przyglądałem się bacznie chłopakowi, nie wtrącając do rozmowy. Gdy tylko odszedł kawałek, podjąłem rozmowę z anielicą.
-Czy ten chłopak jest powietrzem?- rzuciła zrezygnowana.
-Niekoniecznie. On coś wie. Tobie powiedział co innego, ale mi co innego.
-Wiedziałam, że opłacało się Ciebie zabrać- dodała nieco bardziej ochoczo.
-To co? Śledzimy go, czy jak?- nie spuszczałem wzroku z chłopaka, czekając na decyzję.

<Seeley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz