środa, 15 lipca 2015

Od Nezumiego

Otwarłem oczy, kierując wzrok na wiatrak umieszczony na suficie, który monotonnie kręcił się, dając lekki podmuch na moją twarz. Szybko odwróciłem wzrok na podłogę, gdzie leżała ciemnowłosa dziewczyna. Oparłem głowę o rękę, zastanawiając się, czemu zawsze to mi przypada miejsce na łóżku, gdy ją odwiedzam. Chyba bardziej powinienem dbać, o moją "małą", nieprawdaż? W tym właśnie momencie uniosła powieki ku górze, ukazując swe soczyście zielone oczy. Gdy tylko napotkała mnie swoim wzrokiem, jej różowe usta odziała uśmiechem.
-Już nie śpisz?- spytała ciepło
-mhm..- mruknąłem obojętnie, kładąc się z powrotem na plecach.
-A długo?- wypytywała dalej, klękając przy łóżku
-Chwilę. Nie chciałem Cię budzić
Annie zaśmiała się cicho, wdrapując koło mnie. Zrobiłem jej trochę miejsca, jak to miałem w zwyczaju, wpatrując się w sufit.
-Czemu właściwie pozwalasz mi sypiać na łóżku?- spytałem w końcu, nie mogąc pozbyć się tak nurtującego pytania z głowy.
-Tak jakoś- wzruszyła ramionami.
Skrzypienie drzwi, skierowało głowę dziewczyny w ich stronę. Doskonale wiedziałem kto wdarł się do pokoju. Przewróciłem oczami, gdy tylko z jej gardła wydobyło się:
-Cześć Boo- rzuciła radośnie, wzywając "najeźdźcę".
Bury, pręgowany kot wskoczył na jej brzuch, mrucząc, gdy jej dłoń powędrowało za jego ucho w celu drapania futrzaka.
-Głupi kocur- prychnąłem patrząc jak ten, przymila się do dziewczyny.
-Czemu go nie lubisz? To pieszczoch
-Mówiłem Ci to setki razy. Ten kot jest po prostu leniwy i dwulicowy. Poza tym.. kto normalny nazywa tak kota? To nie logiczne
Annabelle wybuchnęła śmiechem, dalej głaszcząc tą włochatą bestię.
-Nigdy się nie polubicie. Chodźmy na miasto. Chcę coś sobie kupić- pociągnęła mnie za rękę.
-Dobrze wiesz, że zakupy darzę taką samą sympatią jak Twojego kota. Właściwie będę już musiał uciekać. Mam do załatwienia jeszcze kilka rzeczy- uniosłem się leniwie, zmuszając kota, by opuścił łóżko.
Ciesząc się z wyjścia obrażonego kocura, poprawiłem włosy, a nastęnie udałem się w stronę wyjścia. Dziewczyna ochoczo pobiegła za mną, niczym szczeniak.
-Wychodzę. Będę za kilka godzin!- krzyknęła do rodziców, którzy jak zwykle oddawali się oglądaniu telewizji o tej porze.
-Pilnuj jej Nezumi. Do zobaczenia!- krzyknęła matka An.
Standardowo wydałem z siebie pomruk, po czym przepuściłem dziewczynę w drzwiach.
-Co masz do załatwienia Nez?
-Parę formalności, wycieczkę do księgarni, oczywiście supermarket i...
-Znowu będziesz zapychał się tym świństwem z torebki? Nie ma mowy. Masz przyjść dziś do nas na kolację- zagrodziła mi drogę, robiąc stanowczą minę.
Uśmiechnąłem się lekko, widząc ją w takim stanie. Prawda, jestem dupkiem, ale zawsze rozbrajała mnie ta jej "stanowczość".
-Nie tym razem, mała- objąłem ją ramieniem- Muszę spadać. Widzimy się jutro.
-Do zobaczenia- rzuciła przygnębiona.
Gdy tylko zniknęła mi z oczu, podjąłem próbę dostania się do swojego domu... tego prawdziwego, o którym podopieczni nie mają pojęcia.
W mig na mych plecach pojawiły się szare skrzydła. Niebo przybierało kolor różu, dając znak, że niedługo pojawi się na nim księżyc wraz z gwiazdami. Biedna Annabelle.. cóż ona chce kupić o tej porze?
Pewnie zorientuje się w połowie drogi, że wszystkie sklepy odzieżowe są zamknięte.
Głupiutka osóbka. Tonąc w myślach o niej, wpadłem na inną dziewczynę.
-Patrz jak łazisz- warknęła, łapiąc równowagę.
Spojrzałem na nią chłodno, badając jej twarz. Nie przypominała mi nikogo znajomego.
-Co się tak gapisz?- fuknęła
-Zastanawiam się, czy bywasz tak zajęta swoim podopiecznym, czy może rzadko opuszczasz swoją norkę- nachyliłem się nad białowsłosą nieznajomą.
-Ty...- jej twarz przybrała wrogi grymas.-Dla Twojej informacji mieszkam tu od dawna, zapewne dłużej niż ty, bo...
-Wiem, jesteś zastępcą Taking'a- przerwałem jej, unosząc lekko kąciki ust.
-Skąd...
-Czytam w myślach, Seeley-ponownie wbiłem się w jej zdanie.
-To pewnie...
-Tak, jesteś wkurzona
-Przestań!-rozkazała, zaciskając pięść.-To irytujące.
-Przyzwyczaisz się- dodałem bez pośpiechu.
-Skoro wiesz jak się nazywam, to powiedz mi jak Ciebie nazywają. Nie mieliśmy okazji się spotkać- dodała nieco przyjaźniej.
-Nezumi, do usług- podałem jej dłoń.
-A tak! Zajmujesz się tą dziewczyną... Ali... Annie Kito.
-Konkretniej Annabelle Kito. Tak.. jest tak nieporadna, że przydałby się jej ktoś kto twardo stąpa po ziemi.
-Z tego co mi wiadomo, zależało Ci, by zostać jej opiekunem.
-Wolałem kogoś, kto raczej nie będzie sprawiał zbytnich kłopotów. Niestety ta dziewczyna ciągle się w nie ładuje. Ale mniejsza o to, bo niedługo zapewne znowu wypadnie jakiś incydent z jej udziałem. A Tobie, gdzie tak spieszno?

<Seeley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz