Otwarłem oczy, kierując wzrok na wiatrak umieszczony na suficie, który
monotonnie kręcił się, dając lekki podmuch na moją twarz. Szybko
odwróciłem wzrok na podłogę, gdzie leżała ciemnowłosa dziewczyna.
Oparłem głowę o rękę, zastanawiając się, czemu zawsze to mi przypada
miejsce na łóżku, gdy ją odwiedzam. Chyba bardziej powinienem dbać, o
moją "małą", nieprawdaż? W tym właśnie momencie uniosła powieki ku
górze, ukazując swe soczyście zielone oczy. Gdy tylko napotkała mnie
swoim wzrokiem, jej różowe usta odziała uśmiechem.
-Już nie śpisz?- spytała ciepło
-mhm..- mruknąłem obojętnie, kładąc się z powrotem na plecach.
-A długo?- wypytywała dalej, klękając przy łóżku
-Chwilę. Nie chciałem Cię budzić
Annie zaśmiała się cicho, wdrapując koło mnie. Zrobiłem jej trochę miejsca, jak to miałem w zwyczaju, wpatrując się w sufit.
-Czemu właściwie pozwalasz mi sypiać na łóżku?- spytałem w końcu, nie mogąc pozbyć się tak nurtującego pytania z głowy.
-Tak jakoś- wzruszyła ramionami.
Skrzypienie drzwi, skierowało głowę dziewczyny w ich stronę. Doskonale
wiedziałem kto wdarł się do pokoju. Przewróciłem oczami, gdy tylko z jej
gardła wydobyło się:
-Cześć Boo- rzuciła radośnie, wzywając "najeźdźcę".
Bury, pręgowany kot wskoczył na jej brzuch, mrucząc, gdy jej dłoń powędrowało za jego ucho w celu drapania futrzaka.
-Głupi kocur- prychnąłem patrząc jak ten, przymila się do dziewczyny.
-Czemu go nie lubisz? To pieszczoch
-Mówiłem Ci to setki razy. Ten kot jest po prostu leniwy i dwulicowy. Poza tym.. kto normalny nazywa tak kota? To nie logiczne
Annabelle wybuchnęła śmiechem, dalej głaszcząc tą włochatą bestię.
-Nigdy się nie polubicie. Chodźmy na miasto. Chcę coś sobie kupić- pociągnęła mnie za rękę.
-Dobrze wiesz, że zakupy darzę taką samą sympatią jak Twojego kota.
Właściwie będę już musiał uciekać. Mam do załatwienia jeszcze kilka
rzeczy- uniosłem się leniwie, zmuszając kota, by opuścił łóżko.
Ciesząc się z wyjścia obrażonego kocura, poprawiłem włosy, a nastęnie
udałem się w stronę wyjścia. Dziewczyna ochoczo pobiegła za mną, niczym
szczeniak.
-Wychodzę. Będę za kilka godzin!- krzyknęła do rodziców, którzy jak zwykle oddawali się oglądaniu telewizji o tej porze.
-Pilnuj jej Nezumi. Do zobaczenia!- krzyknęła matka An.
Standardowo wydałem z siebie pomruk, po czym przepuściłem dziewczynę w drzwiach.
-Co masz do załatwienia Nez?
-Parę formalności, wycieczkę do księgarni, oczywiście supermarket i...
-Znowu będziesz zapychał się tym świństwem z torebki? Nie ma mowy. Masz
przyjść dziś do nas na kolację- zagrodziła mi drogę, robiąc stanowczą
minę.
Uśmiechnąłem się lekko, widząc ją w takim stanie. Prawda, jestem dupkiem, ale zawsze rozbrajała mnie ta jej "stanowczość".
-Nie tym razem, mała- objąłem ją ramieniem- Muszę spadać. Widzimy się jutro.
-Do zobaczenia- rzuciła przygnębiona.
Gdy tylko zniknęła mi z oczu, podjąłem próbę dostania się do swojego
domu... tego prawdziwego, o którym podopieczni nie mają pojęcia.
W mig na mych plecach pojawiły się szare skrzydła. Niebo przybierało
kolor różu, dając znak, że niedługo pojawi się na nim księżyc wraz z
gwiazdami. Biedna Annabelle.. cóż ona chce kupić o tej porze?
Pewnie zorientuje się w połowie drogi, że wszystkie sklepy odzieżowe są zamknięte.
Głupiutka osóbka. Tonąc w myślach o niej, wpadłem na inną dziewczynę.
-Patrz jak łazisz- warknęła, łapiąc równowagę.
Spojrzałem na nią chłodno, badając jej twarz. Nie przypominała mi nikogo znajomego.
-Co się tak gapisz?- fuknęła
-Zastanawiam się, czy bywasz tak zajęta swoim podopiecznym, czy może
rzadko opuszczasz swoją norkę- nachyliłem się nad białowsłosą
nieznajomą.
-Ty...- jej twarz przybrała wrogi grymas.-Dla Twojej informacji mieszkam tu od dawna, zapewne dłużej niż ty, bo...
-Wiem, jesteś zastępcą Taking'a- przerwałem jej, unosząc lekko kąciki ust.
-Skąd...
-Czytam w myślach, Seeley-ponownie wbiłem się w jej zdanie.
-To pewnie...
-Tak, jesteś wkurzona
-Przestań!-rozkazała, zaciskając pięść.-To irytujące.
-Przyzwyczaisz się- dodałem bez pośpiechu.
-Skoro wiesz jak się nazywam, to powiedz mi jak Ciebie nazywają. Nie mieliśmy okazji się spotkać- dodała nieco przyjaźniej.
-Nezumi, do usług- podałem jej dłoń.
-A tak! Zajmujesz się tą dziewczyną... Ali... Annie Kito.
-Konkretniej Annabelle Kito. Tak.. jest tak nieporadna, że przydałby się jej ktoś kto twardo stąpa po ziemi.
-Z tego co mi wiadomo, zależało Ci, by zostać jej opiekunem.
-Wolałem kogoś, kto raczej nie będzie sprawiał zbytnich kłopotów.
Niestety ta dziewczyna ciągle się w nie ładuje. Ale mniejsza o to, bo
niedługo zapewne znowu wypadnie jakiś incydent z jej udziałem. A Tobie,
gdzie tak spieszno?
<Seeley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz