niedziela, 26 lipca 2015

Od Nezumi'ego c.d. Seeley

Wbiłem wzrok w kolejną szklankę przyniesioną przez Julie, a następnie na Seeley. Uśmiechała się, ale czułem, że nieco ją to trapi.
-Wzięło Cię na dość głębokie przemyślenia. Może zamów coś słabszego- dodałem szybko, próbując ją pocieszyć.
-Cicho bądź i opowiadaj- oparła głowę o dłoń.
Pociągnąłem mały łyk ze szklanki, nie odrywając od niej wzroku.
-Mamy dość podobne zakończenie. Mi było jednak dane żyć nieco dłużej. Właściwie... to jakoś ponad rok temu zostałem apostołem. Również zginąłem dla czegoś co kocham, a raczej kochałem, bo teraz nie jest to możliwe.
-Czemu?- przerwała mi nie rozumiejąc zbytnio o czym mówię.
-Kojarzysz Annie, prawda? Znaliśmy się od dziesiątego roku życia. Spędzaliśmy sporo czasu, aż skończyło się na tym, że zostaliśmy dobrymi kumplami. W dniu, kiedy to się stało, cholernie się pokłóciliśmy. Nie pamiętam już nawet o co, ale wiem, że o jakąś głupotę. Staliśmy na parkingu tego baru. Ja wróciłem do środka, a ona wracała do domu. Chwilę później zrobiło mi się jednak głupio i pobiegłem za nią. Byłem co prawda wkurwiony, ale zostawić ją samą w nocy?
-Trochę przypał- przygryzła wargę.
-Dokładnie. Dogoniłem ją i powiedziałem, że ją odprowadzę, bo mi zależy na jej bezpieczeństwu. Nie wiem czemu to powiedziałem i co było w tym złego, ale zaczęła wtedy płakać. Dałem jej szalik, żeby się w nim ukryła, jak to miała w zwyczaju i ruszyliśmy dalej. Nieźle wtedy walnęło deszczem. No i teraz scena jak ze wszystkich niszowych filmów, jakie miałaś za pewne szansę zobaczyć. Jakiś pijany debil jechał w naszą stronę. Annie odepchnąłem najmocniej jak potrafiłem, a sam... no chyba nie muszę mówić jak skończyłem, nie?- uśmiechnąłem się, patrząc na dziewczynę.
-Skoro Annie Cię znała to jak...
-Amnezja- uciąłem krótko- Żeby przeżyła, wepchnąłem ją do rowu, gdzie uderzyła głową o ziemię, a na dodatek, oberwała jakąś częścią z samochodu rozwalającego się o pobliskie drzewo.
-To dlatego chciałeś dbać o nią, prawda?- zerknęła na mnie.
-Tak... gdyby nie moja głupota nic by się nie wydarzyło. Teraz jestem jej to winien.
-Wydaje mi się, że gdyby nie ty, to zapewne ona by już nie żyła.
-Dobra, tam... było minęło- machnąłem ręką opróżniając już czwartą szklankę- Julie nalej coś jeszcze. Smętnie się zrobiło. Co właściwie chciałabyś mi pokazać?

<Seeley? Wybacz za TOTALNY brak weny>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz