poniedziałek, 13 lipca 2015

Od Kahir'a

-Kahir! Obudź się, czas wstawać! - Usłyszałem przymulony głos pewnego chłopaka.  Z trudem otworzyłem oczy i mając rozmazany obraz zobaczyłem kucającego nade mną Alexandra.
-Jeszcze tylko pięć minut. - Przymknąłem oczy.
-Wstawaj, leżysz na trawniku tego starego dziadka.
-Kogo? najwyżej zadzwoni na policję. - Odwróciłem głowę. Byłem nieco obolały, dokuczał mi ból głowy w dodatku Alex na mnie darł mordę, ile można?!
-Leżąc w samej bieliźnie? Na pewno zadzwoni!
-Że co? - Gwałtownie stanąłem na nogi i spojrzałem na siebie. Brunet zaczął się śmiać. Zagryzłem zęby, chcąc uniknąć kłótni rozpocząłem poszukiwania reszty mojej garderoby. Odnalazłem za drzewem spodnie, a w krzakach szarą koszulkę. Czym prędzej się ubrałem i spojrzałem na Alexandra.
-Nie wiem jak Ty, ale ja nic nie pamiętam z tej nocy. - Mruknąłem pod nosem.
-Nie dziwię się. Zmykajmy stąd póki staruszek nas nie zauważył. - Czując kaca trzymałem się za tył głowy. Alex spoglądał na mnie z wieloma oczami. Pewnie chodziłem zygzakiem... jedyne co mi się marzyło to się przespać na wygodnym łóżku.
Wyjechałem autobusem z miasta, a następnie przeszedłem się po lesie. Słysząc krzyki walki. Zaintrygowany całą sytuacją postanowiłem się przejść w tamtym kierunku. Oparłem się o jedno z licznych drzew.
-Nie powinnaś pilnować Manu? a nie szwendasz się po lasach. - Dziewczyna schowała broń i się uśmiechnęła.
-A Ty Alexandra.
-Wolę patrzeć jak walisz w drzewa. - Zaśmiałem się, a dziewczyna odwróciła.- No Seeley, nowe powołanie?
-To podtekst seksualny?- Jej mimika twarzy spoważniała. - Znów schlany? Powinieneś iść na odwyk.
-ODWYK? JAKI ZNOWU ODWYK?- Wybuchłem złością. Uniosłem brwi i z głupim uśmiechem dokończyłem - podtekst? nie skąd taki pomysł. - Seeley ucichła i wróciła do swoich zajęć. Pomimo będąc apostołem nie musiałem pilnować non stop swojego podopiecznego. Miałem czas dla siebie. Zapatrzony oraz zamyślony wpatrywałem się w cel Sorrow.
Po kilku minutach puściłem podmuch z ust w stronę kobiety który ją przewrócił.
-Ale jedzie od Ciebie wódą. - Obok mnie pojawił się zaokrąglony sopel lodu który spadł na moją głowę.
-Nie bolało, nie... pfff. - Odpowiedziałem z podniesioną głową. Seeley utworzyła nade mną krę lodową. - Dobra, dobra! Weź to.
Po zniknięciu obiektu nade mną bez słowa teleportowałem się do miasta Lighttown. Od razu pojawiły się u mnie jasnoszare skrzydła. Podszedłem do stosika z ciasteczkami z wróżbą. Przełamując ciasteczko pojawiła się obok mnie See. Miała kapryśną minę, jakby chciała powiedzieć coś irytującego.

_______
Seeley? ._.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz